Spektakl Czarnego Kota

"Pies z kulawą nogą" - reż. Zdzisław Starczynowski - Teatr Miejski w Gdyni

Długo wyczekiwana bajka w Teatrze Miejskim daleka jest od ideału. Pomimo udanego aktorstwa, świetnej muzyki i pomysłowej scenografii powstał nijaki spektakl, dla którego trudno znaleźć adresata. Czego zabrakło?

Wszystko zaczyna się bardzo banalnie. Pies śpi. Śni mu się groźny Czarny Kot i straszna przygoda, w której gubi swoich właścicieli. Na szczęście Kot, choć uprzedzony do psów, nie jest ich wielkim wrogiem. Kiedy trzeba, to nawet psu pomoże...

Cztery lata czekały dzieci na premierę w Teatrze Miejskim. "Psa z kulawą nogą" Olgi Czekiny wyreżyserował pracujący na co dzień w Niemczech Zdzisław Starczynowski. Godzinny spektakl zaskakuje ciekawymi, dostosowanymi do małego widza wizualizacjami (Radka Moenerta i Pawła Nurkowskiego). Na uwagę zasługuje scenografia, upozowana na okolice psiej budy. Za pomocą skromnych środków wyczarowano świat pełen niespodzianek. Taki, który pobudza wyobraźnię, a nie ją ogranicza.

Również aktorzy wiedzą jak postępować z małym widzem. Tytułowy Pies Joachima Lamży (w maju jego miejsce w obsadzie zajmie Bogdan Smagacki) jest niemal żywcem wyjęty z kreskówek, przez co od razu budzi sympatię publiczności, chociaż trudno zrozumieć niektóre jego wypowiedzi (podczas premiery, w czasie puszczanych z playbacku własnych piosenek, Joachim Lamża wypadł fatalnie). Spektakl należy jednak do Elżbiety Mrozińskiej, kolejny raz zaskakującej odważną kreacją w spektaklu dla dzieci. Jej Czarny Kot jest bardzo młodzieżowy, błyskotliwy i trochę złośliwy wobec psa, ale to normalne. W końcu te zwierzęta żyją jak pies z kotem... Także Dziewczynka (Katarzyna Bieniek), postać najbardziej schematyczna w tym trio, nie odbiega poziomem od pozostałych na tyle, aby przeszkadzać w odbiorze widowiska.

Prawdziwą ozdobą przedstawienia jest jazzująca muzyka bardzo cenionego również w branży teatralnej Roberta Kanaana. Szczególnie imponują świetne kompozycje do niezbyt zrozumiałych słów ośmiu piosenek Olgi Czakiny.

W szpitalu na takie sytuacje mają określenie "operacja się udała, ale pacjent nie przeżył". Tu również pomimo tylu dobrze funkcjonujących oddzielnie elementów, efekt w postaci przedstawienia "Pies z kulawą nogą", nie przekonuje. Brakuje przede wszystkim dramaturgii, która pozwoliłaby małych widzom interesować się akcją przedstawienia dłużej niż przez kwadrans.

Wątpliwości budzi też sam tekst, niedostosowany do odbioru przez młodsze dzieci. W formie ironicznych komentarzy pojawiają się nawiązania do króla Salomona, Sfinksa i egipskich wierzeń o boskim pochodzeniu kotów, czy wiary w to, że zwierzęta w Wigilię Bożego Narodzenia mówią ludzkim głosem, przedstawione z perspektywy zwierząt. Świetne w warstwie muzycznej piosenki mają tę wadę, że podczas spektaklu niemal nie słychać ich treści, a w jednej z nich - "Makabresce" - znajdziemy takie m.in. słowa: "Był sobie chłopak mały, lecz najechał na tramwaj. Najświeższe kroniki podały: Z groźnego wypadku cało wyszedł... tramwaj".

Nie wiem do jakiego widza reżyser chciał zaadresować spektakl. Oprawa audiowizualna i prościutka forma przedstawienia sugerują, że odbierać go powinno dziecko w wieku do 10 roku życia. Spektakl jednak niemal cały czas jest ciemny, pełen gwałtownych, ostrych dźwięków (m.in. wypadku samochodowego poza sceną) i niezbyt jasnych dla dziecka piosenek. W toku opowieści gubi się samo przesłanie spektaklu, które na szczęście w finale zostaje wyraźnie przypomniane.

Jednak na "Psa z kulawą nogą" można też spojrzeć tylko przez pryzmat postaci. Każdy zapamięta poczciwego pieska, wiernego przyjaciela swoich właścicieli oraz nowoczesnego, pełnego energii kota, chodzącego własnymi ścieżkami. I właśnie dla nich warto wybrać się do Teatru Miejskiego.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
22 marca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia