Śpiew i taniec niezwykłej Salome

"Salome" - reż. Marek Weiss - Opera Bałtycka w Gdańsku

Marek Weiss-Grzesiński, dyrektor Opery Bałtyckiej, zapowiadał premierę "Salome" Ryszarda Straussa już w pierwszym sezonie swego dyrektorowania. Ale ponieważ nie było nigdy dość pieniędzy, a Weiss-Grzesiński krnąbrnie nie chciał iść na artystyczny kompromis, obejrzeliśmy ją dopiero w minioną sobotę. Warto było tyle czekać.

W gdańskim teatrze operowym powstał spektakl nieprzeciętny, może nawet wybitny, taki, jaki ogląda się raz na jakiś czas. Jego sukces polega na oryginalnym i bardzo przy tym ryzykanckim pomyśle. Marek Weiss-Grzesiński po pierwsze nie uległ pokusie, by wydarzenia, rozgrywające się na dworze Heroda i Herodiady, oprawić teatralnym, operowym blichtrem. Jego "Salome" to niemal wersja koncertowa, ze śladową scenografią. Hanna Szymczak nałożyła jedynie na całą scenę, a także na kostiumy głęboką czerń, po bokach ustawiła rampę z reflektorami, to praktycznie wszystko. Niewiele miała zresztą przestrzeni do zagospodarowania, ponieważ trzy czwarte sceny zajmuje orkiestra, wyprowadzona z kanału.

Ten prosty pomysł z przeprowadzką orkiestry ma swoje głębokie uzasadnienie. Muzyka Straussa, nadzwyczajnie zinstrumentowana, jest pełnoprawnym aktorem widowiska. Kiedy Herod śpiewa o ciemnych skrzydłach wiatru nad swoim pałacem, tę ciemność nie tylko słychać, ale i widać w muzyce. Orkiestra, prowadzona przez Jose Marię Florencio, potrafiła to pokazać. Czasami nawet, niestety, zdarzało się instrumentalistom zajmować miejsce śpiewaków, gdy zagłuszali niektóre ciche fragmenty arii. Poza tym jednak orkiestra poradziła sobie z trudnym dziełem Straussa znakomicie.

Szczególnie udane były partie instrumentów dętych, ale całemu zespołowi niewiele można zarzucić. Orkiestra Opery Bałtyckiej naprawdę jest coraz lepsza, a owa "niespotykana w polskich operach jakość", ogłaszana przez Marka Weissa-Grzesińskiego, staje się coraz lepiej słyszalna.

Najbardziej oryginalny jest jednak pomysł rozdzielenia na taneczno-śpiewaczą parę dwóch kluczowych dla tego operowego dramatu postaci, świętego Jana oraz Salome. Opowieść, która posłużyła jako materiał na libretto, oparte na dramacie Oskara Wilde\'a, jest nam wszystkim doskonale znana z kart ewangelii. Na jednej z uczt podochocony winem i tańcem Salome Herod obiecuje jej, że spełni każde jej życzenie.Salome, namówiona przez jej matkę, domaga się od Heroda głowy świętego Jana.

Tyle mit. W operze Straussa jedną z najtrudniejszych do pokonania przeszkód było zawsze dziesięciominutowe taneczne solo, które w wykonaniu operowych diw zwykle budziło zakłopotanie. Weiss-Grzesiński postanowił nie tylko powierzyć ten fragment spektaklu tancerce, Franciszce Kierc, ale konsekwentnie w całym przedstawieniu role świętego Jana i Salome rozpisać na dwie pary wykonawców, śpiewaków i tancerzy.

Efekt jest zdumiewający. To wszystko, co słyszymy w muzyce Straussa, nieustanne pulsowanie emocji, widzimy odegrane w na poły pantomimicznym tańcu Franciszki Kierc i Michała Łabusia. Subtelność choreografii Izadory Weiss i plastyczność tańca Franciszki Kierc zachwycają, tak jak zadziwia rozpiętość pokazanych uczuć, od wyuzdania do delikatnej czułości.

Głosu Salome użyczyła Katarzyna Hołysz. Zaśpiewała swoją partię jak zawsze porywająco, przepięknie brzmiącym i świetnie opanowanym głosem, z niesamowitą dawką emocji. Oprócz Katarzyny Hołysz, głosami i warsztatem aktorskim zachwycali też Herod i Herodiada, czyli Paweł Wunder i Anna Lubańska. Pozostali soliści również wypadli bardzo dobrze, jednak scena należała do Katarzyny Hołysz, Pawła Wundera i Anny Lubańskiej.

"Salome" Marka Weissa-Grzesińskiego być może opowiada o rozdarciu człowieka między ciało i duszę, którego żadnej kulturze, również chrześcijaństwu, nie udało się przekroczyć. Zarazem jednak w tym przedstawieniu dokonuje się niezwykłe przekroczenie granic sztuk, muzyki i tańca. To czysty, prosty spektakl o wielkiej głębi i wielkiej sile przekazu. Trudno przewidzieć, jak przyjmie go publiczność. Ale niezależnie od tego już dziś można powiedzieć, że tworzy on rzadką w teatrze jakość.

Maja Korbut, Jarosław Zalesiński
POLSKA Dziennik Bałtycki
19 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...