Słupska scena. Akt 1

Rozmowa ze Zbigniewem Kułagowskim

Nie ma dziś w kraju tak anachronicznego miejsca na teatralnej mapie, jak Nowy Teatr w Słupsku! Nie ma bardziej siermiężnej sceny - napisał na portalu e-teatr Andrzej Lis, juror 18. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. - To są mocne, ale niesprawiedliwe słowa - mówi Zbigniew Kułagowski, dyrektor Nowego Teatru w Słupsku.

Znany krytyk teatralny swoją opinię wyraził w tekście "Nieszczęśliwy dzień", w którym opisał wrażenia z przygotowanej w Nowym Teatrze w Słupsku komedii "Szczęśliwy dzień" [na zdjęciu] w reż. Andrzeja Chichłowskiego. Wspomina w nim także o granej przez słupski zespół sztuce dla dzieci. Z tekstu recenzenta nie pada ani jedno pozytywne słowo na temat najnowszego repertuaru i obecnego zespołu aktorskiego słupskiego teatru. Za to z rozrzewnieniem krytyk wspomina koniec lat 60. i lata 70. ub. wieku, kiedy słupski teatr się rodził i odnosił znaczące sukcesy za sprawą młodych artystów, którzy na jego scenie przygotowywali odważne i nowoczesne spektakle, przyciągając uwagę teatromanów z całej Polski.

Zdaniem Lisa ta dobra passa jednak nie trwała długo. Ostatecznie na początku lat 90. XX w. zlikwidowano stały zespół. Pozostał tylko teatr impresaryjny, który jednak nie wystarczał ani widzom, ani słupskiemu samorządowi. Dlatego 8 lat temu po raz kolejny powołano do życia zawodowy teatr. - Czy postawili mu jakieś zadania? jakie - pyta krytyk.

Jego tekst wywołał już spore poruszenie wśród pracowników teatru i słupskich teatromanów. Jak się dowiedzieliśmy, dotarł także do miejskich radnych, którzy od paru dni wzajemnie przesyłają sobie link z adresem do strony internetowej, na której można go przeczytać w całości. - To dobry pretekst do dyskusji na temat naszego teatru, bo po działalności w nowej odsłonie warto pomówić o dokonaniach i kierunku dalszego rozwoju - uważa radna Krystyna Danilecka-Wojewódzka, szefowa Komisji Kultury, Oświaty i Sportu Rady Miejskiej w Słupsku, która już czytała tekst Lisa. Pierwszą okazją do tego rodzaju debaty ma być posiedzenie Komisji Kultury Rady Miejskiej, które zaplanowano po 20 maja.

***

Mocna, ale niesprawiedliwa krytyka

Rozmowa ze Zbigniewem Kułagowskim, dyrektorem Nowego Teatru w Słupsku:

Zna pan tekst "Nieszczęśliwy dzień", który w kwietniu krytyk teatralny Andrzej Lis zamieścił na portalu e-teatr?

Znam i jestem przerażony tym tekstem. Moi koledzy chcieli nawet pisać protest, ale uważam, że to nie ma sensu.

Co pana tak przeraziło?

Jestem zdziwiony metodą działania krytyka, który pisze ostre uogólnienia po obejrzeniu jednej komedii na małej scenie, a pomija 49 premier, bo tyle ich przygotowaliśmy w trakcie 8 lat działalności teatru. Rozumiem, że konkretne przedstawienie może się podobać albo nie, ale na tej podstawie nie można porównywać sytuacji teatru w czasach PRL, kiedy dyrektorów nie rozliczano z frekwencji i wpływów biletowych, a tym, co się dzieje teraz, gdy działamy w zupełnie innych uwarunkowaniach. Teraz wszystkie teatry, nawet te warszawskie, muszą zabiegać o widza. Stąd tworzą bardzo zróżnicowane repertuary, aby dotrzeć do jak najszerszej publiczności. Nieprzypadkowo w wielu z nich dominują takie pozycje repertuarowe, które przyciągają uwagę publiczności zainteresowanej rozrywką.

Pan Lis stawia jednak mocny zarzut, że przedstawienia, które widział podczas pobytu w Słupsku, były wytworami typowo komercyjnymi na żenująco niskim poziomie. Pisze wręcz, że oferujecie widzom produkt teatropodobny.


