Skandal z tą sztuką!

protesty radnych lub urzędników dotykają przedstawień teatralnych

Odwołanie wystawy aktów w filharmonii to niejedyny w Trójmieście przypadek próby ingerencji urzędników w sferę sztuki pod płaszczykiem ochrony moralności. Moralizatorskie protesty radnych lub urzędników dotykały też przedstawień teatralnych

Takiego wernisażu dawno w Gdańsku nie było. Do Teatru Wybrzeże przybyli miłośnicy talentu profesora Władysława Jackiewicza, wszyscy szalenie ciekawi, cóż takiego zmalował profesor, że nie wpuszczono go w czcigodne mury Filharmonii Bałtyckiej? Pisaliśmy, że 15 marca na Ołowiance miała zostać otwarta wystawa prac artysty. Rozesłano część zaproszeń. Tymczasem dyrektor Roman Perucki postanowił nie prezentować golizny, czyli zachwycających, aczkolwiek śmiałych aktów, profesora. Wywołało to powszechne oburzenie. Zareagowało też Gdańskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki wspólnie z galerią Klucznik, organizując wystawę w Teatrze Wybrzeże.

Profesor Jackiewicz na wernisażu serdecznie podziękował Filharmonii Bałtyckiej za to, "że swoją decyzją nieświadomie przyczyniła się do nadania znaczącego rozgłosu mojemu malarstwu - powiedział. - Osoby postronne, miłośnicy sztuki, Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku, przy aktywnym udziale prasy stworzyli rodzaj Ruchu Gniewnych, przez cały prawie kwiecień dając wyraz swojemu niezadowoleniu. Nigdy dotąd żadnej mojej wystawie jeszcze przed otwarciem nie towarzyszyło takie nagłośnienie." Oglądający piękne akty dziwili się: a cóż takiego jest w nich bulwersującego?

- Trzeba by zamalować freski w Kaplicy Sykstyńskiej - proponowali ironicznie - tyle tam golizny. A co się dzieje na "Sądzie Ostatecznym" Hansa Memlinga w Muzeum Narodowym, to dopiero jest skandal - dopowiadał jakiś złośliwiec.

Wśród zwiedzających pojawił się profesor Czesław Tumielewicz, który maluje przewrotne i jak żartują niektórzy, rozpasane erotyki. Czy miewał kłopoty z cenzurą?

- Nigdzie, tylko w gdańskiej filharmonii - zapewniał artysta. - To były prace, które wcześniej zostały nagrodzone w GTPS, jako grafika roku. Ukazałem parę, która patrzyła na siebie z uczuciem, miłością.

Jak zwykle u profesora, para nie była jednak ubrana.

- Nie wiem, czemu ludzie się zasłaniają. Natura człowieka jest wspaniała. W starożytnej Grecji nawet wielki wódz siedzi na koniu nago - powiedział Czesław Tumielewicz.

Ingerencja cenzorska na Ołowiance dotknęła także profesora gdańskiej ASP Waldemara J. Marszałka. Na jedną z wystaw w filharmonii nie dopuszczono jego zbyt śmiałego aktu. Artysta miał propozycję zorganizowania autorskiej wystawy w Filharmonii Bałtyckiej, ale odmówił.

- Nie będę nalepiał czarnych paseczków na swoich pracach, bo co drugi mój obraz w mniejszym lub większym stopniu ukazuje ludzkie ciało. Dlatego wycofałem się - mówi.

Ingerencje cenzorskie bywały już wcześniej. Dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku Maciej Nowak w 1999 roku, pod naciskiem zespołu NCK, odwołał wernisaż prac Rafała Ewertowskiego ze względu na "treści obsceniczne." Wystawa miała się odbyć w Świętym Janie.

Moralizatorskie protesty radnych lub urzędników dotykały też przedstawień teatralnych.

Aż trudno uwierzyć, że nie tak dawno (bo w 1999 roku) gdyńscy radni (opozycyjni wobec zarządu) protestowali przeciwko musicalowi "Hair" [na zdjęciu], który wystawił Teatr Muzyczny. Domagali się, aby miasto zweryfikowało politykę kulturalną. Chodziło głównie o finansowe wspieranie Teatru Muzycznego. Radni doszli bowiem do wniosku, że ten grany na całym świecie spektakl głosi wszelkie zło zagrażające dobru rodziny i kanonom wychowania młodzieży. Jest wysoce niemoralny, bo zdaniem AWS-owskich rajców - zawiera propagandę spożywania narkotyków, wolnej miłości, a co gorsza, nawet homoseksualizmu.

Choć musical grano w Gdyni z kompletami na widowni, samorządowa prawica uparcie domagała się zdjęcia "Hair", by dłużej nie gorszył. Rada Miasta zdecydowała, że w przyszłości podobne spektakle nie powinny być wystawiane w Teatrze Muzycznym. Prezydent Wojciech Szczurek nie uległ jednak naciskom i dotacji nie cofnął.

Mniej szczęścia miała "Klatka wariatek", której premiera odbyła się wiosną 2006 roku. Gdyńscy radni Ligi Polskich Rodzin postulowali, aby wstrzymać pół miliona złotych dotacji z budżetu miasta, przeznaczonej na działalność Teatru Muzycznego, i zdjąć przedstawienie z afisza. Politycy uznali, że spektakl promuje wartości gejowskie. Ta muzyczna komedia oparta jest na znanej francuskiej farsie pt. "La Cage aux Folles", autorstwa Jeana Poireta, a jej akcja dzieje się w kabarecie transwestytów (opowiada o parze wychowującej syna jednego z nich). Gdy młody mężczyzna chce się ożenić, zaczynają się kłopoty. Kłopoty miał też Teatr Muzyczny. Radni argumentowali - skoro w Polsce nie ma formalnych związków homoseksualnych, a także zgody dla gejowskich par na adopcję, nie powinno się tych związków przedstawiać w teatrach.

Dyrekcja Muzycznego nie rozumiała, skąd to oburzenie. - To grana na całym świecie sztuka, ciepła, dobra, mówiąca o tolerancji, a jednocześnie zabawna - protestowano. Ostatecznie spektakl zagrano zaledwie siedem razy i zdjęto z afisza. W tym roku szczęśliwie "Klatka wariatek" wróciła na scenę.

Wiele wrzawy narobiła w Słupsku sztuka "O dwóch takich co ukradli księżyc", według powieści Kornela Makuszyńskiego. Przed premierą w Teatrze Lalki Tęcza (a był to rok 2005) oprotestowali ją radni z LPR i PiS. Pierwsi sugerowali, że jest to podlizywanie się władzy. Drudzy gromko wołali, że to próba ośmieszenia braci Kaczyńskich. Jak wiadomo, przed laty Jarosław i Lech Kaczyńscy w filmie "O dwóch takich co ukradli księżyc", w reżyserii Jana Batorego, zagrali Jacka i Placka. Po premierze okazało się, że reżyser Irena Dragan zrobiła niewinne i bardzo tradycyjne przedstawienie - bez podtekstów.

Sztuka zawsze budziła i budzi skrajne emocje. - Bardziej do łaźni lub gospody niż do kaplicy papieskiej - grzmiał papieski mistrz ceremonii Biagio da Cesena, zobaczywszy niedokończony jeszcze fresk "Sąd Ostateczny", nad którym Michał Anioł pracował w latach 1536-1541. Oburzały nagość i pozy. Z tego powodu postacie św. Błażeja i św. Katarzyny zostały zdrapane i malowane były na nowo. Michał Anioł nie pozostawił zarzutów bez riposty. Biagio da Cesenę, jako Minosa oplecionego wężem, który gryzie go w przyrodzenie, umieścił w piekle pośród diabłów. Profesor Jackiewicz był znacznie łaskawszy...

Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
13 maja 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...