Spektakl zaostrza apetyt na kwiecień

"Napój miłosny" Opera Wrocławska

Wznowienie "Napoju miłosnego" Gaetano Donizettiego w Operze Wrocławskiej to jedno z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy.

Wbrew obawom, Michał Znaniecki nie powtórzył pomysłu, jaki wykorzystał już dwa lata temu w superprodukcji na wrocławskiej Pergoli, ale zrobił zupełnie nowy spektakl. Ciepły, bezpretensjonalny, pełen humoru. I z rewelacyjną Aleksandrą Kubas w partii Adiny.

Z dawnego widowiska Znaniecki pożyczył właściwie jedynie kostiumy. Zmienił miejsce akcji, przenosząc bohaterów w świat hiszpańskiego teatru prowincjonalnego z ubiegłego wieku. W tym celu wykorzystał naprawdę spore możliwości, jakie daje nowoczesna scena wrocławskiego teatru operowego. Dzięki temu artyści śpiewali jednocześnie na dwóch poziomach sceny.

Ale Znaniecki to także wizjoner, któremu często nie potrzeba zbyt wielu unowocześnień, by stworzyć niepowtarzalny klimat. W "Napoju miłosnym" wystarczyło doskonałe oświetlenie (Bogumił Palewicz), oszczędna, ale świetna scenografia i bardzo czytelnie pokazana historia miłosnych perypetii kokietującej wszystkich Adiny (Aleksandra Kubas) i kochającego ją Nemorina (Rafał Bartmiński), który o uczucie kobiety musi walczyć z pewnym siebie sierżantem Belcore (Jacek Jaskuła).

Bardzo dobrze Znaniecki rozwiązał też wątek Dulcamary (Bogusław Szynalski), handlarza i naciągacza, który swoje eliksiry na wszystko sprzedawał nieświadomym nabywcom z małych mieścin. W tej realizacji Dulcamara nie przypomina współczesnego speca od handlu, ale celowo stylizowany jest na dawnych pseudodoktorów, którzy oprócz fałszywych specyfików sprzedawali iluzję. Współczesny jest jedynie głupkowaty śmiech asystentki Dulcamary, podobny nieco do tego, jaki wydają z siebie Doda czy Jola Rutowicz.

Prawdziwą rewelacją spektaklu jest jednak sopranistka Aleksandra Kubas, która po raz pierwszy śpiewała na scenie partię Adiny. Choć na początku I aktu jej głos brzmiał jeszcze nieśmiało i zbyt pastelowo, z czasem Kubas rozśpiewała się w zupełnie niezwykły sposób.

"Napój miłosny", jedno z naczelnych dzieł włoskiego bel canta, jest najeżone technicznymi trudnościami i, co niezwykle ważne, wymaga od śpiewaka frazy potoczystej i pięknej. Aleksandrze Kubas udało się w tej partii praktycznie wszystko. Zwracała uwagę na każdy ozdobnik czy pasaż, by nie uronić z niego najmniejszej wartości nutowej, a jej głos brzmiał naprawdę wspaniale.

Rafał Bartmiński sprawdził się w partii Nemorina. Dysponuje ładnej barwy tenorem, a jego głos nie tracił siły w żadnym z fragmentów - także w popisowej arii z II aktu "Una furtiva lagrima". Jacek Jaskuła dobrze wpasował się w rolę zdecydowanego, choć mało subtelnego Belcore, a Bogusław Szynalski przekonywał świetną stroną aktorską. Jego Dulcamara był z jednej strony chytrym dorobkiewiczem, z drugiej jednak dobrym duchem głównej pary bohaterów.

Tak dobry spektakl zaostrza tylko apetyt na kwiecień. Wtedy Michał Znaniecki pokaże swoją wizję opery "Samson i Dalila" Camille\'a Saint-Saënsa.

Magdalena Talik
Polska Dziennik Łodzki
27 stycznia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...