Sen na jawie

"Sen nocy letniej" - reż. Artur Tyszkiewicz - Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

Szekspir od zawsze dzielił twórców teatralnych: jedni przedstawiali go klasycznie, drudzy uwspółcześniali jego sztuki. W lubelskim ,,Śnie nocy letniej" postawiono na współczesność. W spektaklu w reżyserii Artura Tyszkiewicza Puk, przypominający bardziej demona niż leśnego ducha, udowadnia, że świat realny i fantastyczny łączy się za sprawą zamknięcia oczu. Sny głównych bohaterów przypominają raczej koszmary, po których rezygnacja z ukrytych pragnień wydaje się być dobrym rozwiązaniem.

Główna akcja opiera się na historii trzech par: Hermii i Lizandra, Demetriusza i Heleny oraz króla i królowej elfów – Oberona i Tytanii. Ojciec Hermii nie zgadza się na małżeństwo córki, więc ta z ukochanym ucieka do lasu, w ślad za nią podąża Demetriusz. Mężczyznę śledzi wciąż odrzucana przez niego Helena. Kiedy w świat ludzi ingerują Oberon i Puk, leśne elfy, sytuacja komplikuje się. Demetriusz i Lizander pomyłkowo zostają poddani działaniom magicznego płynu i zakochują się w Helenie. Rozpoczyna się kłótnia. Antidotum na magiczny płyn powoduje, że po przebudzeniu wszyscy twierdzą, że to, co im się przytrafiło, musiało być tylko snem.

W spektaklu największą porcję humoru dostarcza przede wszystkim grupa teatralna stworzona przez rzemieślników. Członkowie zespołu Podszewki (Wojciech Rusin) ubrani w poplamione kombinezony i kraciaste koszule wyglądają jak współcześni robotnicy na budowie. Na początku, onieśmieleni dmuchają w mikrofony, drapią się po głowach. Mają zamiar zagrać tragedię o Pyramie i Tyzbe, najśmieszniejszą parodię teatru wszechczasów. Nie muszą nic mówić, samym wyglądem i mimiką (przybierają niezbyt inteligentny wyraz twarzy) bawią. Ich przygotowania do inscenizacji stanowią równorzędny wątek spektaklu.

Początkowym fragmentom lubelskiego przedstawienia (nie licząc rozpoczęcia) brakuje dynamizmu. Para królewska, zbyt sztuczna i wyniosła, raczej irytuje niż intryguje. Wpisując się w nurt dyskusji o równouprawnieniu i gender zniewieściały Tezeusz (Krzysztof Olchawa) występuje w sukni ślubnej, a Hipolita (Hanka Brulińska), bardziej męska niż kobieca, w stroju myśliwego. Pojawia się także Chór, który przy akompaniamencie wiolonczeli i waltorni, nuci marsz Mendelsona, przygotowując się do ceremonii zaślubin króla i królowej. Jego obecność wydaje się zbyteczna, przy i tak obfitej oprawie muzycznej. Z epizodycznych postaci nie sposób pominąć ojca Hermii, Egeusza, w którego postać wcielił się Jerzy Rogalski. Udowadnia, że można pokazać dobre aktorstwo, mając nawet niewielką rolę.

Gdy akcja spektaklu za sprawą Puka (Przemysław Stippa, aktor Teatru Narodowego w Warszawie) przenosi się w świat leśnych duchów, przedstawienie zyskuje właściwie tempo. Aktor wychodzi na scenę w masce, ubrany na czarno. Wykonuje precyzyjne i powtarzalne gesty, ani na chwilę nie gubi rytmu gry. Swoją postacią spaja akcję, występuje niemal w każdej scenie, z łatwością przenika z jednego świata do drugiego. Jest łącznikiem między tym, co rzeczywiste a fantastyczne. Raz przedrzeźnia swego pana, to znów staje się współczesnym diabłem, który przez przypadek miesza losy ludzi. W krzywym zwierciadle snów Puk zamazuje kontury rzeczywistości i nic nie jest już tak oczywiste jak wcześniej.

Tytania (Joanna Morawska), w adaptacji Tyszkiewicza, nie jest przepiękną królową elfów, a divą w sędziwym wieku, o której świat powoli zapomina. Wciąż wierząca w swoją dawną sławę, nie potrafi pogodzić z upływającym czasem, bezmyślnie zakochuje się w dużo młodszym Demetriuszu. Morawska w roli królowej elfów akcentuje przedniojęzykowe „ł" niczym dawne ikony teatru z lat 30. W komiczny sposób staje się karykaturą minionych sław. W końcu ze starością podaje sobie rękę na zgodę, na dowód tego tańczy z Oberonem (Janusz Łagodziński) w rytm starego utworu ,,Pamiętasz, była jesień". Interpretacja szekspirowskiej postaci w wykonaniu Morawskiej może się podobać.

