Spalę, zniszczę, aż do ziemi!

„Zemsta" - reż. Paweł Aigner - Teatr Maska w Rzeszowie

Fredrą Aigner dotyka bardzo czułej struny polskości. Teraz może szczególnie. Przekonania co do doskonałości i misji. Balansując z finezją na granicy śmiechu, ośmieszania wad i refleksji co czeka żyjących takimi złudzeniami.

W istocie zwada w „Zemście" jest o to, że ktoś ma rację, a drugi jej nie ma. Zdaniem tego drugiego ten pierwszy też jej nie ma. Bowiem każda ze stron ma przywilej bycia nieomylną. Aberracja głupoty postępuje jak nie leczony nowotwór. Dom jest wspólny lecz odgrodzony specjalnie zbudowaną ścianą. Dwie rodziny skłóca dziura w murze. Którą jedna ze stron zrobiła złośliwie i umyślnie.

„Zemsta" Fredry ma długą i siwą brodę. Ale żaden Polak dotąd nie napisał sztuki, która tak idealnie jest lustrem odbijającym polskie piekło. Chociaż swój literacki świat Fredro starał się malować ciepłymi barwami, osładzając nam gorzką prawdę o nas. A w tym świecie „Zemsta" jest szczególnie sympatycznym utworem z łatwo wpadającą w ucho i skrzącą się od ciętego humoru słowną melodią.

W „Zemście" Cześnik i Rejent, zacietrzewieni w złości, skupieni na dokuczaniu sobie i obmyślaniu intryg nie widzą zaślepieni, że to, co robią, obraca się szybko przeciwko nim. Że awanturami obracają w ruinę swój dom i najbliższą okolicę. Czyli, bliższą i dalszą Ojczyznę.

Bogusław Michałek gra Rejenta z doskonałym wyczuciem klasycznego stylu. Czuje Fredrę, umie docenić cięty dowcip. Groteskowo komiczny buduje swego Rejenta fizycznością, ale też w przeważającej mierze tonem i barwą głosu. Tak kreśląc pokazuje ostro i wyraźnie jego zadufanie, inne wady, żałosne przekonanie o doskonałości. Świetna jest scena rąbania drewna podczas rozmowy z synem Wacławem o tym, która ma zostać jego żoną, Podstolina, czy Klara. Mimo przewagi wyrazistości cech złych, Rejent Michałka starannie wyważony, budzi trochę sympatii.

Papkina Henryk Hryniewiecki gra błyskotliwie unikając jednak efekciarstwa i banału. Zgrabnie poruszając się na granicy dwóch cech Papkina, który silnym schlebia, a słabszych zbywa arogancją, portretuje tę postać fredrowską precyzyjnie i drobiazgowo z zachowań trochę błazna, ale błazna z wnętrzem, śmiesznego, lecz nie pozbawionego mądrości.

Cześnik Roberta Luszowskiego drobny, ruchliwy i zapalczywy ma dość łatwo zauważalną cechę homoseksualną, którą aktor uzasadnia głosem i sposobem bycia. Ta okoliczność stawia trochę w poprzek konkury Cześnika do Podstoliny. Ale o to trochę być może Aignerowi chodzi. Luszowski jako Cześnik ostry, krewki, przemyślaną charakterystyką, grymasami i gestami fenomenalnie tworzy postać polskiego świętoszka rodem z Moliera i jakby wchodzi w przestrzeń osobowości Rejenta. Wydaje się, że to kolejny pomysł Aignera, który do Fredry postanowił dorzucić swoich kilka groszy. A raczej przypraw, które danie „Zemsta" czynią jeszcze smaczniejszym.

Żywiołowość dokumentowaną szeregiem popisów wręcz akrobatycznych wnosi na scenę Maciej Owczarek, jako Wacław. Buduje postać za Fredrą w kontrze niezgody względem ojca - Rejenta. Ale też i z sugestią, że to niezgoda pokoleniowa na polskie swary.

Inaczej niż przywykliśmy gra Dyndalskiego młody aktor Kamil Dobrowolski. Jego Dyndalski jest uważnym, słownym i milczącym komentatorem poczynań Cześnika i Rejenta. Komentuje też w podtekście coś, co dzieje się szerzej i ponadczasowo. Ciekawe i nowe odczytanie postaci granej najczęściej komediowo, zrzędliwego, dobrodusznego starca.

Klara Malwiny Kajetańczyk jest zdesperowaną dziewczyną z konieczności podległą zamierzchłej obyczajowości i próbującą się spod jej rygorów wyrwać. Budzi współczucie i kojarzy się emancypacyjnie. Uroda, żywotność, sposób poruszania się, seksapil czynią Klarę chwilami frywolną, ale słowa i stanowczość rozsądną, świadomą swoich zalet, próbującą znaleźć sobie jak najlepszą pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn.

Anna Kukułowicz jako Podstolina wygrywa komediowy rys swej postaci, dwoi się i troi na scenie, podtrzymując zawrotną i błyskotliwą dynamikę akcji. Traktując Podstolinę z lekkim przymrużeniem oka, ale w czytelnym cudzysłowiu, udanie trafia nią we wrażliwość widzów.
W tle spektaklu pojawia się Tomasz Kuliberda, w ładnych, charakterystycznych epizodach Mularza i kucharza Perełki.

Aigner stworzył spektakl czytelny, z odważnym przesłaniem współczesnym. Zagrany z dynamiką i w zawrotnym tempie. Nie pozostawiającym widzów obojętnymi ze względu na ważne przesłanie i samo tempo akcji. Jednocześnie zabawny i deserowo lekki, co znakomicie podkreślają oszczędna scenografia Magdaleny Gajewskiej i adekwatna muzyka Tomasza Lewandowskiego. Postacie, to fredrowskie perełki groteskowe, ani w jednym przypadku nie przerysowane. Aktorzy umiejętnie wydobywają z fredrowskiego tekstu piękno i rytm wiersza. Cały spektakl, stanowiący popis aktorstwa, skrzy się dowcipem nakierowanym na mentalność i wrażliwość również młodych widzów, co dodatkowo podnosi jego atrakcyjność. Najkrócej mówiąc, Fredrze też by się spodobał!

Co stanowi mankament, to brak lalek na scenie. Aigner, mistrz w korzystaniu z lalek w teatrze mając aktorów, którzy wielokrotnie potrafili dowieść, że mistrzowsko umieją grać lalkami na żywym planie mógł postawić jeszcze i tę barierę tak przed Fredrą, jak przed samym sobą.

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
15 października 2018
Portrety
Paweł Aigner

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia