"Skrzypek na dachu" porywa i zaskakuje

"Skrzypek na dachu" - reż. Roberto Skolmowski - Opera i Filharmonia Podlaska

Spektakl niezwykle malowniczy, nawiązujący do obrazów Marca Chagalla, wykorzystujący multimedia i możliwości nowoczesnej sceny. Taki jest musical "Skrzypek na dachu", najnowsza propozycja Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Sukces białostockiego "Skrzypka na dachu" w reżyserii Roberto Skolmowskiego tkwi w odczytaniu historii Tewje Mleczarza i jego rodziny jako niezwykle optymistycznej. O wydarzeniach dramatycznych można przecież opowiedzieć z poczuciem humoru. Ponadto realizacyjny rozmach z widowiskowymi scenami tańca nie przyćmił scen kameralnych, w których aktorzy są niezwykle wiarygodni.

Tradycja czy głos serca?

Dzieje Tewjego Mleczarza opisał żydowski pisarz - Szolem Alejchem. Akcja rozgrywa się w 1905 r. w Anatewce, małym miasteczku w carskiej Rosji, zamieszkanej przez ludność żydowską. Tewje Mleczarz chce wydać za mąż swoje córki. Te jednak nie zgadzają się z propozycjami swatki i podążają za głosem serca. Cajtla durzy się w ubogim krawcu, Motlu (o jej rękę stara się rzeźnik Lejzor Wolf). Hudel uczucia lokuje w studencie z Kijowa, Perczyku. Natomiast Chawa zakochuje się od pierwszego wejrzenia w Rosjaninie Fiedce. Tewje musi wybrać, czy życie zgodnie z tradycją jest ważniejsze od szczęścia córek.

Białostocka realizacja już na początku zaskakuje. Zaczyna się bowiem... w Nowym Jorku, podczas bar micwy wnuka Tewjego. Tewje wspomina (rozbrzmiewa słynna "Tradycja") i tak cofamy się do gwarnej Anatewki, poznajemy jej mieszkańców. Swatkę, Żebraka, Rabina, Policjanta i wielu innych. Tak różni, ale potrafią żyć w szczęściu i harmonii.

Tańczą nie tylko domki, ale i macewy

Twórcom białostockiego przedstawienia zależało na oddaniu Chagallowskiego ducha (Marc Chagall był przecież autorem scenografii do pierwszej realizacji "Skrzypka"). To założenie w pełni się udało. Widzowie mogą poczuć atmosferę i koloryt małej żydowskiej wioski z początku XX wieku. Domki wyjęte jak z obrazów pochodzącego z Witebska artysty, falują nad głowami mieszkańców Anatewki, tworząc nieoczywisty obraz sztetla. Tańczą nie tylko domki, ale też macewy (nieopodal budynku Opery istniał cmentarz żydowski).

Scenografia to dzieło Piotra Dobrzyckiego, z którym Opera udanie współpracowała już przy kilku produkcjach. Nie zdradzamy wszystkich szczegółów, pozwólcie się zaskoczyć. Scenograficzne rozwiązania mają jeszcze jeden atut - nie przytłaczają historii. Są dla niej barwnym tłem. Najważniejsza jest tu opowieść o ojcu żydowskiej rodziny, który marzył o bogactwie i chciał szczęśliwie wydać swoje córki za mąż. Tymczasem do wsi wdziera się historia i skazuje mieszkańców na wygnanie.

Gdy nowoczesność spotyka się z klasyką

Nie tylko scenografia jest mocną stroną produkcji. Dynamiczne sceny tańca dosłownie wyrywają z foteli. Brawurowo radzą sobie chórzyści (to jedyny tańczący chór w Polsce!) - ich numer popisowy to słynny taniec z butelkami (dodaje tempa w drugim akcie). Twórcom białostockiego "Skrzypka" udało się też połączyć tradycję z nowoczesnością. Z jednej strony wadzący się z Bogiem Tewje, postaci w stylizowanych kostiumach i atrybuty żydowskiej społeczności, z drugiej - multimedia i wykorzystanie możliwości nowoczesnej sceny.

Do mocnych punktów przedstawienia należy też bez wątpienia obsada. Podczas premiery w roli Tewjego wystąpił Grzegorz Szostak, w roli jego żony Gołdy - Agnieszka Makówka, artyści Teatru Wielkiego w Łodzi. Nie zabrakło białostockiego akcentu - pełną komediowego uroku rolę Lejzora Wolfa zagrał Ryszard Doliński, aktor Białostockiego Teatru Lalek. Nic dziwnego, że premiera była przerywana oklaskami, a na koniec nagrodzona owacją na stojąco.

Anatewka jest wszędzie

"Skrzypek na dachu" jest wciąż aktualny. Każdy bowiem musi zmierzyć się z tradycją, a jednocześnie chce podążać z duchem czasu. Jak być w zgodzie ze sobą, z najbliższymi? Te pytania wciąż sobie zadajemy. A Anatewka, jak podkreśla reżyser, jest wszędzie tam, skąd ludzie są zmuszeni wyjechać. Może nawet gdzieś na Podlasiu (w jednej ze scen na stole widzimy sękacz). "By żyć!" - to ostatnie słowa musicalu, który niesie wielką nadzieję na lepszą przyszłość.

Anna Dycha
bialystokonline.pl
17 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia