Sowa nikomu nie urywa głowy
Spektakl utyka, nie jest szczególnie urodziwy plastycznie, ale jednak wciąga i w sumie ogląda się go przyjemnieDuża w tym zasługa tekstu. Nie oglądamy kolejnej adaptacji zgranej do znudzenia bajki, przyrządzonej własnoręcznie przez reżysera i utkanej dziarskimi piosenkami (taka jest codzienność w teatrach dla dzieci), ale sztukę napisaną przez dobrego dramaturga, dowcipną i inteligentną. Tankred Dorst wykorzystał w "Amelce" znane motywy - dziewczynka znajda wykorzystywana przez złą opiekunkę i jej złą, leniwą córkę, wędrówka po strasznym lesie, dobra wróżka, czarodziejskie przedmioty, uczłowieczone zwierzęta i rośliny - ale nadał im własny wyraz, potraktował z lekkim, melancholijnym dystansem. Amelka mieszka z Frygą i jej córką Mruksą. Karmi kury, a z braku towarzystwa zaprzyjaźnia się z Bobrem. W ogóle jest towarzyska, dobra, miła i chętna do pomocy. Fryga i Mruksa wysyłają Amelkę do lasu, żeby przyniosła ciemny miód, a tak naprawdę w nadziei, że dziewczynka tam zaginie i groźna Sowa urwie jej głowę. Amelka spotyka w lesie mnóstwo osób, którym trzeba pomóc: wodną wróżkę Tulejkę, Dynię, Gruszkę, swojego Bobra, który utknął w pułapce, pieska, który nie szczeka, bo kiedyś szczekał za dużo i ludzie wrzucili go do glinianki, oraz bardzo roztargnionego Króla. Całe towarzystwo wędruje po lesie, zdobywa czarny miód, Sowa nikomu nie urywa głowy. W końcu docierają do domu, czyli kurnika Frygi. Rozwiązuje się kilka tajemnic, no i wszystko kończy się dobrze. Spektakl, jak już mówiłam, trochę utyka. Lepsze, ciekawsze i zabawniejsze są poszczególne postaci (nie wszystkie) niż cała narracja. Świetny Franciszek Muła jako Król - odklejony od rzeczywistości, roztargniony i potargany starszy pan o duszy dziecka. Gruszka - zajęta sobą i swoją dojrzałością nieco pretensjonalna dama (Maja Kubacka). Zakochany w Amelce pękaty, nieśmiały Bóbr (Krzysztof Prystupa). Piesek - wzruszająco pogubiony, nerwowy kloszard (Paweł Mróz). Gdyby reżyser uwierzył do końca w to, że kluczem do tej sztuki jest poważne potraktowanie postaci i intrygi, spektakl byłby znacznie lepszy. Nie udała się przede wszystkim sama Amelka (Iwona Olszewska); dorosła aktorka grająca dziewczynkę to zawsze problem, ale czy jedynym rozwiązaniem mają być dziewczęce podskoki i szerokie uśmiechy? Równie powierzchowne i konwencjonalne są Fryga i Mruksa (Małgorzata Brożonowicz-Sienkiewicz i Monika Kufel) - złe, naburmuszone, wrzaskliwe i karykaturalne. Minusem jest też scenografia, nie tyle może brzydka, ile mało pomysłowa i wyrafinowana. Za to plusem jest muzyka - melancholijne piosenki śpiewane trochę w stylu Marii Peszek. Teatr Groteska, Tankred Dorst "Amelka, Bóbr i Król na dachu", reżyseria - Konrad Dworakowski, muzyka - Piotr Klimek, ruch sceniczny - Arkadiusz Buszko, scenografia - Martyna Dworakowska, premiera 19 stycznia 2008