Samotność na szczycie

"Na końcu tęczy" - reż. Ireneusz Janiszewski - Teatr Muzyczny w Łodzi

"Na końcu tęczy" to biograficzny spektakl o Judy Garland, amerykańskiej aktorce i piosenkarce, znanej szerszej publiczności jako Dorotka z filmu "Czarnoksiężnik z Oz" z 1939 roku, w którym zagrała jako 14-latka. "Over the Rainbow", czyli klasyczna ballada napisana do tego filmu, stała się sztandarowym szlagierem Garland. Niestety w życiu artystki nie było jak w piosence - problemy nie topniały "jak cytrynowe krople". Zaburzenia psychiczne doprowadziły gwiazdę do śmierci

Widzowie chętnie chodzą na spektakle biograficzne, więc „Na końcu tęczy” w reż. Ireneusza Janiszewskiego ma szanse dorównać frekwencyjnie takim spektaklom jak „Szary anioł” André Hübnera-Ochodlo, gdzie pokazano ostatnie dni życia Marleny Dietrich, czy „Kreatura” Agaty Dudy-Gracz przedstawiająca pożegnanie ze światem Sary Bernhardt. Najwidoczniej polubiliśmy świadomość, że bogactwu, sławie i władzy zazwyczaj towarzyszy bezbrzeżna samotność. Nie inaczej było w przypadku Judy Garland (Anna Walczak), której w powrocie do stanu psychicznej równowagi nie był w stanie pomóc ani młody narzeczony Mickey (Paweł Audykowski), ani stary przyjaciel Anthony Chapman (Janusz Skoneczny), który podczas koncertów pełnił rolę jej akompaniatora. Spektakl ukazuje ostatnią trasę koncertową gwiazdy - tournee miało pomóc kobiecie w powrocie na szczyt i spłaceniu długów, na które przez 10 lat systematycznie pracowała. Niestety artystka nie dokończyła trasy koncertowej,  znaleziono ją martwą w łazience jednego z pokoi hotelowych. Przedawkowała barbiturany, jak Marilyn Monroe.

Spektakl rozgrywa się w statycznej scenografii - widzimy jaskrawy, pomalowany na żółto-pomarańczowo pokój w hotelu Ritz w Londynie, w którym zatrzymała się Garland w 1968 roku, podczas swojego tournee. Wiernie zostało odtworzone wyposażenie wnętrza (kanapa, telefon, stolik, na którym stoi karafka z wodą lub alkoholem, pianino), dzięki czemu łatwiej nam przenieść się do świata piosenkarki, w którym każda możliwa ucieczka przed rzeczywistością daje chwilę wytchnienia. Kobieta pod wpływem stresu związanego z publicznymi koncertami wraca do dawnych nawyków - zjada coraz większe ilości leków, które zapija alkoholem. Jej autodestrukcyjnym zachowaniom nie są w stanie zapobiec otaczający ją mężczyźni, którzy w dodatku nie przepadają za sobą. Bezsilność jest uczuciem, które na stałe towarzyszy wszystkim bohaterom spektaklu - życie Judy przypomina „błędne koło”. Musi śpiewać, żeby spłacić długi i wrócić do dawnego życia, jednak nie jest w stanie wyjść na scenę zanim nie sięgnie po kolejny środek na poprawę nastroju. Na dodatek natrętny menadżer hotelu coraz gorliwiej upomina się o spłatę należności, a naszpikowana farmakologią Garland robi się coraz bardziej zuchwała. Na efekty nieodpowiedzialnych zachowań gwiazdy nie trzeba długo czekać.

Podczas ponad dwugodzinnego przedstawienia możemy usłyszeć kilkanaście piosenek Judy Garland takich jak „Just in time”, „Come rain or come shine”, „Get happy” czy tytułowy utwór „Over the Rainbow”. Anna Walczak bardzo dobrze poradziła sobie z rolą manierycznej gwiazdy sceny - piosenek w jej wykonaniu słucha się z przyjemnością, aktorce udało się także oddać trudny charakter piosenkarki. W interesujący sposób została poprowadzona postać Mickeya Deansa - Paweł Audykowski nadał swojemu bohaterowi pewną dwuznaczność, do końca nie wiadomo bowiem dlaczego Mickey pozwala swojej narzeczonej na zażywanie coraz większej ilości leków. Czy popycha go do tego miłość, chęć dogodzenia ukochanej, słaby charakter, czy też motywy finansowe? Wieloletni przyjaciel Judy - Anthony, wprost wyznaje jej miłość, Mickey natomiast do końca pozostaje zagadką. Dlatego właśnie przedstawienie różni się nieco od pozostałych propozycji repertuarowych Teatru Muzycznego, zachowano tu bowiem równowagę między popisami wokalnymi i rzemiosłem aktora dramatycznego, jakim musieli się wykazać wykonawcy. Przedstawienie nie przypomina koncertu, ale miłośnicy piosenek Garland co jakiś czas mogą wsłuchiwać się w znajome dźwięki ulubionych utworów - zespół Adama Manijaka (Adam Manijak - fortepian, Radosław Bolewski - instrumenty perkusyjne, Bartosz Stępień - kontrabas) doskonale poradził sobie z odtworzeniem specyficznego muzycznego klimatu.

Nie od dziś wiadomo, że najciekawsze scenariusze pisze życie, podobnie sprawa wygląda z „Na końcu tęczy” Ireneusza Janiszewskiego. Spektakl opowiadający o ostatnich miesiącach życia Garland stał się także rodzajem pożegnania Anny Walczak, która po 25 latach pracy zdecydowała się zakończyć współpracę z Teatrem Muzycznym. Aktorkę łódzkiej sceny oraz amerykańską piosenkarkę łączy jedno - ich wycofanie się z zawodu nie sprowokuje wniosków, że „będzie tak, jak gdyby nigdy ich nie było”. Takie osoby na długo pozostawiają po sobie pustkę.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
6 lutego 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia