Seks

"Kto się boi Virginii Woolf?" - reż. Jacek Poniedziałek - Teatr Polonia w Warszawie

Motto: "Wolę się kojarzyć z seksem niż z geriatrią" (Ewa Kasprzyk)

Oni uczą na uczelni, one siedzą w domu. Wypiwszy, wychyliwszy, nawet TACY LUDZIE zaczynają mówić prawdę, ale paradoksalnie chcecie to usłyszeć.

Do Teatru Polonia chodzę, tak jak wszyscy, na Krystynę Jandę i gwiazdy przyboczne. Choć o Draczu i o Kasprzyk nie powiem "przyboczne". Ale rozszerzając, po to w ogóle jeżdżę do stolicy, na to, co stolica oferuje najlepszego, na duże nazwiska. W Krakowie nawet jeśli ktoś ma duże, jest tylko z Krakowa.

W Teatrze Powszechnym, w tej gorszej dzielnicy, gorzej im idzie z wyrabianiem marki, bo kojarzycie Arkadiusza Brykalskiego lub Klarę Bielawkę? Ja bardziej niż kojarzę, ale Was się pytam. No i proszę. A w "Klątwie" zagrali! Po tej bombie atomowej tylko Julia Wyszyńska "dostała nazwiska", które zresztą ma i miała, że tak powiem, kanoniczne.

Spektakl, na który przyjechałem oglądać, to "Kto się boi Virginii Woolf?" w reżyserii Poniedziałka. Środek lata, grają, jadę - "nie mnie dwa razy taką rzecz powtarzać". Jacek Poniedziałek w roli reżysera ma średnią opinię, bo jest średnim reżyserem... Ale w tym wypadku średni nie znaczy, że "średni teatr", tylko "teatr środka". Polonia jest sceną sto procent aktorską, dyrektorka aktorka, reżyser aktorka, no dosłownie wszystko pod nich, scenografia przemyka gdzieś tam pod ścianami. I w takim układzie przedstawienie jak powyższe, bardziej zagrane niż wyreżyserowane, jest nawet na miejscu.

Przedstawienie jest SPOKO, a Kasprzyk jest BOSKA. Znam i uwielbiam od lat 80., czyli odkąd żyję, od "kawa, herbata, mleko czy kakao". Ewa Kasprzyk w "Virginii" jest królową nocy, bo to się w nocy odbywa, nawet "wczesnym świtem", jak twierdzi jej postać. Jest MILF-em, cougarem, bombą, symbolem (zgadnijcie czego), kocicą, wampem, cziką, APARATKĄ - ale w finale już w ogóle tym nie jest, tylko kruchą, przestraszoną, niegroźną osóbką. Czyli, w skrócie mówiąc, aktorka. Cały spektakl czekamy, żeby nam odpowiedziała na pytanie z tytułu, i gdyby zepsuła to jedno zdanie na koniec...

HR Polonii ciekawie myśli o tak zwanym tle: dosłownie. Tło jest tłem. Aktorzy w tle średnio dają radę i na tym tle plan pierwszy jest jeszcze bardziej pierwszy. Na przykład Antoni Pawlicki ciekawie odpala: odgrywa, że jest odpalane. Nie wiem, jak on to robi, on sam chyba nie wie, ale wychodzi okropnie. Metoda aktorska "Brecht/ kino polskie/ reklama piwa/ ale tutaj się nie wytnie!" Kasprzyk tak go ogrywa/załatwia/robi/upstage, że aż miło. Choć oczywiście to tylko jego postać, która jest miłym w wyglądzie, ale jednak mopem.

Krzysztof Dracz, znany mi raczej z ról tak zwanych dramatycznych, wielkich, a zwłaszcza u Strzępki (Jakub Szela, Ignacy Skorupka, Kum Kaplica), potrafi z trzech zdań wyciosać monodram. Umie obrócić nastrój i zepsuć zabawę, a my uznajemy, że "tak nawet lepiej". Koledzy aktorzy muszą mieć z nim problem. Tu impreza, głupie gadki, klimat Bagateli, czy co tam jest warszawskim odpowiednikiem tej krakowskiej budy, a nagle on wyjeżdża z tekstem o chowaniu butelek i niepodpalaniu, jakby mówił monolog Ryszarda III.

Gdyby świat akademicki składał się z tak pięknych, seksownych i uroczych osób jak Burton i Taylor lub jak Dracz i Kasprzyk, miałbym o nim lepsze zdanie.

"Virginię Woolf" lubię i w teatrze, i w wersji filmowej za klasyczną dramaturgię, której się już nie uprawia, bo to zawsze łatwiej walnąć "instalację", niż zrobić ręce i nogi. Zastanawiam się, czy to nie ten właśnie dramat rozpoczął tradycję "czwórek". Por. "Bliżej", "Bóg mordu", wszystkie sztuki w Bagateli, obraz Chełmońskiego. Potem się to wyrodziło w "zdradzanie na krzyż". W zasadzie Bagatela to jest teatr dla swingersów.

PS W tytule recenzji nawiązuję do motta, ale ponadto generuję kliki, zgodnie z zasadą: kiedy chcesz trafić do ludzi, ale nie masz czym.

PS 2 Odrodził się kluczowy fanpage polskiego teatru, "Pilne: Krystian Lupa powiedział". Uprawiają branżowe śmieszki, ale myślę, że niebranża też może się chichrać. Przez ostatni sezon naprawdę nie było z czego. Pamiętamy również, co nam obiecuje Stary Teatr po wakacjach. Choć nadchodzi jesień, dla teatru idzie wiosna.

Maciej Stroiński
Przekrój online
31 sierpnia 2018

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...