Spektakl ku przestrodze

"Ifigenia w T..." - reż. W, Staniewski - Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice

W przejętej z Eurypidesa historii "Ifigenii w Tarydzie" reżyser Włodzimierz Staniewski zderzył dawne wierzenia Greków z dzisiejszym wymiarem religijności Polaków. Deklarowanym - na przykład w czci dla wizerunku Czarnej Madonny w częstochowskim sanktuarium oraz tym dotkliwie namacalnym - jaki przetoczył się przez nasz kraj po katastrofie pod Smoleńskiem

"W spektaklu, którego przebiegu nie da się opisać słowami, bo odbiera się go i chłonie całym ciałem reżyser pokazał \'Polaków portret własny\' - pisał po przedpremierowym pokazie Waldemar Sulisz [\'Dziennik Wschodni\' z 20 czerwca 2011]. - Pokazał Polskę spod krzyża, symbolizującego Smoleńsk. Pokazał chrześcijańskich fanatyków, którzy w transie potrafią dać się zabić. Pokazał na przestrogę politycznym graczom, kościelnym dostojnikom i zwyczajnym ludziom."

Inscenizator Staniewski do stałych środków wyrazu dołożył multimedialne projekcje, a w dodatku sam zagrał na scenie. Wysterował ruch i śpiew do granic ludzkiej wytrzymałości, siedział z boku lub krążył dookoła sali, zaglądając przez otwarte na gardzienicki park drzwi i zacierał ręce.

"To, co najbardziej ujęło mnie w najnowszym dziele Staniewskiego, to jego płomienna religijność - kontynuuje Sulisz. - I bezbronność nagiego dziewczęcego ciała zderzona z tym żarliwym spektaklem, przypominającym wielkie przedstawienia Tadeusza Kantora. Na jej piersi Staniewski rzucił obraz płomyka, który symbolizuje pulsujące życie. Za chwilę ten sam płomyk pojawił się na wiszących czaszkach, które z jednej strony symbolizowały zabitych przez Taurów Greków. A z drugiej czaszki zbierane z miejsca katastrofy pod Smoleńskiem. Ten przejmujący i okrutny zabieg dobitnie pokazuje, jak blisko od miłości do śmierci."

To kolejny powrót Staniewskiego i Gardzienic do źródeł - oczyszczania dzieł antyku z wielowiekowych nawarstwień interpretacyjnych, koturnu i patosu, dając żywe, pełne dynamiki, kipiące energią widowiska.

"Natrafiamy na paradoks, że miejsce akcji dramatu Eurypidesa to dzisiejsze okolice Chersonia, wielkiego miasta ukraińskiego, terenów, przez dziesięciolecia zniewolonych przez komunizm - odnotował Grzegorz Józefczuk [\'Gazeta Wyborcza - Lublin nr 142 online\']. - Wszystko się gmatwa i nawarstwia, świat stoi na krawędzi szaleństwa. Mnożą się konteksty i pytania. Kto tu rządzi? Kim jesteśmy, my, tutaj, \'w Polsce, czyli nigdzie\' - słychać nagle słowa z \'Ubu króla\' Alfreda Jarry\'ego. Na finał nad sceną góruje postać... carycy Katarzyny z sierpem i młotem w dłoniach, wołającej \'nie lękajcie się\'! Symbolem chaosu i pomieszania sensów jest kiczowata multimedialność spektaklu, użycie wszystkich możliwych technik oddziaływania na widza. Tak w kozi róg zapędza widzów Staniewski, bo nie wiemy do końca, co jest tu żartem a co płaczem."

Obaj krytycy są zgodni, że brawurowe, niepokojące przedstawienie, nasycone jest zarysami kontekstów, sensów i intencji, które zmuszają, aby do niego wracać.

(-)
Culture.pl
25 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia