Satyra na leniwych chłopów? Nie tylko!

"Upadek pierwszych ludzi" - reż. Iwona Kempa - Teatr im. Horzycy w Toruniu

Satyra na leniwych chłopów? Nie tylko! Nowy spektakl u Horzycy niesie znacznie więcej treści
- Trochę seksistowskie! - taki komentarz z ust młodej widzki podsłuchałam w teatralnych kuluarach tuż po przedstawieniu. Seksistowskie? Można to odebrać i tak. Ale można wręcz odwrotnie.

Bo "Upadek pierwszych ludzi" Antoniego Ferencego to sztuka przewrotna. Da się ją czytać na wiele sposobów. Z osadzonej w bardzo konkretnych realiach opowiastki wywieść można uniwersalne treści. Albo przeciwnie, uznać, że to ironiczna próba pokazania, iż przełożenie uniwersaliów na codzienne życie maluczkich dać może efekt komiczny. A co do seksizmu... Można stwierdzić, że relacje między bohaterami sztuki potwierdzają odwieczne - w naszej kulturze uzasadniane boskimi wyrokami - upośledzenie społeczne kobiety. Ale można zauważyć, że oto zrobiona z żebra pomocnica Człowieka dzięki swej bystrości emancypuje się. Można wreszcie odebrać "Upadek..." jako refleksję nad rolą religii w codziennym życiu. I można po prostu jako satyryczny obrazek damsko-męskich relacji. A wszystko to przyprawione jest swoistym humorem (by wspomnieć tabliczki "Strzeż się pociągu!" wręczane przez stwórcę z marsem na czole kobiecie i mężczyźnie).

Jesteśmy na budowie warszawskiego metra. Scenograf Mirek Kaczmarek zamienił w nią małą salę Teatru Horzycy. Pośrodku, w obniżeniu wysypanym piaskiem, ułożono tory. Na nich i wokół walają się elementy konstrukcyjne, narzędzia, śmieci. Z dachu tunelu do wiadra kapie woda. Za plecami widzów, siedzących po obu stronach toru, na ekranach widać projekcje nagrań ze stacji metra. W kantorku ze sztucznymi kwiatkami, tablicami ostrzegawczymi, czajnikiem elektrycznym, itp. siedzi Zwierzchnik. Krótkofalówką porozumiewa się z Człowiekiem, pracującym przy wznoszeniu kolejnych stacji i naprawie wagonów.

Kobieta zjawia się na torach bez zapowiedzi Zwierzchnika, ale przysłana przez niego do pomocy Człowiekowi. Jest pilna i bystra. I w przeciwieństwie do Człowieka, bywa wobec Zwierzchnika niepokorna. Choć, jak on twierdzi, nie jest jeszcze dziełem skończonym. (W ogóle wszystko tu prowizoryczne. Wagony kupi się kiedyś nowe, na razie trzeba łatać ruskie z odzysku. Z powtarzającym się "grzechotszybem", czyli awarią, nie wiadomo co zrobić.) Człowiek i Kobieta pracują, aż któregoś dnia odkrywają, że są nadzy. A ściślej, odkrywają, że się różnią anatomicznie...

Części sztuki poprzedzane są - decyzją reżyserki Iwony Kempy - fragmentami z Biblii, czytanymi przez aktorów przy wtórze chóralnej muzyki. Zapewne nie po to, by wskazać palcem na jasne paralele z historią biblijną, ale by co jakiś czas przełamać groteskową konwencję i zderzyć biblijne prawdy o miejscu człowieka, kobiety i mężczyzny, z tym, co tu "na dole", realnie.

Przedstawienie jest popisem gry trojga aktorów. Kobieta to, moim zdaniem, najlepsza z dotychczasowych ról Mirosławy Sobik w toruńskim teatrze. Dzielnie partneruje jej Arkadiusz Walesiak jako Człowiek. Klasą dla siebie jest Michał Marek Ubysz jako Zwierzchnik - dobrotliwy ("on się nie gniewa, on tylko staje się smutny"), po ludzku próżny (gdy wygłasza enigmatyczne wiersze), naiwny i nieporadny (w pewnym momencie autor wkłada w jego usta fragmenty wyborczej mowy słynnego kandydata na prezydenta Białegostoku)...

Ciekawy to dramat, ciekawie pokazany na toruńskiej scenie.

Mirosława Kruczkiewicz
Nowości
22 grudnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia