Spotkania na Dialogu
1. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOG-WROCŁAWReżyserzy opowiadają o sobie i swojej pracy podczas pospektaklowych wieczorów z widzami.
Andreas Beck, dramaturg Schauspielhaus Hamburg związany ze Stefanem Pucherem, o "Wiśniowym sadzie" Miśkiewicza:
Trudno oceniać coś, co nie jest własną propozycją. Mimo wspaniałej obsady i kreacji aktorskich jest to realizacja Czechowa, które mnie osobiście w teatrze dzisiaj już nie interesuje. Miśkiewicz moim zdaniem odsunął Czechowa na odległość, z której ja oglądać go nie chcę. To jest przeszłość. Taki Czechow jest w Niemczech ogrywany do tego stopnia, że nie daje się już go słuchać. To oczywiście niemiecka tradycja teatralna - ona powoduje, że aktorzy przewracają oczyma i głęboko wzdychają niemal w każdej scenie.
Oglądając w Bazylei "Wiśniowy sad" Puchera po raz pierwszy, zobaczyłem Czechowa, jakiego zawsze "czytałem" w jego tekstach. Odkurzonego Czechowa. Ale nie mogę ocenić realizacji Pawła także dlatego, że odbierałem spektakl w tłumaczeniu anglojęzycznym. Propozycję obu reżyserów porównałbym chętnie z dziełami malarskimi: Miśkiewicza do nastrojowych pejzaży Carla Spitzwega, Puchera do konceptualizmu dzieł Yvesa Kleina.
Paweł Miśkiewicz, reżyser "Wiśniowego sadu" w Teatrze Polskim, o "Mewie" Puchera: To jest pierwszy Czechow z tego obszaru językowego, jakiego oglądałem. Bardzo mnie interesuje odwaga Puchera i odważne stawianie puent. Zaciekawił mnie, bo ten teatr nie do końca był skierowany na siebie, to znaczy, że aktorzy nie dialogowali na scenie w sposób, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Oni posiedli rzadką umiejętność, którą i ja próbuję tropić w swojej
pracy z aktorami - część trudu konstruowania roli przekładali na trud artykułowania dążeń postaci. To im się świetnie udaje.
Może jest trochę prawdy w tym, że więzi mnie realizm, ale - oglądając "Mewę" - miałem poczucie zagubienia i przesytu środków. W pewnym momencie zgubiłem kierunek, w którym ten spektakl zmierza. Nie wiedziałem, w jaki sposób Pucher opowiada i o jakiej rzeczywistości. Lepiej byłoby mówić o tezach na temat rzeczywistości - bo trudno mówić o samej rzeczywistości, gdy pojawia się w spektaklu tyle wątków deziluzyjnych, jak w tej "Mewie". A więc nie wiedziałem, jaką właściwie tezę stawia Pucher? Co mówi o totalnym zagubieniu artystów? To mi umknęło. Poczułem się z lekka zagubiony.