Starsi panowie dwaj

"Skarpetki, opus 124" - reż: Maciej Englert - Teatr Współczesny w Warszawie

Jest ich dwóch. Jeden ze skrzypcami, drugi z wiolonczelą. Są wielkie gacie klaunów i zabawne czerwone nochale. Umiarkowany humor i przemyślane dialogi. Wszystko to w wykonaniu dwóch świetnych polskich aktorów, którzy, w przeciwieństwie do granych przez siebie postaci, dalej są na szczycie sławy. Piotr Fronczewski i Wojciech Pszoniak - legendy sceny teatralnej po raz kolejny, tym razem w duecie, spotykają się na scenie, aby opowiedzieć nam zabawną ale poruszającą historię, której tytuł brzmi "Skarpetki, opus 124"

Z nienaturalnym dystansem nie pozwalają sobie na chwilę zapomnienia, a jednak coś między nimi zaiskrzyło. Z początku wydawało się, że współpraca dwóch zapatrzonych w siebie i niecierpiących krytyki podstarzałych aktorów nie może dobrze się skończyć. Oprócz marzeń o wielkim powrocie na scenę i spłaceniu zaległych rachunków w zasadzie nic ich nie łączy. Jakże szybko dowiadujemy się, że to tylko pozory. Starsi panowie, prowadząc ze sobą psychologiczny dialog, który całkowicie rozprasza ich pracę, bez wcześniejszego zamierzenia zbliżają się do siebie. Wspólnie zaczynają snuć marzenia i rozwiązywać swe problemy. Dochodzą do kompromisów.

Doskonała gra aktorska, doskonała gra na instrumentach. Do końca nie wiadomo czy Fronczewski i Pszoniak potrafią grać na skrzypcach i wiolonczeli. Świetnie została rozwiązana sprawa z przedstawieniem teatru w teatrze, a raczej próby teatralnej. Pomimo że aktorzy przez dłuższą część przedstawienia siedzą do (podkreślę że do tej prawdziwej) widowni tyłem, kontakt między artystami a widzami nie jest zaburzony. Wydaje się jeszcze bardziej tym faktem wzmocniony. Gdy artyści zasiadają do gry na instrumentach, słyszymy piękną muzykę i w momencie gasną światła, aż chce się wybrać na spektakl przez nich przygotowywany. 

Sztuka ta została przedstawiona w bardzo ciekawej formie, która pozwala z dystansem spojrzeć na świat show biznesu i zobaczyć go w mniej różowym świetle. To spektakl o borykaniu się z życiowymi problemami, oddaleniem się od rodziny, o nużącej samotności, w której jedynie możemy liczyć na towarzystwo kota. Tragizm przeplatany jest humorem, głównie bez znaczenia i wręcz banalnie prostymi tematami. Kto by pomyślał, że dziura w skarpetce może mieć wpływ na życie. Czy motyw noszenia zużytych skarpetek może stać się tematem czy raczej wyjściem do tematu spektaklu ? Okazuje się, że tak i to z wielkim sukcesem, bo statystyki i zawsze pełna widownia mówią same za siebie.

Barbara Brzoska
Dziennik Teatralny Katowice
13 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia