Spektakl godny owacji

XXII Bydgoski Festiwal Operowy

Podczas piątego wieczoru XXII Bydgoskiego Festiwalu Operowego Szekspir, Verdi i Nekrosius zahipnotyzowali wręcz publiczność "Otellem". Kontaminacja tych trzech genialnych osobowości artystycznych sprawiła, że obejrzeliśmy dzieło ze wszech miar wybitne. Już samo perfekcyjne zespolenie dramatycznego libretta z muzyką, która została idealnie wręcz dostosowana do zdarzeń, charakterów postaci i targających nimi emocji, sprawia, że opera ta stanowi rzadko spotykaną jedność zdarzenia i dźwięku.

Verdi z niezwykłą twórczą wrażliwością i wyobraźnią przeobraził monologi w cudownie brzmiące arie, jakby wydarte z najgłębszych psychicznych doznań bohaterów. Muzyka pokazuje prawdziwe dramaty i reakcje postaci, stawianych w skrajnych sytuacjach. Dalekie to od belcanta Verdiego z wcześniejszych okresów jego twórczości.

Jak z tym najwyższej artystycznej próby materiałem obchodzi się Nekrusius, jeden z najwybitniejszych współczesnych reżyserów teatralnych? Każdy ruch na scenie jest przemyślany i głęboko uzasadniony, a przy tym stylistycznie zgrany z całością przedstawienia. Tu nie ma jednego zbędnego czy nieuzasadnionego gestu. Każdy coś oznacza, symbolizuje. Jeszcze przed odsłonięciem kurtyny Jago podchodzi z wielkimi nożycami i niby to wycina, i zabiera widniejący na niej jasny kwadrat utkany ze światła. To symbol chusteczki, która w spektaklu stanowi corpus delicti rzekomej zdrady Desdemony. Ten świetlny prostokąt pojawia się też na końcu, na deskach sceny, jakby epitafium na jej grobie.

Podczas sztormu artyści chóru imitują ekspresją swych ciał ruch rozszalałych fal. A kiedy morze się uspokaja, co słyszymy z orkiestronu, ich sylwetki kołyszą się już bardzo delikatnie, ledwo dostrzegalnie. Ogromną rolę w przedstawieniu odgrywają ruchy rąk i dłoni. Określają one emocje i pragnienia postaci, a także sytuacje, w jakich bohaterowie w danym momencie się znajdują. Na początku np. Desdemona powłóczystym ruchem ramienia, nie dotykając Otella, wiedzie go za sobą, bo jest to moment, w którym ich miłość nie jest jeszcze niczym zmącona. Ten jeden gest mówi o ich relacji więcej aniżeli słowa libretta.

Ciekawą funkcję w spektaklu spełniają też dwa skrzydła pokaźnych rozmiarów. Najpierw otulają one wyniesiony z podłoża okrąg, oznaczający wyspę Cypr, na której żyli uskrzydleni wielką miłością Otello i Desdemona. Z czasem skrzydła zmieniają usytuowanie i stają się rozdzielonymi dwiema połówkami małżeńskiego łoża, by w końcu zamknąć małżonków przed ostatnią podróżą jak w muszli-trumnie. Ulatującą po śmierci z ciała Desdemony duszę symbolizuje wznosząca się nad sceną mewa, która po chwili dołącza do stada pojawiającego się nad zarysem okrętu. I tu ciekawostka - jako że w dużej mierze mamy do czynienia z teatrem formy, ptakom nadano postać kukiełek. W niezwykle oryginalny sposób zainscenizowano także scenę uczty, na której Jago upija Cassia. Okrąg, który najpierw był wyspą, bywa też sypialnią, w innej chwili jest stołem, na którym poukładano długie, białe kielichy w taki sposób, że przypominają zacinające strugi deszczu albo idąc dalej - łzy. Wszakże upojenie zdegradowanego kapitana to część intrygi Jagona, wiodącej do końcowej tragedii. A scena pojedynku? Genialny efekt wizualny dają wiązki światła padające z reflektorów, które miast rękojeści floretu czy szabli dzierżą w dłoniach Cassio i Rodryg.

Sandra Janusaite w postaci Desdemony zdominowała wszystkich wokalnie. Jej sopran, piękny, jasny, a zarazem silny i często wibrujący, niemal pieścił słuchaczy delikatnością w chwilach szczęśliwych miłosnych uniesień, a rozrywał ich serca tragicznym bólem np. w momentach lżenia jej przez Otella. Aria Ave Maria zabrzmiała jak utkana z jedwabiu i światła, urzekała niebywałą szczerością, zachwycała kunsztem i precyzją, ale przede wszystkim talentem, zesłanym artystce chyba przez Matkę Boską.

Wspaniale brzmiała tego wieczoru orkiestra. Dyrygent, Martynas Staškus, wydobywał z partytury niesamowite napięcie i energię. Nie prowadził orkiestry, on ją unosił siłą własnych emocji i niezwykłej precyzji w posługiwaniu się batutą. Tak długiej stojącej owacji nie było chyba od premiery pamiętnej "Halki" w reżyserii Natalii Babińskiej" w 2013 roku.

Anita Nowak
Teatr dla Was
9 maja 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...