Śpiew unosi w przestworza

bohaterką wieczoru była Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak

Wydawać by się mogło, że wszyscy, którzy chodzimy do Teatru Muzycznego, dobrze znamy jego solistów, ich repertuar i potencjał. I do pewnego stopnia tak jest. Dyrekcja teatru postanowiła jednak tę naszą wiedzę poszerzyć i wprowadziła nowy cykl comiesięcznych, kameralnych spotkań z gwiazdami zespołu. Pierwsze z owych spotkań odbyło się w miniony piątek. Bohaterką tego wieczoru była Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak

O tym, że artystka jest jedną z najwybitniejszych polskich mezzosopranistek, a jej tytułowa rola w "Carmen" jest kreacją do podziwiania - wiadomo było z góry. Ale pozostało jeszcze olbrzymie pole do odkrywania jej możliwości. A program piątkowego koncertu pokazał, jak są one wielkie. Na pewno wrażenie robi rozległość jej repertuaru; od baroku po wiek XX. A także nienaganna technika, którą zaprezentowała już w otwierającej recital popisowej, koloraturowej arii "Jubilate o amaeni Chori" Vivaldiego. Jeszcze bardziej imponująca jest umiejętność budowania nastroju; bez środków aktorskich, kostiumu i partnerów (oprócz oczywiście akompaniującej pianistki - Karoliny Hordyjewicz); samym tylko głosem. A przywołała Kaczmarzyk-Janczak owych nastrojów szeroką gamę. Od tragizmu przepełniającego arię "Buss Und Reu" z "Pasji wg św. Mateusza" J. S. Bacha, poprzez dramatyzm pieśni "Die junge Nonne" Schuberta, uwodzicielskość seguidilli z I aktu "Carmen", aż po perlistą lekkość, która charakteryzuje twórczość Rossiniego, w arii z "Włoszki w Algierze". 

Jednak szczyty kunsztu zaprezentowała śpiewaczka w arii "Mon coeur s\'ouvre a ta voix" z opery "Samson i Dalila" Saint-Saënsa. Powiedzenie, że było to wykonanie porywające nie oddaje towarzyszących słuchaniu wrażeń i odczuć. Ten śpiew wprost unosił w przestworza. Pozwolę sobie na porównanie ryzykowne: słuchając tej arii można mieć "odlot" bez korzystania z "trawki" czy jakiegoś "dopalacza". Nic dziwnego, że Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak właśnie partię Dalili uważa za ulubioną, co zdradziła w kończącej recital rozmowie z publicznością.

Piątkowy koncert był bardzo mocnym otwarciem nowego cyklu Teatru Muzycznego. Wypada tylko żałować, że nie zgromadził kompletu publiczności. Jestem jednak przekonany, że gdy wieść o nim rozejdzie się wśród lublinian, na następnych spotkaniach widownia wypełni się do ostatniego miejsca.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
19 stycznia 2010
Portrety
Marek Koterski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia