Spojrzeć na Łódź oczyma turysty

rozmowa z Grażyną Posmykiewicz

Spotkaliśmy też na swojej drodze przyjaciół, którzy okazali nam bardzo wiele serdeczności, pozwalając grać na swoich scenach. Wzięli pod uwagę to, że byliśmy teatrem wędrującym. W związku z tym nie traktowali nas komercyjnie. Dzięki temu przeżyliśmy ten czas pod względem finansowym dyrektor - Grażyna Posmykiewicz o remoncie Teatru Muzycznego

Anna Gronczewska: Z dumą patrzy Pani na wyremontowany gmach Teatru Muzycznego?

Grażyna Posmykiewicz: Na pewno. Mam nadzieję, że to nie tylko nasza duma, ale wszystkich mieszkańców Łodzi.

Remont trwał jednak kilka lat. Dzięki czemu teatr przetrwał ten ciężki czas?

To przede wszystkim zasługa wszystkich ludzi pracujących w teatrze. Spotkaliśmy też na swojej drodze przyjaciół, którzy okazali nam bardzo wiele serdeczności, pozwalając grać na swoich scenach. Wzięli pod uwagę to, że byliśmy teatrem wędrującym. W związku z tym nie traktowali nas komercyjnie. Dzięki temu przeżyliśmy ten czas pod względem finansowym. Po remoncie mogliśmy wejść do gmachu naszego teatru z pełnym zespołem, techniką, a także repertuarem. Nie było momentu, że mówimy: wchodzimy, a nie mamy co grać. Przenosimy teraz na nową, dużą, wyremontowaną scenę wszystko to, co graliśmy podczas remontu. Powstawały wtedy też nowe produkcje. Jak na przykład "Wesoła wdówka" i szereg małych spektakli. One też będą funkcjonowały na naszej nowej scenie. Oprócz tego wznawiamy te tytuły, które zawiesiliśmy ze względu na remont. Potrzebne były bogate dekoraq*e, więc nie mogliśmy ich grać na scenach, które wynajmowaliśmy przez cztery lata. Ale te dekoracje były na tyle zabezpieczone, że teraz możemy je odkurzyć, doprać i wznowić spektakle. Tak będzie z "Księżniczka czardasza", "Człowiekiem z La Manchy", "Zemstą nietoperza".

Przez te cztery lata byliście chyba rekordzistą jeśli chodzi o teatry, jeśli weźmie się pod uwagę liczbę scen, na których graliście... Tak. Był moment, że graliśmy na sześciu scenach w Łodzi i oczywiście wielu w Polsce.

Łodzianie lubią przychodzić do Teatru Muzycznego?

Z naszego doświadczenia wynika, że bardzo lubią. Kiedy na przykład zaczynaliśmy grać w klubie Wytwórnia, to Toya Studio również było w remoncie. Warunki mieliśmy więc ciężkie, ale dzieliliśmy się tą przestrzenią, korzystaliśmy z jej uprzejmości. Kiedy skończył się tam remont, było trochę lepiej. Niemniej nie było to wnętrze odpowiadające widzom teatru operetkowego. A jednak łodzianie przychodzili na nasze spektakle. Często pytali, kiedy będą mogli wreszcie odwiedzić nas na ulicy Północnej. To były pytania zadawane z troską. Przez czas remontu nie narzekaliśmy na brak widzów. Mieliśmy zawsze pełne widownie.

Pani od lat jest związana z łódzką kulturą. Skąd miłość prawniczki do teatru?

Wzięło się to z dzieciństwa. Mama prowadzała mnie jeszcze do teatru lalkowego. W szkole średniej miałam wspaniałą polonistkę. Bardzo dbała o to, byśmy regularnie chodzili do teatru, filharmonii. Ale moja miłość do teatru nigdy nie przekładała się na chęć pracy w nim. Przypadkiem, kiedy skończyłam studia prawnicze, spotkałam w teatrze, podczas przerwy w spektaklu mojego byłego nauczyciela, który kiedyś był szefem "Orbisu". Okazało się, że jest zastępcą dyrektora tego teatru. Zaczęliśmy rozmawiać o pracy, mojej przyszłości. I zapytał, czy bym nie chciała pracować w teatrze. Tak to się zaczęło, od Teatru Powszechnego.

Pochodzi Pani z Łodzi?

Tak. Urodziłam się w tym mieście. Moja mama od najmłodszych lat tu mieszka. Co prawda urodziła się pod Łodzią, ale tylko dlatego, że babcia akurat wyjechała na urlop.

Co Pani lubi w swoim rodzinnym mieście?

Generalnie lubię Łódź. Zawsze dyskutuję z ludźmi, którzy mówią, że to smutne, brudne miasto. To nieprawda! Łódź jest piękna, tylko trzeba na nią patrzeć. Ma przepiękną architekturę. To dla mnie taki mały Wiedeń. Zawsze przecież mówiło się, że łódzka secesja jest jedną z najpiękniejszych w E-uropie, zaraz po Wiedniu. Poza tym Łódź nie jest rozbuchanym miastem, ma więc w sobie kameralność. Są w nim wspaniałe instytucje kultury. Są na przykład jedyne w Polsce Muzeum Kinomatografii, Muzeum Włókiennictwa. Są wspaniałe teatry. Każdy z nich ma swoją specyfikę. Każdy w tym, co robi, jest dobry. Mamy wspaniałą filharmonię.

Nie można się w Łodzi nudzie! To miasto kolorowych ludzi. Tylko trzeba chcieć wejść w Łódź, poznać jej materię.

Ale jak patrzeć na Łódź, by dostrzec jej piękno?

Jeszcze jako studentka, chodziłam ulicę Piotrkowską i zadzierałam głowę do góry. Widziałam wtedy piękne kamienice! Gdy biegnie się ulicą, patrzy w dół, to się tego nie widzi. Przecież mamy przepiękne kamienice na Piotrkowskiej, Zachodniej, Zielonej. Myślę, że byłoby fajnie, gdyby ludzie od czasu do czasu pochodzili po Łodzi i popatrzyli na nią oczami turysty. Który ma chwilę czasu i nie pędzi do domu, sklepu. To jest trudne, ale wykonalne.

Mówiąc o Łodzi wymienia się Piotrkowską, Manufakturę. A jakie miejsca są Pani szczególnie bliskie?

To na pewno Księży Młyn. Jestem orędowniczką zrobienia z niego pięknego miejsca, gdzie znajdą oazę artyści, powstaną kawiarenki, gdzie będzie można się cieszyć starą Łodzią. Bo właśnie stara Łódź jest najważniejsza, oprócz kultury. Bardzo lubię łódzkie parki. Nie zapominajmy, że to miasto zieleni. Jest tu wiele przepięknych parków, jak choćby Zdrowie. Mieszkam na Teofilowie. Często jeżdżę do pracy ulicami Konstantynowską, Krakowską. Właśnie dlatego, że to przepiękna trasa. Tam jest zawsze ładnie. Wiosną zielono, latem też. Widać tam przepiękną jesień, a zimą ubrane w czapy śniegowe drzewa. To moim zdaniem najpiękniejsza trasa na świecie.

Niedawno otrzymała Pani Honorową Odznakę Miasta Łodzi. To dla łodzianki duże wyróżnienie?

Dla mnie ogromne. To wspaniałe wyróżnienie. Myślę, że dostałam je głównie dzięki moim kolegom i współpracownikom z teatru, którzy przez ostatnie cztery lata stali przy mnie, wspierali mnie we wszystkich działaniach. Starali się, byśmy wytrwali i byśmy w takim stanie, jak obecnie, zaczęli pracę w wyremontowanym teatrze.

Anna Gronczewska
Polska Dziennik Łodzki
19 listopada 2011
Portrety
Ewa Szałkowska

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...