Król elfów, ubrany w smoking z melonikiem i laską, wygląda jak dżentelmen z dawnych lat i jak w żadnej innej adaptacji pasuje do Tytani. Leśne duchy, towarzyszące królewskiej parze, to starsi ludzie, którzy poruszają się z trudnością i niezgrabnością. Zmiany w interpretacji dworu królowej Tytani wydają się być trafnym zabiegiem, świadczącym o konsekwencji w budowaniu scenicznego obrazu świata elfów. Leśne postaci nie ucieleśniają idei absurdalności, tak jak to było u Szekspira, pokazują raczej, że każdy sen kiedyś się kończy.

Wśród dworzan Tytanii ważnym punktem jest Paź, grany przez śpiewającego kontraltem Piotra Olecha. Jego błyszczący, mieniący się srebrem kostium dzięki zmianom światła, przybiera różne kolory. Czasem ma się wrażenie, że Olech gra rolę księżyca, który w sztuce Szekspira jest najważniejszym patronem ludzi i elfów. Symbolizuje nieobliczalną zmienność. Śpiew Olecha jest jednym z najlepszych elementów muzycznych spektaklu. Muzyka w ,,Śnie nocy letniej" odgrywa istotną rolę, zwłaszcza w scenach dotyczących leśnych stworów podkreśla oniryczny charakter ich świata i stanowi idealne tło do zaprezentowania fantastycznych elementów. Dźwięki nabudowują magię spektaklu, nawet sok z tajemniczego kwiatu to nie płyn, a dzwoneczek.

Centralny punkt scenografii Jana Kozikowskiego stanowi ściana z ogromnymi myśliwskimi trofeami w postaci wypchanych głów jeleni i poroży łosi. Na środku przestrzeni gry ustawiono drewniany podest, prowadzący do drzwi, którymi aktorzy wchodzą na scenę. Resztę powierzchni pokrywa sztuczny trawnik. Kiedy akcja toczy się tuż przy widowni, klimat myśliwskiej leśniczówki nie przeszkadza. W innych fragmentach, zwłaszcza tych z udziałem książęcej pary, scenografia przytłacza, niszcząc oniryczny klimat przedstawienia.

Lizander (Paweł Kos), Hermia (Halszka Lehman), Helena (Marta Sroka) i Demetriusz (Daniel Salman) ubrani w schludne granatowe mundurki, przypominają studentów elitarnych brytyjskich szkół. Choć momentami brakuje im wiarygodności w prezentowaniu klasycznego, szekspirowskiego tekstu, uwagę zwraca sposób pomieszania tragedii i komedii w ich wykonaniu. Bohaterowie, którzy pod wpływem magicznego soku zakochują się w niewłaściwych osobach, padają na ziemię, trzęsąc się, wiją się w przesadnych konwulsjach, w końcu zdejmują kostiumy. Miłość odczuwają jak objaw choroby i nie ma w tym żadnego patosu. Sen tłumi ich miłosne zapały, a po przebudzeniu z dawnych pragnień nic nie zostaje. Scena ta, wyraźnie podkreślona przez ogłuszającą muzykę, wydaje się kulminacyjnym momentem spektaklu.

Szekspir w swoich utworach stosował motyw teatru w teatrze. Ilustracją tego chwytu w lubelskim przedstawieniu miało być oczekiwanie na wystawienie sztuki o Pyramie i Tyzbe. Nowo zaślubione pary patrzą w milczeniu w stronę publiczności. Role zamieniają się, teraz aktorami staje się publiczność. Nie wydaje się jednak, aby ten zabieg miał cel, zwłaszcza, że publiczność nie rozczytuje go. Lepszym rozwiązaniem mogłoby okazać się wykorzystanie tego chwytu przy jednoczesnym pominięciu końcowego występu grupy rzemieślników. Wówczas widownia stałaby się amatorami, którzy chcą robić teatr. Tymczasem zespół Podszewki dopiero rozpoczyna przedstawienie. Ich paraspektakl, odarty z jakiejkolwiek iluzji, przypomina raczej kabaret, mniej lub bardziej śmieszny. Reżyser tragedię odgrywaną przez rzemieślników postanowił oprawić rytmami disco polo i rapu. Chciał zakpić z dzisiejszej, masowej rozrywki, tymczasem to przekaz teatralny zakrawał o infantylność. Przygotowania do spektaklu okazały się ciekawsze niż samo przedstawienie.

W tragediach Szekspira nietrudno odnaleźć motywy komiczne, a w komediach gorzką prawdę. Twórcy ,,Snu nocy letniej" w teatrze Osterwy przedstawienie budują na dysonansach, które niekiedy ścierają się zbyt gwałtownie. Mimo to motyw snu - głównie za sprawą nadzwyczajnej gry Przemysława Stippy - wciąż ujawnia prawdę o człowieku i skutecznie zaciera kontury między tym, co oniryczne a rzeczywiste. Świat rozumiany jako teatr jest zabawką w rękach nierzeczywistych postaci. Każdy sen jednak, jeżeli trwa zbyt długo, zamienia się w koszmar.

 

Aleksandra Pucułek
Dziennik Teatralny Lublin
6 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia