Sprawiedliwość – pojęcie względne?

"Dwunastu gniewnych ludzi" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego Poznań

Czy prawda jest pojęciem względnym? Czy jest tyle racji, ilu zebranych ludzi? Czy sprawiedliwość zawsze zwycięża? Przed takimi - między innymi - pytaniami staje widz podczas spektaklu „Dwunastu gniewnych ludzi” w reżyserii Radosława Rychcika

Reżyser postanowił się zmierzyć tym razem z dziełem Sidneya Lumeta z 1957 roku, fundamentalnym dla kultury amerykańskiej. Oto dwunastu ludzi ma zadecydować o życiu bądź śmierci jednego, młodego człowieka. Na początku sprawa wydaje się oczywista – zabił, jest winny. Gdy jednak przysięgli zaczynają bardziej dogłębnie przypatrywać się faktom, analizować zdarzenia, relację świadków – sprawa nie jest już tak pewna. Zaczynają się spory, kłótnie, zmagania nie tylko sprawą, ale także z własnymi kompleksami i problemami, próby przekonania innych do swych racji.

I tak o to z pozoru banalne postępowanie sądowe o morderstwo, gdzie wyrok miał być szybki i bezproblemowo osądzony, przestaje być tak proste. Mężczyźni zaczynają wielogodzinną dyskusję, wczuwają się do tego stopnia, że odgrywają nawet niektóre scenki ze zdarzenia. Rychcik z całą pewności, w przeciwieństwie do Lumeta, nie pokazuje jednoznacznie, że dobro i demokracja zawsze zwycięża, on próbuje zwrócić uwagę, jak można manipulować drugim człowiekiem, jakie mechanizmy tym rządzą. Dobro i zło to narzędzia w rękach przysięgłych. Nie wiadomo do końca czy tym dwunastu mężczyzną zależy aż tak na losie chłopaka, czy może próbują w ten sposób pozbyć się prywatnych traum i kompleksów. Może dla nich ta sprawa, to kwestia oczyszczenia samego siebie?

Reżyser zastosował także bardzo ciekawy manewr, jeśli chodzi o scenografię i kostiumy. Minimalizm i prostota oraz brak rekwizytów nadają dziełu nieco operowy charakter, ale jednocześnie całkowicie pozwalają na puszczenie wodzy fantazji. Wyolbrzymiona momentami gra aktorska, przesadne gesty czy mimika, ma służyć właśnie lepszemu wyobrażeniu sobie, co rozgrywało się i rozgrywa w głowach bohaterów. Muzyka Michała Lisa dodatkowo buduje nastrój i współgra z aktorami. Nadając dziełu charakter niekiedy mroczny i trzymający w napięciu.

Czym zakończą się polemiki i kłótnie przysięgłych? Walki z własnymi kompleksami i słabościami? Jaki będzie wyrok, czy sprawiedliwość zwycięży, a prawda jest jedna? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, koniecznie trzeba się wybrać na spektakl Radosława Rychcika.

Karolina Walczak
Dla Dziennika Teatralnego (Poznań)
2 grudnia 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia