Sarmatyzm bezpieczny i niebezpieczny

Przedstawenia Festiwalu re_wizje

"Starosta kaniowski" Marii Spiss został wypreparowany z oczyszczającego rechotu. Co innego "Trylogia" Jana Klaty - spektakl udany i bardzo ważny.

Na przekór aktualnym tendencjom w teatrze, każącym pokazywać człowieka w taki sposób, jak Marcel Duchamp w "Akcie schodzącym po schodach" - zdekonstruowanego, rozpadającego się na poszczególne wymiary - krakowski Stary Teatr zaproponował całkowicie inną drogę: dobieranie się do emblematycznego, rubasznego czerepu Polaka. Po festiwalach "re_wizje/romantyzm" i "re_wizje/antyk" przyszedł czas na "re_wizje/sarmatyzm".

Pomysł na mający trwać ponad rok i obejmujący kilkanaście premier, czytań scenicznych i innych wydarzeń projekt bez wątpienia powstał w głowie dyrektora Mikołaja Grabowskiego. Jego pasja dekonspiratora wstydliwych źródeł polskiej tożsamości jest znana. Obydwie części "Opisu obyczajów" według księdza Kitowicza, "Listopad" i "Pamiątki Soplicy" według Henryka Rzewuskiego, wreszcie spektakle Gombrowiczowskie, mierzące się z tym tematem w sposób pośredni - wszystko to składa się na dialog, jaki Grabowski od lat prowadzi z sarmatyzmem. Pierwsze dwie premiery sarmackich "re_wizji" wyrastają z doświadczeń Grabowskiego, z jego sposobu pracy z tekstem i teatralną materią - równocześnie jednak wchodzą w spór z tym, co starał się przekazać w swoich przedstawieniach.

Bez prawdziwej wódki

"Starosta kaniowski"[na zdjęciu] w reżyserii Marii Spiss przygląda się fenomenowi homo sarmaticus. Z tekstów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Michała Grabowskiego, Henryka Rzewuskiego, Seweryna Goszczyńskiego i Zofii Kossak-Szczuckiej stworzony został portret jednego z najbardziej modelowych przedstawicieli tego typu - Mikołaja Bazylego Potockiego, starosty kaniowskiego. Lubieżność, okrucieństwo i chciwość połączone z dewocyjną religijnością, szczodrością gestu i zadziwiającą zaiste fantazją - wszystko to składa się na wizerunek tyleż odrażający, co uwodzący.

Problem polega na tym, że z samego spektaklu wcale to nie wynika. Spiss wyreżyserowała zgrabny, lekki, naprawdę zabawny spektakl. Pod wieloma względami nawiązuje on do konwencji, którą przed laty zaproponował Grabowski w "Opisie obyczajów". Siedmioro aktorów z ujmującą swobodą wskakuje w niezliczone role, za pomocą prostych teatralnych znaków demonstrując awanturnicze życie starosty. To ujmująca dowcipem i energią zabawa w teatr, gdzie zmiana nakrycia głowy pozwala przeistoczyć się w inną postać, a przestawienie ławy zmienia ją kolejno w konfesjonał i stół, wóz i mur zamku.

Ale choć w przedstawieniu nie brakuje wątków potencjalnie dotkliwych i kontrowersyjnych (sposoby definiowania polskości przez bohaterów, przygody Potockiego w Watykanie, fanatyzm religijny, stosunek starosty do kobiet i wszelkiego rodzaju "innych"), nie wzbudza ono głębszych emocji. A to dlatego, że wątki te zasygnalizowane zostały zbyt delikatnie, podane w formie eleganckiej i dyskretnej. Zostały wypreparowane nie tylko z tragiczności (co akurat łatwo zrozumieć), ale też ze złego smaku, dosadności, prowokacji, trywialnego, ale oczyszczającego rechotu. Mówiąc krótko - tych elementów, które decydowały o ważności spektakli Grabowskiego, zmuszającego widza, by pijąc prawdziwą wódkę, bratał się ze swoimi odrażającymi saskimi przodkami i śmiał z nadziewanych na pal hajdamaków.
(mi)

Anna R. Burzyńska
Strona Kultury nr 3
5 maja 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...