Spektakl, którego nie było

"Kupiec Mikołaja Reja" - reż. Michał Zadara - Narodowy Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Nie ma prawdopodobnie osoby, która nie zetknęłaby się z problemem przetrawienia sztuki, którą się docenia, o której można wiele mówić, ale której forma nudzi, męczy i odpycha. Co zrobić z takim dziełem? Jak je uatrakcyjnić i zbliżyć do doświadczenia odbiorców? Zdaje się, że Michałowi Zadarze udała się ta sztuka. Udał się i spektakl – choć może trudno w przypadku „Kupca Mikołaja Reja" mówić w ogóle o spektaklu.

Przedstawienie opatrzone jest dopiskiem „projekt", który nadaje całości charakteru performatywnego, nastawionego na konkretny cel i w zasadzie otwartego, uciekającego przed finalnością. Zaanektowanie części przestrzeni muzealnej Teatru Starego na malutką scenę, na której znajduje się jedynie sofa, zbliża sztukę do publiczności, co zresztą wykorzystują aktorzy(Zygmunt Józefczak i Krzysztof Zarzecki), reagujący na gesty widowni i często kierujący słowa wprost do niej. Przytłaczająca niemalże ciasnota podłużnej przestrzeni staje się złudzeniem – Zadara rozszerza scenę, każąc aktorom przenosić akcję na ulicę, gdzie tamują ruch samochodów, rozmawiają ze sobą, trzęsą się z zimna. Oglądając ich przez witrynową szybę, widz ma z jednej strony wrażenie oddzielenia od deklamowanych fragmentów sztuki Reja, co tworzy dystans, z drugiej strony – przypomina to sytuację kinową. Reżyser nie stroni zresztą od używania ekranów i nowych mediów, dwójka aktorów widziana jest we wcześniej zrealizowanym filmie, w innym momencie podkłada Rejowskie dialogi do fragmentu „Czasu Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli.

Te przykłady pokazują jak Zadara i aktorzy bawią się tekstem Reja, żonglują różnymi formami, aktualizują go, podkreślają jego współczesność (np. łączenie metafizyki z wulgarnością), a zarazem niesceniczność – nie wiadomo, czy niemożność „praktyki" jest jej słabością, czy też winduje ją na parnas estetycznego ideału i autotelizmu. W 2008 roku reżyser razem z Pawłem Sztarbowskim wygłaszali wykłady, w których zastanawiali się nad fenomenem tego zapomnianego przez historię polskiej literatury dzieła – zresztą w pewnym momencie rozbrzmiewa fragment ich wywiadu, dowcipnie kontrapunktowany grą aktorską, w której parodiuje się reżysera i teatrologa. Te wszystkie zabiegi, teatralna – czy nawet teatrologiczna – ekwilibrystyka nie jest jednak czczą zabawą z dramatem. Widoczna jest złożoność tekstu, jego potencjał interpretacyjny, ale zarazem niemożność wystawienia na scenie, która nie jest w stanie wchłonąć tak długiego dramatu, nużącego zarazem dla widza, jak i aktora, co zaznaczone jest w innej dowcipnej scenie: kiedy mówi się o pre-brechtyzmie Mikołaja Reja, zaraz aktorzy obnażają m.in. ekran z tekstem dramatu, którego inaczej nie potrafiliby się nauczyć. Ironicznie podchodzi się do ograniczeń współczesności – metafizyczny wymiar sztuki, która traktuje o umieraniu, żegnaniu się z życiem i szykowaniu do życia wiecznego, komentuje ona za pomocą własnych osiągnięć, czyli kultury popularnej. Oprócz wspomnianego filmu Coppoli, uwagę zwracają wykorzystane piosenki: „Thisis the End" Doorsów czy „Dancin' cheak to cheak", w której Fred Astaire śpiewa „Heaven, I'm in heaven...". Znaczące jest to, że intertekstulność projektu Zadary angażuje media pozateatralne, dając świadectwo bezradności wobec sztuki Reja.

Kiedy Zarzecki opisuje „Kupca", streszczając jego zawartość, opisując miejsca i osoby, Józefczak komentuje za każdym razem: „którego nie będzie", ewentualnie „który pojawi się w krótkim fragmencie". Co zatem było? Krótka, zabawna i przystępna rozprawa o inscenizacji, o borykaniu się z tekstem oraz z ograniczeniami teatru, o potrzebie aktualizacji. A zarazem przyznanie się do porażki, do bezradności twórcy wobec niektórych tekstów. Dlatego spektaklu właściwie nie było, tekst zszedł na drugi plan, może nawet został nieco zlekceważony – co zresztą jest największą wadą projektu Zadary – lecz klęskę przekuto w sukces: efektowną dyskusję o samym teatrze.

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
14 grudnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia