Skala wstydu według Aurory Lubos, czyli "Akty"

Majowy pokaz performansu początkiem mini-tournee artystki po Polsce.

Definicje: zespół reakcji organizmu połączony z możliwym do przewidzenia działaniem i przykrymi myślami. Zamierzone, wykorzystujące przewagę sił działanie przeciw członkowi rodziny, naruszające prawa i dobra osobiste, powodujące cierpienie i szkody. Wszechogarniające poczucie własnej niedoskonałości i ułomności. Pojęcia: pustka, izolacja, cierpienie, paniczny strach, szloch, skrępowanie, uzależnienie. Przemoc.

Aurora Lubos podjęła w swojej hybrydowej prezentacji „Akty", gatunkowo zawieszonej pomiędzy spektaklem, performansem oraz instalacją, wstydliwy dla ofiar problem trwałego doświadczania przemocy. Oprócz słow piosenki z ust tancerki-aktorki-performerki właściwie nie padają żadne słowa, ale mimo to słowa rozlewają się w przestrzeni sceno-widowni. Powstają na oczach widzów i pozostają z nim do końca tego teatralnego incydentu. Słowa niewypowiedziane, wciśnięte, zatrzymane w gardłach doświadczających przemocy tworzą rodzaj energii dla obrazów i dźwięków, jakimi posługuje się Lubos. Słowa pisane przez nią na ścianie, „pozostawione" na spódnicy-kokonie, którym krępuje się artystka, to ślady listów i relacji kobiet oraz dzieci doświadczających przemocy. Skala liter i wyrazów ma zbliżyć się zapewne do skali wstydu, jakim obarczały siebie przez lata ofiary, pozostające w niepokojącym cieniu własnej godności, prywatności czy marzeń.

Aurora Lubos nie zadaje cierpkich pytań świadkom i sprawcom przemocy, nie obarcza odpowiedzialnością konkretnej społeczności, nie wskazuje palcem na widza, zasiadającego w zasięgu jej spojrzenia i gestu. Pozwala uczestnikowi performansu uczestniczyć - w „libacji" krzywdy. Częstuje go alkoholem i ciastkiem z kremem, ozdobionych truskawkami, zachęca do wspólnotowego „gibania" w rytm porażającej goryczą muzyki akordeonu. Rozwiesza pranie, a uderzenia kropel z niewyciśniętych ubrań tworzą dodatkowy rytm, przypominający odgłos cieknącego kranu, który ktoś z premedytacją pozostawił ku rozpaczy słuchającego. Spektator ogląda kolejne wizualizacje nawiązujące do słów pozostawionych na ścianie. Nie ma wątpliwości, że wokół nas dzieje się krzywda, że tętni własnym rytmem, znajomymi dźwiękami, powtarzalnymi słowami, konkretnymi osobami. Wszechogarniające poczucie własnej niedoskonałości i ułomności staje się udziałem obecnych w perspektywie wspólnotowej przynależności do homo sapiens. Człowiek rozumny odarty zostaje ze spokoju, jaki sobie próbuje zapewnić wszelkimi metodami.

„Akty" Aurory Lubos są świadectwem bezwolnej, niemej, „skrępowanej" desperacji kobiet i dzieci, stających się instrumentami w rękach i umysłach ludzi wokół. To świadectwo wspólnotowej, bo rodzinnej, odpowiedzialności za cierpienie słabszych, nieudolnych, samotnych, brzemiennych, zniewolonych. Podział na akty nie dokonuje się ze względu na zwielokrotnianie emocji, tylko prezentowanie kolejnych możliwości zadawania cierpienia.

Widz od samego początku poddawany jest próbie. W Gdyni, w Teatrze Gdynia Główna, aby dostać się na krzesło, należało przejść przez leżącą na ziemi w bieliźnie, skuloną performerkę, wokół której porozstawiane były potłuczone talerze, porozbijane kieliszki. Proponowane w trakcie spektaklu: kieliszek wódki i pyszne ciastko, prowokacyjnie miały „umilić" wspólnie spędzony czas „krzyku ofiar przemocy". Na wizualizacjach dwoje dzieci artystki odgrywa symbolicznie role, w jakie wpisane zostały inne dzieci innych rodziców. Śliczny chłopiec leży w skrzyni jak w grobie, śliczna dziewczynka obiecuje mamie miłość. Kontemplacja spektaklu zmierza do konfrontacji z własną wrażliwością.

Deklaratywny głos wobec rozpaczy, jaką ludzie gotują innym ludziom, to rzadkość w naszym trójmiejskim środowisku artystycznym. Teatr zaangażowany, komunikatywny i operujący prostymi środkami wyrazu, oddającymi wielogłosy i struktury problemu w wydaniu Aurory Lubos budzi szacunek. Jej praca stanowi domkniętą całość formalną, jednocześnie otwierając pole rozważaniom na temat człowieczeństwa. „Jest mi wstyd – za siebie, że nic nie robię, albo prawie nic, aby to przerwać, za niego, że to robi..."

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świętojańska
5 maja 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...