Spróbuj! To nie tylko na święta...
"Nie jedz tego! To jest na święta!" - reż. Mariusz Grzegorzek - Teatr Studyjny PWSFTv i T w ŁodziNa scenę Teatru Studyjnego, w białych adidasach wkroczyli studenci Szkoły Filmowej w Łodzi, by zaprezentować swój spektakl dyplomowy w reżyserii Mariusza Grzegorka ,,Nie Jedz Tego! To Jest Na Święta". Chyba większość w swoich domach słyszała to zdanie, które jakiś czas temu stało się ,,hitem" internetu. To jeden z tych tematów, o których rozmawia się przez ,,zasłonkę" żartu, bo trudno mówić o problemach wprost. O ironio! Jakże słodka jesteś, kiedy cię człowiek nie rozumie!
Miało być o rozpadzie społecznych relacji i bez zadęcia... Na szczęście się udało! Każdy, kto spodziewał się jazdy drucianą szczotką po emocjach – nie doczekał się takich zadrapań. Z resztą one długo się goją, nie są głębokie, a przecież tam chcą docierać artyści – do głębi ludzkiej duszy. W tym przypadku ze szczotki wyjęto wszystkie druciki i stopniowo wbijano je w najczulsze punkty, ale tak by widz nie zorientował się zbyt szybko. Sam pomysł wyznaczenia godziny 19:07 na start przedstawienia – bardzo dobry, ale szkoda, że nie doszło do jego realizacji, gdyż całość i tak ruszyła kwadrans po godzinie 19.00.
Spektakl zaczął się jeszcze przed wejściem widzów na salę. Publiczność witał, zabawiał i ,,ostrzegał" przed skutkami spektaklu Dominik Mironiuk. Potem nastąpił moment przedstawienia pozostałych aktorów: Sylwii Gajdemskiej, Irminy Liszkowskiej, Janka Napieralskiego, Wiktora Piechowskiego, Doroty Ptaszek, Aleksandra Rudzińskiego, Julii Szczepańskiej, Dominiki Walo i Michała Włodarczyka. To oni wszyscy byli bohaterami tego wieczoru. Wychodzi na to, że obyło się bez krwawych bitew o główną rolę, gdyż zmiana fryzur, imion, funkcji społecznych przypinanych na rzep to zmiana kreowanych postaci.
W ten sposób każdy mógł być każdym. Prawdziwy wachlarz portretów psychologicznych. Jedyny zastosowany podział, to na role damskie i męskie. Aktorzy (tak można tych młodych artystów nazywać już pełnoprawnie) udowodnili, że potrafią się wcielać bardzo szybko w inne postacie, że wskok do basenu z kolorowymi, plastikowymi piłeczkami z samobójczego dachu - to nie problem. Kolaż w formie i tematach. Tragedia, komedia oraz tragikomedia. ,,Wycinanka" tematyczna, coś jak telewizja, a właściwie świat. Tak to już jest, że wszystko dzieje się obok siebie. Sprawy ważne zmieszane ze sprawami nieistotnymi, a nawet niestosownymi. Gdzieś zatarła się ta granica. Uprowadzenie, sytuacja na drogach, skutki wybuchu bomb, śmieszne piosenki, nieśmieszne piosenki, pieśni religijne, znów sytuacja na drogach... Prawdziwa ,,huśtawka" nastrojów. I to chyba uderza najbardziej!
Miłość, nienawiść, seks, narkotyki, kościół, pedofilia, homoseksualizm – tematy właściwie oklepane i ciężko już stwierdzić, które są ważne. Człowiek nauczył się otwierać na nie okno, o ile wie, że wraz z przeciągiem zaraz wylecą drzwiami. Smutne i trudne to... Tu jednak obyło się bez kompromisów. Było wprost, chociaż dość zawile. O prawdzie trzeba mówić pokrętnie. Wtedy zawsze jest szansa, że się nie wyda lub ktoś jej nie zrozumie. A co do samej oprawy artystycznej? Było biało i kosmicznie, śpiewnie i krzykliwie, akordeon, ukulele, suszarka i krzesło, efekty dźwiękowe i wizualne. Młodzi aktorzy jednak stworzyli swoją grą jeszcze kilka rekwizytów np. garaż, czy bombę. I trzeba przyznać, że doskonale sobie radzą wokalnie. Młodzi, piękni, zdolni i do tego potrafią dotrzeć do widza! Oby grali jak najwięcej!
Mimo tego, że tytuł do konsumpcji nie zachęca, to ja proponuje spróbować tej sztuki, bo to nie tylko na święta!