Sprawdzian z człowieczeństwa

"Nasza klasa" - 22. Gliwickie Spotkania Teatralne

Na fali popularności kontrowersyjnej powieści Jana Grossa "Sąsiedzi" powstał dramat "Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka, będący kolażem wypowiedzi i cytatów pochodzących z doniesień prasowych, filmu dokumentalnego Agnieszki Arnmold i innych tekstów kultury. To przejmująca historia grupy przyjaciół, tworzących społeczność szkolnej klasy, którzy, podlegając wewnętrznym metamorfozom w wyniku oddziaływania ideologii, polityki oraz chęci przetrwania, zmieniają się w obcych sobie ludzi, gotowych poświęcić znajomych dla dobra ogółu

Opowieść oparta jest o tragedię Żydów z Jedwabnego, których w 1941 roku zapędzono do stodoły i spalono. Tytułową klasę tworzą zarówno polskie i żydowskie dzieci, które w pierwszej scenie przedstawiają się, tłumacząc, kim są ich rodzice i kim sami chcieliby zostać. Dziecięce marzenia weryfikuje jednak bezlitosna rzeczywistość. Następujące po sobie lekcje to nauczki, jakie wymierza ludziom życie. Autor rozprawia się z narodowymi mitami i stereotypami o Polakach-patriotach, słynących z miłości do bliźniego. Motyw klasy jako zbiorowego bohatera wydarzeń przedstawionego na tle ważnych wydarzeń historycznych mających decydujący wpływ na losy świata to wątek stale obecny w kulturze. Tematycznie nawiązuje do „Umarłej Klasy” Kantora z 1974 roku, czy tragedii przeżywanej przez pokolenie epoki I wojny światowej z powieści Ericha Marii Remarque’a „Na zachodzie bez zmian”.

Tekst Tadeusza Słobodzianka, dramatopisarza i reżysera teatralnego, „Nasza klasa. Historia w XIV lekcjach” zdecydowanie lepiej wypada na kartach dramatu niż na scenie. Po obejrzeniu spektaklu można poczuć pewien niedosyt. Rozczarowanie. Zawód. W tekście pobrzmiewają echa wojennej zawieruchy, tragedii Żydów tuż przed i podczas II wojny światowej. Spektakl zawiera elementy farsy, kabaretu oraz groteski. Tragedia ludzi ginie gdzieś pomiędzy oderwanymi od rzeczywistości piosenkami. Słobodzianek, szef Laboratorium Dramatu, na co dzień eksperymentuje z formą i treścią. Jego dramat to esencja oryginalności. Stworzył w nim katalog postaci-typów, które beznamiętnie opowiadają historię swojego życia. Brak indywidualizacji oraz schematyczność wpływa na uniwersalizm dramatu. Tekst porusza, natomiast spektakl rozmywa tragizm, znikający między uśmiechami, zbytecznymi dookreśleniami (wielokrotnie gesty niepotrzebnie podkreślają przekaz oralny, słowa są zbyteczną podporę dla działań) oraz przerysowaną choreografią. W scenicznej realizacji dramatu Ondrej Spišáka brak miejsca na niedomówienia, wprawiające w ruch wyobraźnię.

Bohaterowie w momencie śmierci przechodzą przez bramę, co odpowiada religijnym wierzeniom. Jednak bohaterowie nie znikają, a nadal są obecni wśród żywych, dialogując z nimi. Od początku spektaklu aktorzy są ucharakteryzowani tak samo, jak na końcu swojej ziemskiej wędrówki. Przykładowo, Zochę (Izabela Dąbrowska) poznajemy jako uczennicę szkoły, lecz jej sceniczny wizerunek wyraża jej podeszły wiek, symbolizowany przez siwe, ufryzowane włosy. Interesującym chwytem scenograficznym jest zmiana dekoracji, zawieszonej nad drzwiami prowadzącymi do wieczności. Symbole te informują widza w jakiej rzeczywistości dziejowej usytuowana jest akcja. Początkowo kluczem jest chrześcijański krzyż, następnie sierp i młot, informujące o fali zainteresowania ideą socjalizmu, a jeszcze później swastyka zapowiadająca nadejście żydowskiego pogromu i działań NKWD. Aktorzy nie korzystają z żadnych rekwizytów. Wszystko jest umowne. Dora nie trzyma w objęciach noworodka, a jedynie wymownie składa ręce, podczas zabawy w „mam chusteczkę” brak sukna. 

„Nasza klasa” ujawnia mechanizmy kierujące psychiką ludzi znajdujących się w sytuacji granicznej, w której o ich „być albo nie być” decydują szczególiki. Dramat jest pytaniem o conditio humana. O dehumanizację. O to, jak wiele można poświęcić dla wyznawanej przez siebie filozofii, dla chęci przetrwania. Sztuka ukazuje polski antysemityzm, będący do niedawna tematem tabu, a także nakreśla stosunki polsko-żydowskie.

Dlaczego autor wybrał właśnie taką formę podawczą? Przede wszystkim cechuje ją dystans. Autor nie narzuca odbiorcom swojego punktu widzenia. Narratorem jest zbiorowość. Medium personalne jest zmienne, zatem centrum orientacji odbiorcy także jest ruchome. W dramacie zaprezentowano różne spojrzenia na kwestię polsko-żydowską. Nie świadczy to o niezdecydowaniu autora, lecz o potrzebie wyartykułowania trudnego tematu, dla którego ciężko jest znaleźć stosowną formę. Autor stawia pytania, które z rozmysłem pozostawia bez odpowiedzi.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
16 maja 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia