Skąd i dokąd idzie Teodor Hoppe?

"Teodor Hoppe idzie do nieba" - aut. Iwona Partyka - Wydawnictwo Amaltea

Jeśli kiedyś udasz się na wędrówkę po Kaszubach, być może na jednej z dróg spotkasz Teodora Hoppe. Zatrzymaj się i posłuchaj jego opowieści. Jej moc zmieni twoje spojrzenie na życie. I jeśli jej zakończenie rozbije cię na tysiąc kawałków, nie martw się. To właśnie z nich poskładasz jego i twój świat na nowo.

Świat zamknięty w kształcie gruszki. Przypomina nieco szklaną retortę. Zupełnie jak świat Teodora, w którym zamknęło go jego kalectwo. A na dole ziemia, a jej kolor kojarzy mu się z piaskiem na plaży, do którego tak tęsknił i któregoś dnia wreszcie zobaczył. Jest też wyraźnie zaznaczony zielonymi pikselami obszar Kaszub. To miejsce, które go ukształtowało, to jego mała ojczyzna. Jest i czerwone serce. To jest serce Teodora przepełnione wobec ludzi, zwierząt i przyrody bezgraniczną miłością. A w górze gruszki jest i błękitne niebo. Bo jeśli istnieje sprawiedliwość i tolerancja to z pewnością właśnie w nim. Sama zaś gruszka ma niebagatelne dla fabuły znaczenie, bo jej historia, niczym przypowieść, w rodzinie Teodora przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Tak autorka okładki, Urszula Koza, wizualizuje i zapowiada fabułę powieści „Teodor Hoppe idzie do nieba" Iwony Partyki.

Autorka świat przedstawiony w książce rozpoczyna cytatem z wiersza „Dwie fletnie" przełożonym przez Leopolda Staffa z poezji chińskiej. Prawdopodobnie jednak jest to tłumaczenie z języka francuskiego. Ta liryczna w klimacie translatorska destylacja wprowadza czytelnika w sens powieści. Niczym w retorcie alchemika mieszać się w niej będą ludzkie losy jak dźwięki fletni. Jeden będzie odpowiadać drugiemu i wzajemnie będą się uzupełniać. Ale ta paralela ujmuje także świat ludzki i zwierzęcy, realny i nadrealny. Ujmuje również nieustanną konfrontację pomiędzy Dobrem a Złem, pomiędzy miłością i nienawiścią, pomiędzy brakiem akceptacji a tolerancją. A nad wszystkim rozpościera się Natura, która staje się swoistym panaceum na ludzkie niedoskonałości i popełniane złe czyny.

Iwona Partyka po raz kolejny udowadnia, w jak fantastyczny sposób panuje nad literacką materią. Dla tytułowego Teodora, wybiera narrację w pierwszej osobie i dzięki temu staje się on jednocześnie bohaterem opowiadanej historii. Bo Teodor opowiada swoje życie. Bardzo skomplikowane emocjonalnie, rodzinnie, społecznie, historycznie. Jego fizyczna ułomność wyznaczyła mu od urodzenia pozycję „innego" wyśmiewanego, we wsi i poza jej opłotkami. Garb naznaczył go na zawsze, ale też nauczył wielu ustępliwych zachowań, które mu w wielu sytuacjach uratowały życie. Przegrał tylko w jednej...

