Śmietnik idei

"Stara kobieta wysiaduje" - reż. Jakub Falkowski - Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

Scena, na której odgrywane jest przedstawienie Jakuba Falkowskiego, obrośnięta jest wokół przestrzenią wystawową, instalacyjną. Znajdziemy tam wideo, kolaże czy puste tablice, na których sami możemy coś napisać. Jest to pierwszy element, z którym spotykają się widzowie, zachęcani do poznania przestrzeni na własną rękę. Podobnie reżyser traktuje dramat Różewicza, pozostawiając go właściwie bez interpretacji, jak ognia wystrzegając się subiektywnego lub, używając terminologii zaproponowanej przez artystów, arbitralnego podejścia. Efekt jest niestety raczej pretensjonalny.

Niekiedy spektakl staje się wręcz niezrozumiały lub po prostu pozbawiony znaczenia. Pozostawienie widzów samopas w dążeniu do wytworzenia wieloznacznej, interaktywnej płaszczyzny interpretacyjnej jest najwyraźniej zamiarem Falkowskiego, który w programie pisze: "w inscenizacji Starej kobiety... zachęcam widzów do wzięcia udziału w podróży. Podróży, która przypominać może nocny bieg na orientację w lesie, bez kompasu". Trudno jest jednak uwierzyć w możliwość stworzenia spektaklu, w ramach którego widz rzeczywiście ma zagwarantowaną taką wolność. Już sam fakt, że zostajemy wprost zachęcani do czynnego udziału w procesie tworzenia przedstawienia, jest przecież formą reżyserskiej ingerencji czy wręcz pewnego nakazu, zaproponowanej (narzuconej?) ścieżki odbioru.

Może to przejaw myślenia w ramach wąskich horyzontów, ale naprawdę trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której rola reżysera ogranicza się tylko do wytyczenia pewnego pola znaczeniowego (w tym wypadku tworzonego przez dramat Różewicza) i wpuszczenia w nie uczestników widowiska. Deklaracja mówiąca, że "nie jest naszym zamiarem dopowiadać, objaśniać, tłumaczyć treści zawartych w dramacie. () Skupiamy się na uobecnianiu pewnych figur i zdarzeń. Oddajemy wolność odbioru widzowi" brzmi co najmniej podejrzanie. Czym jest bowiem uobecnianie pewnych figur i zdarzeń, jeśli nie pewną formą dopowiadania, objaśniania i tłumaczenia? Już samo umieszczenie znaczeń w innym kontekście nie jest przecież gestem pozbawionym konsekwencji interpretacyjnych.

Interesująca jest w spektaklu Falkowskiego obecność wielu uwag metateatralnych, z jednej strony obnażających wspomniane wyżej skutki przemieszczeń kontekstowych, ale z drugiej budujących zupełnie nowe siatki znaczeń, odwołujące się do współczesnego życia teatralnego i przez to łamiące fikcję scenicznego świata. Ten zabieg raz na jakiś czas, dyskretnie, niemal niezauważalnie - i chyba też wbrew intencjom reżyserskim - przypomina nam o tym, że dokonane zostały tu konkretne artystyczne wybory, na które składa się wiele czynników i które nie pozostają bez konsekwencji dla sposobów odbioru przedstawienia.

Ironiczne utyskiwania na współczesny teatr wpisują się w szerzej zarysowany różewiczowski wątek narzekania na całą współczesną kulturę, której wytwory to tylko śmieci zalewające cały świat i wypierające wszystko, co dobre. Stara Kobieta (Anna Demczuk) jest w przedstawieniu portretowana tak, jak gdyby miała być ostoją tego utraconego porządku, ale jednocześnie ukazuje się jako postać zgorzkniała i cyniczna. Pozytywnego programu tu brak, co charakterystyczne dla tego rodzaju nostalgicznego zapatrzenia w przeszłość. Dziwi, że kobieta chce rodzić, zamiast zwinąć się w kłębek i czekać na śmierć.

Zaproponowana przez twórców koncepcja wolności odbioru zawiera w sobie haczyk, który utrudnia krytykę i analizę przedstawienia. Ma bowiem ono służyć jako "zwierciadło do oglądania swej duszy". Czyli jakby "Starej kobiety..." nie odbierać, powie Ci to widzu coś o Tobie samym, a nie o przedstawieniu samym w sobie. I kto w takiej sytuacji powie, że król jest nagi? Trudno - czasem trzeba połknąć haczyk. Jakbym się w tym "lustrze" nie przeglądała, nie mogę oprzeć się najsilniejszemu wrażeniu: że do całego przedstawienia pasuje nie tyle metafora lasu, co śmietnika idei, na którym, wśród stosów mentalnych "ready-mades", każdy odbiorca ma na własną rękę poszukiwać czegoś istotnego i interesującego dla siebie. Tylko czy znajdziemy coś naprawdę wartościowego na wysypisku?

Aleksandra Spilkowska
Rec.magazine
19 listopada 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia