Sceniczny huragan

"ZUS czyli Zalotny Uśmiech Słonia" - reż. Emilian Kamiński - Teatr Kamienica w Warszawie

Słowa, śpiew, żart, intryga, instytucja państwowa, cięgle dzwoniący telefon, miłość, alkohol, Marilyn Monroe, wielokulturowość, a nawet pogrzeb – i to wszystko na jednej scenie? Odpowiedź brzmi: TAK!

To wszystko za sprawą Teatru Kamienica i spektaklu o jakże intrygującym tytule „ZUS  czyli Zalotny Uśmiech Słonia". Twórcy spektaklu zapraszają widza do tego, aby przyjrzał się z bliska temu do czego może doprowadzić pomysł jednego człowieka i w jaki sposób może on wpłynąć na losy innych ludzi. Mowa o niejakim Eryku Słoniu (w tej roli Sambor Czarnota), który postanawia polepszyć sobie komfort życia - kosztem państwa. „Błyskotliwa" myśl, jaką jest bezpodstawne pobieranie zasiłków i rent sprawia, że zarówno Eryk Słoń, jak i bliscy jemu ludzie wsiądą na istny rollercoaster zdarzeń, z którego nie sposób będzie zejść. I całe szczęście, bo widz z każdą minutą komedii, jaka rozgrywa się na scenie, całym sobą chłonie każdą scenę i zastanawia się, „co tutaj jeszcze się wydarzy?", „kto, kogo i z kim pomyli?", „kto rzuci żartem?", „kto i kiedy wreszcie odkryje kłamstwo, które jest odpowiedzialne za tę serię pomyłek?".

„ZUS – czyli Zalotny Uśmiech Słona" to teatralne tornado, z którym jakakolwiek rutyna, znudzenie i marazm nie mają szans! Ilość wrażeń i odgrywanych scen sprawia, że każda postać jest dla widza bliska i stanowi niezbędny element tego scenicznego domina. Wszystkie wątki (mimo komizmu, tragizmu i permanentnie trwającej komedii omyłek) stanowią nierozerwalną całość.

W tym spektaklu nie sposób wyróżnić jednego artysty. W tym spektaklu należy wyróżnić wszystkich aktorów, bowiem każdy z nich wnosi nową historię i sporą dawkę humoru - angażując przy tym swój talent w pełnym wymiarze (w tym nienaganną dykcję).

Na szczególną uwagę zasługuje również kameralna scenografia (autorstwa Emiliana Kamińskiego), która w pierwszych sekundach nie sprawia wrażenia posiadającej w sobie, aż tak olbrzymiego potencjału, by udźwignąć ciężar mających się na niej rozegrać zdarzeń. Na pozór zwykła kanapa, telefon, stolik, drzwi – aż tu nagle wszystko zaczyna wirować, dzwonić, fruwać i dostarczać niesamowitych wrażeń.

Na sam koniec pragnę zwrócić uwagę na atmosferę panującą w Teatrze Kamienica. Wyjątkowe jest w nim to, że w sposób absolutnie szczery i ujmujący czuć przywiązanie twórców do miejsca, w którym pracują – ze szczególnym uwzględnieniem osoby Pana Emiliana Kamińskiego. Całe otoczenie teatru sprawia, iż widać, jak wiele pracy i zaangażowania wymagało to, aby „Kamienica" powstała. A to co stanowi największą wartość tego miejsca (z perspektywy widza) to fakt, że widzowie naprawdę są tam mile widziani. Do rzadkości należy, aby zmęczeni po spektaklu twórcy wyszli zza kurtyny i zwrócili się do widzów dziękując im za przybycie.

Życzę twórcom Teatru Kamienica, aby nie utracili tej serdeczności i życzliwości, bo właśnie takie, z pozoru drobne gesty, świadczą o klasie artysty.

Marta Pomykaj
Dziennik Teatralny Warszawa
12 czerwca 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...