Sarenki ratują nieudaczników

W „Sarenkach" czterej mężczyźni próbują ułożyć sobie życie, testując różne rozwiązania.

Mimo starań, każda podejmowana przez nich próba kończy się fiaskiem i jest żałośniejsza od poprzedniej. Potrzeba aż ingerencji świata nadprzyrodzonego, żeby bohaterowie przestali skarżyć się na swój los. Ich groteskowe perypetie zarówno budzą litość, jak i bawią - przesiąknięte są specyficznym czeskim humorem, który wprowadza reżyser Tomáš Svoboda.

Każdy z bohaterów „Sarenek" posiada przypadłość, komplikującą jego sytuację: klapiące powieki, gigantyzm, nieśmiałość i problemy z kobietami czy nieprzydatne wynalazki. Wady te zostały dobrane na zasadzie absurdalnego kontrastu: jak dyrygent (Paweł Kumięga) ma prowadzić orkiestrę, kiedy wybija ją z rytmu przy każdym zamknięciu powiek? Jak mykolog (Tadeusz Łomnicki) jest w stanie schylać się po grzyby, skoro nie może ustać na nogach? Jak urzędnik (Paweł Franasowicz) ma poznać kobietę w pracy, skoro jest zdesperowany i niekontrolowanie „leży i płacze"? I w końcu dlaczego bezrobotny wynalazca (Karol Polak) tworzy nieprzydatne dla nikogo projekty? Na samym początku problemy tych mężczyzn skazują ich na klęskę i muszą bawić, bo rzadko spotyka się tak kuriozalne zrządzenia losu.

Najlepiej prowadzone i barwne są historie dyrygenta Pawła Zygmunta oraz mykologa Patryka Walka. Krok po kroku zapoznajemy się z ich perypetiami i dowiadujemy się, co im dolega – pomiędzy dochodzeniem do sedna problemu pojawiają się nieoczekiwane, groteskowe zwroty akcji, które wywołują śmiech np. nagły wjazd malucha na scenę czy wypadek, który pozbawił dyrygenta powiek. Reżyser Tomáš Svoboda bawi się z widzem, z jego poczuciem humoru. Jednocześnie stawia na luźną opowieść, wydarzenia dzieją się naturalnie. Obcy sobie mężczyźni spotykają się przy szosie, w windzie czy w mieszkaniu i oddają scenę dla opowieści nowo spotkanej osoby – w zwyczajny sposób, bez wymuszonych zabiegów, przechodzimy stopniowo do kolejnych części „Sarenek".

Najbardziej zwracają uwagę dwie pierwsze historie (dyrygenta i mykologa), bo oprócz humoru aktorzy nadają też swoim bohaterom wyraz, reagują na sytuację, dostosowują ton głosu czy mimikę. Widać to u Pawła Kumięgi, którego dyrygent jest pełen marzeń, pasji, a zarazem musi stwarzać pozory, że to nie on dezorganizuje pracę orkiestry. „Klapanie powiek" w jego wykonaniu to przypadłość niszcząca życie, ale tak charakterystyczna, że może włączyć się w historię innego bohatera, reagując jedynie dźwiękiem płaczących powiek na to, co dzieje się na scenie i tak rozbawi nagle publiczność. Podobnie jest w przypadku giganta mykologa – Tadeusz Łomnicki buduje swoją postać jako otwartą i szczerą, dlatego zagaduje do widzów, wskazuje ich palcem bądź zadaje osobiste pytania.

To, w jaki sposób przedstawiane są problemy bohaterów, wprowadza wrażenie bajkowego, innego świata. Potęgują to nie tylko absurdalne perypetie tych mężczyzn i pojawienie się mówiących sarenek, które spełniają życzenia, ale także scenografia, w ramach której rozwija się fabuła spektaklu. Niezwykłą atmosferę wprowadzają dekoracja we fluorescencyjne kwiaty oraz kostiumy jak pas, kalosze, koszula czy bielizna, które także świecą w ciemności. W „Sarenkach" światło zarówno uzewnętrznia to, co zostało na pozór ukryte, jak i manifestuje emocje bohaterów, szczególnie urzędnika Karola Janysza. Jego uczucie do Sowińskiej wyraża taniec w silnym, czerwonym świetle, a zagubienie, poczucie znikania – niebieskie światło, które staje się coraz ciemniejsze aż mrok przechodzi przez całe ciało mężczyzny.

„Sarenki" to esencja absurdu z artystycznymi elementami w postaci światła czy dekoracji. Spotkanie z bohaterami tej groteski bawi i dystansuje od rzeczywistości, na czym głównie zależało jej twórcom.

Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
12 stycznia 2022
Portrety
Tomáš Svoboda

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...