Spektakl jednego aktora

"Kolacja dla głupca" - reż. Tomasz Man - Teatr Miejski w Gdyni

"Kolacja dla głupca", najnowsza premiera gdyńskiego Teatru Miejskiego, jest tak naprawdę spektaklem jednego aktora Bogdana Smagackiego, grającego Francois. To na nim opiera się cały spektakl

Francois jest referenciną z Ministerstwa Finansów. Wszystko mówi o nim jego kusy, popielaty garniturek, jak z lumpeksu, i to kupiony w sobotę. Francois w tym garniturku, razem z czarną aktówką, czerwonym krawatem i koszmarnie niedobranymi czerwonymi zamszowymi cichochodami budzi politowanie samym wyglądem. A gdy zaczyna mówić - budzi śmiech na sali.

Referenta z Ministerstwa Finansów upatrzył sobie jako ofiarę Pierre, wzięty wydawca, francuska wyższa klasa średnia. Francois ma być gościem kolacji dla głupca, które Pierre organizuje z paczką przyjaciół co wtorek. Zaprasza się na nie takie właśnie poczciwiny, jak Francois, po to, by stroić sobie z nich niewybredne żarty. W sztuce role jednak się odwracają. To Francois wywróci do góry nogami życie Pierre\'a, a ten zyska nowe spojrzenie na własne życie.

Komedia tyle już razy przetestowana była na scenie, a także na ekranie, że można bez pudła przewidywać, że cieszyć się będzie powodzeniem u publiczności. To samo można wróżyć gdyńskiej inscenizacji. Nie dlatego, żeby była tak udaną wersją, bo scenografia i wiele aktorskich epizodów wprawiają raczej w zakłopotanie. Ale sztuka jest rzeczywiście dowcipna, a Bogdan Smagacki wydobył z postaci Francois tyle, że wystarcza na całe przedstawienie.

Smagacki niewątpliwie ma predylekcję do grania ofiar losu. Jego Francois jest najlepszą kreacją w tej kolekcji. Są sceny, w których nic nie mówi, a jedynie np. gestami i minami komunikuje, jaki ma apetyt na to, by dostać do ręki telefon i wpływać na komediowy bieg wydarzeń. I to wystarcza, żeby sala wybuchała salwami śmiechu.

Smagackiemu udała się też rzecz najtrudniejsza - pokazał, że ten mały, przez wszystkich lekceważony człowieczek tak naprawdę ma duże serce. Veber to mniej więcej chciał powiedzieć - że prości, cisi ludzie są zwykle lepsi od tych, którzy mają pozycję i nadają ton. Smagacki to zagrał.

"Kolacja dla głupca" to przy wszystkich brakach udany spektakl, ale gdyby miał wskazywać kierunek odbudowy Teatru Miejskiego, musiałoby to martwić. Już trzy miesiące trwa na scenie przy Bema bezkrólewie, po tym jak ze stanowiska dyrektora zrezygnował Ingmar Villqist.

P.o. szef teatru Wojciech Zieliński wprowadził teraz na plakat farsę Vebera i zapowiada bajkę dla dzieci. Chwytanie się najbardziej sprawdzonych sposobów odbudowania frekwencji to jednak pomysły na krótką metę. Teatr potrzebuje nowej artystycznej wizji.

Tymczasem sprawa trafiła do gabinetów gdyńskiej władzy i ugrzęzła tam na dobre. Zza grubo wyściełanych drzwi dolatuje jedynie, że rozdzielone zostaną funkcje dyrektora naczelnego i artystycznego oraz że na tę drugą raczej nie mają szans wymieniani dotąd konkurenci. Pada za to nazwisko reżysera znanego raczej z filmowych, i to niemałych, niż teatralnych osiągnięć.

Prezydent Wojciech Szczurek zrezygnował z przeprowadzenia konkursu, ale sam nie znalazł dość czasu, by sprawnie przeprowadzić wybór nowego szefa teatru. Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna już się obsunęła, festiwalem R@port nie wiadomo, kto miałby się teraz zająć. To niepokoi.

Niepokoją też odgłosy zza wyściełanych drzwi. Teatrowi potrzebne jest nie znane w branży nazwisko, tylko człowiek, który miałby pomysł na to, jak na nowo związać teatr z miastem, w którym scena funkcjonuje. Znaność nic tu nie da. Pora przy tej okazji odczarować gdyńskie myślenie, że liczy się głównie pijar.

Tak jak "Kolacja dla głupca" jest spektaklem jednego aktora, tak procedura wyszukiwania nowego szefa gdyńskiej sceny ma jednego reżysera, prezydenta Wojciecha Szczurka. To ważna próba jego reżyserskich uzdolnień. Czekamy.

Jarosław Zalesiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
23 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia