Sewerynalia, czyli mamy teatr na kryzys

"Dowód" Teatr Polonia w Warszawie

Obejrzeliśmy w Teatrze Muzycznym w Gdyni obsypany nagrodami (w tym Pulitzerem w 2001 roku) "Dowód" Davida Auburna, sfilmowany parę lat później z Anthonym Hopkinsem i Gwyneth Paltrow w głównych rolach; słowem hit. Arcydzieło popkultury.

W warszawskim Teatrze Polonia, skąd został do Gdyni ściągnięty, też zagrany został przez gwiazdy. Jest ich trzy czwarte w obsadzie: Andrzej Seweryn i jego (z Jandą) córka Maria grają sceniczne postaci ojca i córki, Joanna Trzepiecińska gra drugą córkę i tylko zakochany w pierwszej student Hal jest wymienny: gra go to Łukasz Simlat, to - jak w Gdyni - Marcin Perchuć. I też nie ustępuje gwiazdom.

"Dowód" jako narrację trudno na bieżąco śledzić, bo nie jest budowany z precyzją kryminału (choć czerpie z jego konstrukcji) i być niezbicie pewnym: ojciec to geniusz czy szaleniec, umarł był, czy jakoś pokątnie żyje, naprawdę kontaktuje się z żywymi, czy tylko poprzez chorą głowę córki itd. "Dowód" to również rzeczywistość gwiazdorskiej obsady, ściągającej komplety (w Gdyni trzy), rzeczywistość popkultury podnosząca widownię z miejsc do owacji. To także rzeczywistość niskoobsadowej sztuki, zdolnej zarobić na siebie, możliwej do przemieszczenia poza rodzimy teatr (skromna scenografia) itp. Teatr na czas kryzysu.

Ktoś powiedział, że to typowo broadwayowski teatr "gadany", psychologiczny, poszukujący zręcznie napisanych partytur dla wielkich, popularnych aktorów, i miał całkowitą rację. Jest więc to teatr rodzinny i poniekąd plotkarski, któremu przynajmniej trudno byłoby się od rodzinno-plotkarskich smaczków uwolnić, o ile by tego chciał. A chyba nie chce. I dobrze mu w tej aurze.

Główny nurt "Dowodu" rozgrywa się pomiędzy ojcem, genialnym, ale chyba oszalałym matematykiem (Andrzej Seweryn), oraz opiekującą się nim córką Catherine (Maria Seweryn), i jest aktorskim popisem Sewerynówny. Nawet ojciec - trudno powiedzieć, czy z ochotą - ustępuje jej pola, choć to pierwsza jego polska rola od 28 lat. Podwójna rola, bowiem jest również reżyserem przedstawienia.

Przesłanie sztuki jest niezbyt wyraziste. Każdy może wyjść z teatru ze swoim "Dowodem" w kieszeni. Na przykład z myślą, że warto niekiedy zaufać komuś na słowo, a nie poddawać go różnorakim ekspertyzom mającym dowieść jego prawdziwości bądź fałszywości.

Tadeusz Skutnik
POLSKA Dziennik Bałtycki
5 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...