Setne przedstawienie

"Trzy razy Piaf" - reż: Artur Barciś - Teatr im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wlkp.

Karolina Miłkowska, Marzena Wieczorek i Anna Łaniewska po raz setny udowodniły w sobotni wieczór w Teatrze Osterwy, że muzyczny spektakl "Trzy razy Piaf" to najlepszy gorzowski "produkt eksportowy"

Karolina Miłkowska, czyli Piaf na początku kariery. Nieoszlifowany diament i...
Jak w piosence, Artur Barciś może powiedzieć dzisiaj "Je ne regrette rien", niczego nie żałuję. To znaczy, tego, że przed dwoma laty zgodził się wystawić swój spektakl "Trzy razy Piaf" właśnie w Teatrze Osterwy. - Absolutnie nie żałuję. Jestem szczęśliwy, bo widzę, że przedstawienie po stu wydaniach nabrało blasku. Ono dojrzało.

W teatrze spektakl po pewnym czasie się zwykle dewaluuje. Aktorzy przyzwyczajają się, trochę demoralizują się brawami. Nie jest to już takie ekscytujące. A tutaj to się nie zdarzyło. Widzę po dziewczynach, jak one reagują, jak przeżywają. Dzwonią do mnie, że są w Berlinie, że "standing ovations" itp. To jest dla nich ciągle coś bardzo ważnego. To widać, i to bije ze sceny - powiedział "Gazecie" po sobotnim spektaklu jego reżyser Artur Barciś. "Trzy razy Piaf" to niezwykłe przedstawienie. Składa się wyłącznie z piosenek, ale nie jest to recital. To spektakl. Aktorki śpiewają i jednocześnie interpretują utwory. Przenoszą widzów do paryskiej kawiarni z lat 50. i wyrażają to, co jest poza melodią i tekstem: płynące z miłości tęsknotę, smutek i radość. I trzeba przyznać, że robią to świetnie.

- Twierdzę, że aktor nie jest po to, aby występować, ale żeby zachwycać. Wy zachwycacie i dziękuję wam za to - mówił reżyser do gorzowskich aktorek po setnym przedstawieniu. A aktorki naprawdę potrafią zachwycić. Zarówno Karolina Miłkowska - Piaf na początku kariery, ten nieoszlifowany diament i wróbelek z paryskiego bruku, Marzena Wieczorek - Piaf zakochana, mocna, pewna siebie i wreszcie rewelacyjna, przejmująca i pełna ekspresji Anna Łaniewska, jako trzecie wcielenie wielkiej artystki.

Ten spektakl warto obejrzeć ponownie, trzy razy lub więcej, aby za każdym razem odkryć i dać się ponieść innej kreacji. A ponadto jest ten spektakl niesamowicie przyjemną propozycją dla każdego widza i nieczęstą przecież okazją, aby samemu "zagrać" w przedstawieniu. Atmosferę tej paryskiej kawiarni tworzą bowiem niezwykle trafnie dobrana scenografia i sama publiczność, która siedzi przy stolikach oświetlonych lampkami z czerwonymi abażurami. - Te stoliki grają, są elementem dramaturgii. A lampki przygasają, gdy są naloty na Paryż. To wszystko tworzy nastrój - opowiada Jan Tomaszewicz. Bez wątpienia niezwykłe jest też wnętrze Teatru Letniego, z ceglanymi ścianami, z oknami, która sprawiają wrażenie, że oto w tle jest paryska ulica. - Jeszcze przed remontem wyobraziłem sobie tu właśnie spektakl, który wcześniej oglądałem w Teatrze Ateneum. I dlatego zaproponowałem Arturowi Barcisiowi, żeby zrobił go również u nas - mówi Tomaszewicz. Jednak przede wszystkim ten sukces przedstawienia zapewnia świetne wykonanie, dobór aktorek i sam pomysł. Okazuje się, że niekoniecznie trzeba do Gorzowa sprowadzać znane z telewizji twarze, aby sprzedać bilety. Na "Trzy razy Piaf" teatr ma zapewnioną widownię na wiele tygodni do przodu.

Spektakl był pokazywany w rożnych teatrach w Polsce, a np. do Koszalina zapraszają go ponownie. Święcił również sukcesy w Niemczech m.in. we Frankfurcie i w Berlinie. - Występowaliśmy w znanym klubie jazzowym. I nasze dziewczyny sześć razy bisowały. Dostały owację na stojąco. A przecież spektakl jest po polsku. Niemcy nie rozumiejąc słów, czuli ten klimat, tę artystyczną wagę spektaklu - mówi dyr. Tomaszewicz. I obiecuje, że w przyszłym roku spektakl pojedzie do Francji i "gorzowskie Piaf" będzie miała okazję usłyszeć publiczność w Paryżu.

Dariusz Barański
Gazeta Wyborcza Gorzów Wielkopolski
13 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...