Seks, władza i co dalej?

"Szewcy" - reż: Maciej Prus - Teatr Polski w Warszawie

Ponad siedemdziesiąt lat temu Stanisław Ignacy Witkiewicz wystawił ówczesnej Europie i Polsce niezwykle gorzką diagnozę i prognozę stanu upadającej ludzkości. Choć minęło już tyle lat, "Szewcy" dalej są dziełem niezwykle aktualnym, bardzo polskim i bardzo uniwersalnym. "Zepsienie" ludzkości uderza dziś równie mocno jak w dramacie Witkacego, gdzie dosłownie prokurator Scurvy zamienia się w psa o ludzkiej psychice i świadomości. Reżyser "Szewców" w Teatrze Polskim - Maciej Prus również próbuje przekonać o aktualności tego dzieła. Powstało przedstawienie oszczędne w stylistyce, wyłuskujące na plan pierwszy spośród wielu innych tematów "Szewców" wątek zdominowania mężczyzn przez kobiety.

Zakład szewski opisywany przez Witkacego został scenicznie ograniczony do długiego stołu, przy którym zasiadają szewcy pogrążeni w codziennej robocie. Rewolucja wisi na włosku, majster Sajetan Tempe (w tej roli dobry Olgierd Łukaszewicz) snuje wizje przemian. Czeladnicy (tu: Wojciech Czerwiński i Marcin Jędrzejewski) podzielają poglądy Sajetana i marzą o zemście na elicie rządzącej. Kiedy pojawia się prokurator Scurvy a za nim Księżna przedstawienie ciągle przypomina formalnie słuchowisko. Szewcy mechanicznie powtarzają uderzenia młotkiem w buty, Scurvy i Księżna zastygają w swych pozach po obu bokach stołu, od czasu do czasu okrążając go i znów zastygając. Katarzyna Stanisławska w roli zbereźnej z założenia Księżnej Zbereźnickiej jest łagodna i zwiewna niczym nieszkodliwy motylek i tak naprawdę rozkręca się dopiero w ostatniej scenie spektaklu. Jak na postać, na której skupiają się niemal wszystkie tropy interpretacyjne tego przedstawienia za mało ma w sobie tej przysłowiowej modliszki, obiektu erotycznych szaleństw, przyprawiającej o zawrót głowy femme fatale. Grający zaś prokuratora Scurvy\'iego Tomasz Borkowski daleko odbiega swym wizerunkiem od rysopisu skreślonego przez autora „Szewców”. Mimo najszczerszych chęci trudno znaleźć powód obsadzenia w tej roli przystojnego i młodego aktora. W ostatnich scenach pierwszej części przedstawienia w przestrzeń sceniczną wjeżdża podwieszana na linach metalowa klatka, jednoznacznie świadcząca o tym, że akcja przenosi się do drugiego aktu i sceny więziennej majstrów szewskich. To jedyne rozwiązanie teatralne, które na chwilę budzi tą martwą przestrzeń przedstawienia do życia.  

Choć po drugiej części wypadałoby się spodziewać kompletnej degrengolady na scenie i pogłębionych wizji katastroficznych, scenografia wprowadza nas w to samo, co było na początku. Przywiązany do nogi od stołu Scurvy-pies wobec tego jest śmiesznym i mało znaczącym elementem pośród innych trudnych do wytłumaczenia reżyserskich pomysłów w stylu gry na fortepianie i strzelania raz po raz z atrapy rewolwera do Sajetana Tempe. O ile te właśnie chwyty pradopodobnie mają oddawać chaos i kontrastowość scen, o tyle chyba sztuczność gry i kompletne odseparowanie od od akcji Hiper-robociarza i Gnębona Puczymordy nie były celowe.  

Wedle założonych tropów interpretacyjnych, nikt ostatecznie nie doszedł do władzy, bo wszyscy są zniewoleni poprzez własną płciowość, namiętność i pragnienie jej zrealizowania, czego obiektem jest Księżna. Wobec tego poważne zastrzeżenia budzi wprowadzenie w akcję sceniczną w ostatnim momencie jeszcze Kmiecia, Kmiotka i Dziwki bosej, którzy wobec wcześniejszych założeń reżysera przychodzą tutaj jakby z całkiem innej "parafii" i bynajmniej nie w takim charakterze, w jakim widział ich Witkacy. Jakby tego nie było dość, Chochoł z „Wesela” Wyspiańskiego, z którego spada słoma i okazuje się on kolejnym parszywcem we fraku, w spektaklu Prusa został ograniczony do wiązki słomy rzuconej na stół. Podobnie ten chwyt jak i decyzja reżysera wprowadzenia tych scen do spektaklu budzi szereg wątpliwości, które do końca nie zostają rozwiane. Koniec z resztą nadchodzi szybko, chłopi uciekają, a wszystkie konflikty ujarzmia niepohamowana płciowość i dość wstrząsająca wizja powszechnego zbabienia wszystkich mężczyzn. 

Pomysł uaktualnienia dramatu Witkacego poprzez analizę współczesnych ról społecznych kobiet i mężczyzn oraz relacji między nimi nie budzi zastrzeżeń i stanowi ciekawe podłoże do kolejnej adaptacji scenicznej „Szewców”. W przypadku realizacji Prusa na dobrym pomyśle jednak się skończyło. Zabrakło rozwiązań inscenizacyjnych, scenograficznych i choreograficznych, a zatem wizji teatru, która ten trop interpretacyjny byłaby w stanie przekazać. W większości dobrze zagrane postaci przez aktorów nie uratują przedstawienia, które u swych podstaw nie ma jasno określonego kierunku działań.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny
11 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia