Spektakl o spektaklu

"Królewna Śnieżka" - reż: P. Nosálek - Teatr Aktora i Lalki w Opolu

Żeby wystawić w teatrze lalkowym "Królewnę Śnieżkę" wcale nie trzeba budować bajkowej scenografii czy też wymyślać malowniczych kostiumów. Uzmysłowił nam to Teatr Aktora i Lalki w Opolu, gdzie niedawno miała miejsce premiera "Królewny Śnieżki" w nowej, niekonwencjonalnej odsłonie

Autorka tekstu, Marta Guśniowska wraz z reżyserem Petrem Nosalkiem stworzyli spektakl o... spektaklu! Za miejsce akcji obrali sobie bowiem baletową salę prób, gdzie aktorzy ćwiczą przed premierą, a pieczę nad nimi sprawuje gburowaty reżyser. Metaforą rzeczywistego świata staje się właśnie ta gimnastyczna sala,do której przeniesionych zostaje wiele motywów pochodzących z baśni. Akcja dokonuje się na dwóch płaszczyznach, pokazując różne zachowania ludzi, te dobre jak i złe. To bardzo dobry pomysł, aby na scenie zaistniał teatr w teatrze, a najmłodsi zaglądneli za teatralne kulisy.

Aktorzy wbiegają z korytarza na scenę/salę prób, gdzie zaczynają tańczyć, nie do końca wiedząc, co mają robić. Towarzyszą im chaotyczne ruchy i niepewny wzrok. Nie wiadomo kto jest kim. Po chwili wpada reżyser i … wszystko staje się jeszcze bardziej chaotyczne niż na początku. NReżyser okazuje się być niespełnionym artystą, który traktuje to przedsięwzięcie lekkomyślnie i nie ma zamiaru się w nie poważnie angażować. Po scenie biega garderobiana, równie zagubiona co pozostali. Jedynie asystent reżysera wydaje się wiedzieć, co robić i wszelkimi siłami stara się postawić do pionu swego przełożonego.

W końcu - jest i Śnieżka oraz Macocha, która przez cały czas stara się o rolę swej pasierbicy. Jak w bajce, tak i w życiu, zło chce wyeliminować dobro. Rewelacyjna postać Macochy – czarnej baletnicy, któr chce być najlepsza, najpiękniejsza, wprowadza na scenę odrobinę grozy i czarnego humoru. Śnieżka wychodzi z tej konfrontacji niezbyt zwycięsko: jest, niestety, zbyt poprawna i nijaka. Dobro w tym zestawieniu ze złem przegrywa, i to z kretesem. 

Nieodłącznym atrybutem Macochy jest jej magiczne lustereczko – brawurowo pomyślane i pokazane. Macocha – Lustereczko jest to duet w spektaklu najciekawszy i przynoszący najwięcej emocji. Czuje się teatralną magię zwłaszcza w scenach, kiedy ożywione lustro w nietypowych ruchach pląsa po scenie. To samo uczucie towarzyszy nam oglądającym kilka wcieleń Macochy, starającej się pozbyć Śnieżki.  

Jednak najciekawszym rozwiązaniem tej nowej interpretacji okazał się domek Siedmiu Krasnoludków, który w jednej chwili wyrósł z... fortepianu. Znalazło się tak i siedem łóżeczek i siedem miseczek - wszystko bardzo malutkie. Gdy pojawiły się Krasnoludki – pacynki, scena, która dotąd wydawała się mała, przeniosła się do jeszcze mniejszej - tej fortepianowej. A tam Krasnoludki biegały z jednego miejsca na drugie i mimo trudności technicznych sceny te okazały się być bardzo dynamiczne, skupiając całą uwagę małych widzów.

Jak się kończy bajka - wszyscy wiedzą. Jak natomiast skończyła się próba, która przez niemal godzinę przenosiła widzów w świat baśni i magii ? Morał z tego jest jeden – bajka jest lekarstwem na wszystko. Nasz reżyser-gbur, który dotychczas uważał, że jest stworzony do wyższych celów, pojął jaką cudowną formą jest baśń i na jak wiele sposobów można z nią pracować.

Barbara Brzoska
Dziennik Teatralny
12 maja 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...