Sen Polaków o wolności
"Wesele" jest jednym z najlepszych dwudziestowiecznych utworów dramatycznych, punktem odniesienia dla wielu następnych tekstów oraz twórców, a przede wszystkim palimpsestem, który wciąż jest niezwykle aktualny i inspirujący. Myślenie Wyspiańskiego o Polsce, jego ukazanie, że niewola panowała nie tylko w aspekcie politycznym, lecz także mentalnym i duchowym to istna psychoanaliza zbiorowej pamięci.Spektakl Gezy Bodolaya różni się od innych ostatnio zrealizowanych, uwspółcześnionych dramatów Wyspiańskiego ("Wesele" Zadary czy "Albośmy to jacy, tacy.." Cieplaka). Przede wszystkim operuje on oryginalnym tekstem dramatu, nie wprowadza aktualizacji na poziomie tekstu. Zachowana zostaje chronologia oraz podział na trzy akty. Jednak bohaterowie i sceneria, w której się znajdują, jest na wskroś współczesna. Synkretyzm przeszłości i teraźniejszości sygnalizuje nam brak jakiejkolwiek zmiany w myśleniu polskiego społeczeństwa. Ten sam marazm, niemożność działania, a raczej działanie pozorne, którego katalizatorem jest alkohol, panowało na początku XX, jak i XXI wieku. Wesele odbywa się w jaskrawym, niemal plastikowym pomieszczeniu, przywołującym na myśl pokoje z najnowszych i najmodniejszych katalogów. Bohaterowie, już od pierwszej sceny, w której chodzą i śpiewają tradycyjne piosenki, ukazani są jako zbiorowość. Nie ma tu głównego bohatera, gra jest (i do końca pozostanie) zespołowa, ukazując brak zindywidualizowania postaci oraz myślenie o nich w kategorii społeczeństwa. Ważny jest tu rytm, cały pierwszy akt opiera się na wejściach i wyjściach bohaterów, tworzących harmonijną melodię tekstu i ruchu. W drugiej części przedstawienia nastąpi zmiana, tempo będzie stopniowo zwalniać, aż do momentu chocholego tańca - powolnego, leniwego, niemal somnambulicznego kołysania się i tupotu nóg. Bodolay przede wszystkim wyszydza brak autentyczności bohaterów. Ważne są postacie Racheli i Poety, którzy uciekają przed realnością w poetyzację życia. Ich rozmowa miejscami tchnie sztucznym patosem, zaciera się granica pomiędzy życiem a sztuką. Reżyser ukazuje, że wszystko to "lalki, szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki", a bohaterowie są w rzeczywistości tylko marionetkami. Dają się manipulować, żyją "na pokaz", czego znakiem jest już sam ślub Pana Młodego z niewykształconą i nieco prymitywną chłopką. Zachowując te demonstrowane pozy, nie mają szans na odzyskanie wolności- ani narodu, ani własnej. Ciekawe jest także przedstawienie zjaw nawiedzających bohaterów. W spektaklu nie pada jedno ze słynniejszych zdań "Wesela": "Co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach". Te bowiem nie wydają się wytworami ich podświadomości, przeszłości. Zjawy dosłownie wychodzą z obrazów, by poruszać się na tej samej przestrzeni, co bohaterowie. Są to upiory narodowej pamięci, nie zaś wytwory indywidualnej jaźni. Dlatego do minimum została zredukowana postać widma nawiedzającego Marysię, lecz uwaga została skupiona na tych zjawach, które obrazują polską historiozofię, są symbolem wielkości tradycji i jej utrat. Ważna jest także scena Gospodarza, który po nawiedzeniu przez Wernyhorę, próbuje przypomnieć sobie tę wizytę. Gospodarz to potencjalny materiał na przywódcę powstania, jednak nie może on dojść do siebie, tkwi zawieszony pomiędzy realnością a snem. Tego rozdarcia do końca spektaklu nie uda już mu się zniwelować. Zjawy, które ukazują się bohaterom są ukazane jak przybysze z innego czasu, historycznego świata. Stańczyk czy Hetman dokładnie odzwierciedlają nasze o nich wyobrażenia, reżyser nie wprowadził ich na zasadzie symbolu czy metafory. Powiększa to dystans, przepaść mentalną, jaka je dzieli z bohaterami. Dlatego uczestnicy wesela zaczną tańczyć jak zahipnotyzowani ostatni taniec. Potwierdzą w ten sposób nieumiejętność walki, tkwienie w stereotypach i niemożność zerwania powtarzalności błędnego koła. Stanisław Brzozowski napisał po premierze "Wesela" Wyspiańskiego: "Myśl polski została rażona w samo serce piorunem "Wesela" i gdyby miała serce, padłaby trupem. Ale żywe trupy klaszczą i cieszą się". Dramat ten nic nie stracił na swej aktualności od tamtego czasu, co bardzo wymownie ukazał spektakl Gezy Bodolaya. Błąd tkwi w braku siły tej inscenizacji czy też rzeczywiście nie mamy już serca? Teatr Słowackiego w Krakowie Stanisław Wyspiański "Wesele" Reżyseria Bodolay Scenografia János Mira Kostiumy Diana Marszałek Muzyka Stanisław Radwan Konsultacje W Dziedzinie Ruchu Scenicznego Krzysztof Jędrysek Asystent Reżysera Olga Kobus, Rafał Dziwisz Obsada: Gospodarz Tomasz Międzik Gospodyni Joanna Mastalerz Pan Młody Grzegorz Mielczarek Panna Młoda Marta Waldera Ojciec / Dziad Feliks Szajnert Jasiek Krzysztof Piątkowski Poeta Tomasz Wysocki Dziennikarz Rafał Dziwisz Nos Marcin Kuźmiński Ksiądz Maciej Jackowski Maryna Marta Konarska Radczyni Bożena Adamek Zosia Natalia Strzelecka Haneczka Karolina Kominek Czepiec Wojciech Skibiński Czepcowa / Klimina Ewa Worytkiewicz Staszek / Kuba / Kasper Grzegorz Łukawski Rachel Barbara Kurzaj Stańczyk Sławomir Rokita Hetman Krzysztof Jędrysek Rycerz Czarny Tadeusz Zięba Upiór Jerzy Światłoń Kasia Kornelia Trawkowska (PWST) Isia Zuzanna Pankowska/Julia Śmigielska muzycy: Halina Jarczyk - skrzypce Piotr Grodeck - kontrabas Inspicjent Iwona Cieślik