Ale o tym wszystkim on sam opowiada czytelnikowi. Bo Teodor pojawia się na drodze, na której spotyka Dettlaffa, którego zna od dziecka. Ten daje mu świnię i Teodor idzie z nią dalej. I tak rozpoczyna się motyw drogi. Ale to w prozie Iwony Partyki byłoby zbyt proste. Teodor idzie do zamierzonego celu. Tak, to w istocie rzeczy jest podróż, ale ma ona jeszcze dodatkowy wymiar. A jest nim czas. To wyprawa w czasie, podczas której Teodor mówi o swoim życiu. Cofa się do dzieciństwa, przywołuje zdarzenia. Chwilami wydaje się, że opowiada o nich na zasadzie skojarzeń, czy własnych przemyśleń. Ale jak on opowiada! Dawno nie czytałam powieści, w której narracja byłaby poprowadzona w tak lekki stylistycznie, a jednocześnie tak bardzo głęboki filozoficznie sposób. Rzec by można, że to całe opowiadane przez Teodora życie rodzi się w jego głowie podczas pokonywanej drogi. Te wszystkie zdarzenia, o których opowiada czytelnikowi wyłaniają się z jego pamięci, z jego emocji niczym obrazy, opisywane przez niego przepięknym poetyckim językiem. Bogatym w ludową mądrość, we wrażliwość na otaczający świat. Mnogość porównań, epitetów, przenośni w narracji nadaje realnemu światu metafizyczny wymiar. Wiele przemyśleń głównego bohatera przemawia do wyobraźni czytającego i rodzi się spostrzeżenie, czy przypadkiem nie pokazuje mu jak inni odbierają świat, w którym i on żyje.

Taki oto jest główny bohater. Pomimo pogardy, z jaką się spotyka z powodu swego garbu, walczy o prawo do miłości, do szczęścia, tak jak inni „normalni" ludzie. Także by obronić siebie, wypracowuje takie metody na życie, które pozwalają mu w nim uczestniczyć. Jakże wiele można się od niego nauczyć. Ale w tej podróży, bo przecież zmierza w niej do własnego domu, w którym jest jego żona i córeczka, towarzyszy mu świnia, a potem na zasadzie kontrastu i mały delikatny rudzik. Nie bez powodu Iwona Partyka wybiera te zwierzęta. Dzięki temu zabiegowi świnia nabiera cech, które odkrywają jej prawdziwe wnętrze, wysyłające wiele sygnałów o tym, że potrafi dotrzymać kroku człowiekowi. Rudzik zaś urasta do symbolu wzbudzającego u człowieka potrzebę chronienia go i roztaczania nad nim opieki.

Także topografia miejsc, o których opowiada Teodor, ma swoją historię. I wojna światowa, potem wyznaczanie granic i związane z tym historyczno-społeczne perturbacje utrudniające życie mieszkańcom, którym nagle została odebrana wspólnota i zostali od siebie oddzieleni. Bardzo plastycznie Iwona Partyka opisuje miejsca, w których bywał Teodor. Architektura, kamienice, domy, wystawy sklepowe, a także i przestrzeń wsi kaszubskiej to prawdziwe literackie perełki zapisu miejsc prawdziwych.

Jest i II wojna światowa, podczas której Teodor ukrywa się przed Niemcami w wykopanej niedaleko domu jamie-ziemiance. Lecz najtragiczniejsze zdarzenie dotknie jego rodzinę z zupełnie innej strony. To punkt kulminacyjny powieści. To fenomenalne literacko, w stylu wielkich mistrzów literatury, rozwiązanie akcji, które niczym wulkan wywołuje u czytającego emocje najwyższego stopnia. I to, o czym opowiada dalej Teodor jest kompletnym zaskoczeniem związanym z kompozycją i zdarzeniami na osi czasu tej niezwykłej fabuły. Który ze światów, przez który idzie Teodor jest prawdziwy?

Narracja w pierwszej osobie sprawia, że czytający „wsłuchuje się" w to, o czym opowiada Teodor. „Słyszy" jego słowa, wczuwa się w nie emocjonalnie, a jego mądrości i filozofię zaczyna odnosić do własnego postrzegania świata. I dalej. To jedna z nielicznych książek, idealnie wpisująca się w nurt realizmu magicznego. Jest także nie pozbawiona poczucia humoru. Tego najwyższej klasy. Inteligentnego, wywołującego uśmiech połączony z refleksją. Brawa dla Iwony Partyki!
__

Teodor Hoppe idzie do nieba – Iwona Partyka; Wydawnictwo: Amaltea; Wrocław 2020; Redakcja: Elżbieta Żukowska; Projekt okładki: Urszula Koza; Okładka: miękka ze skrzydełkami; Format: 205 x 130 mm; Liczba stron: 297; ISBN 978 83 65989 13 0.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
14 września 2020
Portrety
Iwona Partyka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...