To są mocne, ale niesprawiedliwe słowa, bo w tym tekście nie znajdziemy pogłębionej analizy obu obejrzanych przez krytyka spektakli. Nic na to nie poradzę, że pan Lis nie zobaczył w oczach Ireneusza Kaskiewicza misji i posłannictwa. Mam jednak żal, że tylko jednym zdaniem i bez podawania tytułu wspomniał o naszym przedstawieniu dla dzieci "O dwóch krasnoludkach i jednym końcu świata", które uważam za świetną propozycję dla młodego widza. Potwierdza to choćby zainteresowanie widzów. Nie tylko w Słupsku, ale i na innych scenach, gdzie występujemy gościnnie.

Lis twierdzi także, że nawet mało znane trupy alternatywne wydają się o wiele bardziej profesjonalnie przygotowane.

Nasz budżet, który zasadniczo zależy od władz miejskich, nie pozwala na utrzymywanie rozbudowanego zespołu. Dlatego przy realizacji konkretnych projektów wspomagamy się aktorami z zewnątrz. To powoduje pewne ograniczenia. Jednak nie znaczy, że pracujemy nieprofesjonalnie. Przeciwnie, staramy się wykorzystywać rozmaite formy: od klasycznych sztuk, przez repertuar komediowo-farsowy, po musicale, widowiska plenerowe i realizacje bazujące na tekstach z tradycji gombrowiczowsko-witkacowskiej. Tak szerokie ramy repertuarowe wymagają od aktorów operowania różnymi technikami aktorskimi. Uważam, że często robimy to z bardzo dobrym skutkiem.

Lis jednak przekonuje, że w czasach, kiedy rodził się słupski teatr, powstawały w nim spektakle przykuwające uwagę środowiska teatralnego. Teraz w Słupsku takich wydarzeń nie ma. Nie ma też jasno określonego profilu działalności naszego teatru. Czy to się może zmienić?

Nowy Teatr w Słupsku działa od ośmiu lat. Został reaktywowany po dłuższej przerwie, gdy się okazało, że teatr impresaryjny nie wystarcza widzom, którzy chcieli powrotu stałego zespołu, a władze miejskie miały ambicje, aby on ponownie powstał. Sądząc po frekwencji, w znacznym stopniu zaspokajamy te oczekiwania. To jednak nie znaczy, że nie należy się zastanowić, w jakim kierunku powinniśmy się rozwijać. Tu zaś wiele zależy nie tylko od ambicji zespołu, ale także od lokalnych możliwości. Dlatego jestem otwarty na dyskusję i mam nadzieję, że nie będziemy tylko rozmawiali o oszczędnościach.

Rozmawiał Zbigniew Marecki

***

Publiczność głosuje nogami

Pan Andrzej Lis utyskuje z powodu braku profesjonalizmu słupskich aktorów, podważa zasadność odtworzenia zawodowej sceny w Słupsku, twierdzi, że jest on nieambitny. Specjalista od teatru współczesnego, zarzuca Nowemu Teatrowi anachroniczność. I ma do tego prawo. Podobnie jak prawo mieli inni warszawscy krytycy, którzy zachwycali się słupską realizacją "Projektu Sofokles". No tak, ale tamto przedstawienie zrealizowane zostało w klasyczny sposób... Warto jednak przypomnieć sobie nasze nowoczesne spektakle. Twórcy "Szalonej lokomotywy", "Galaktyki Szekspir" czy "Wesela Figara" łamali konwencje, czerpali inspiracje z teatrów offowych, patrzyli na tekst w inny, nieklasyczny sposób. I co? I nic. Publiczność odrzuciła takie eksperymenty. Wszystkie te tytuły szybko wypadły z repertuaru. Być może one panu Lisowi by się spodobały. Ale teatr jest dla widzów, nie dla krytyków. A widzowie ustawiają się w długich kolejkach i kupują bilety z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Inaczej nie ma szans na wejściówki. Wybierają głównie komedie, farsy, musicale, ale nie gardzą dramatami, także XX-wiecznych autorów. Pod warunkiem, że są zrealizowane w sposób klasyczny. Dlatego dostają to, czego oczekują. I za to nie można mieć pretensji. Niewątpliwie analiza pana Lisa może zapoczątkować dyskusję o drodze, którą powinien iść Nowy Teatr. Ja takiej publicznej dyskusji nie pamiętam. Ale nie można podważać zasadności odtworzenia w Słupsku zawodowej sceny. Szczególnie, gdy pisze się te słowa z perspektywy Warszawy, gdzie wybór teatrów jest bardzo duży.

Zbigniew Marecki
Głos Pomorza
12 maja 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia