Świat mężczyzn/ świat kobiet

„Empuzjon" – aut. Olga Tokarczuk – reż. Robert Talarczyk – Teatr Śląski w Katowicach

Kto rządzi dzisiejszym światem – kobiety czy mężczyźni? Dawny, mocny patriarchat jest obecnie mocno krytykowany. Kobiety, które jeszcze sto lat temu były postrzegane jako gorsze od mężczyzn pod każdym względem – dziś wspinają się na szczyty kariery, jako wolne i niezależne. Świat się zmienił. Dużo słyszymy o tolerancji wobec każdego człowieka niezależnie od wiary, pochodzenia, seksualności czy tożsamości płciowej. Ludzie jednak różnie reagują na zmiany, dlatego jedni są za, a inni przeciw poglądom.

Spektakl „Empuzjon" na podstawie książki Olgi Tokarczuk, porusza podobne wątki i mimo że akcja dzieje się ponad 100 lat temu, to nadal mocno rezonuje z dzisiejszym światem.

Historia, przedstawiona w tym spektaklu jest „horrorem przyrodoleczniczym" (jak określa się powieść Tokarczuk). Opowiada ona o młodym mężczyźnie – Mieczysławie Wojniczu, który przyjeżdża do sanatorium dla gruźlików w Görbbersdorfie. Jego pojawienie, zbiega się w czasie z pewną tajemniczą śmiercią, która nie jest jedynym sekretem skrywanym przez to pozornie spokojne miasteczko. Okazuje się, że śmierć odwiedza miasteczko z zaskakującą cyklicznością. Policja nie wyklucza interwencji sił nadprzyrodzonych. Co za tym wszystkim stoi? Wyjaśnienie nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać.

Miejscem akcji spektaklu jest sanatorium dla panów. Kuracjusze, których tam poznajemy, są od siebie różni pod wieloma względami. Dzieli ich wiek, wygląd, zaawansowanie choroby oraz niektóre poglądy. Jednak jest coś, co ich łączy. A mianowicie zamiłowanie do nalewki Schwärmerei oraz silne przeświadczenie o wyższości mężczyzn nad kobietami. Podczas wspólnych sesji wdychania ozonu i popijana wspomnianego trunku – bardzo chętnie rozmawiają na najróżniejsze tematy – matematyka, fizyka, sztuka. Jednak najgorętszym tematem niezmiennie są... kobiety. Dyskusje raczej ograniczają się do uniżania inteligencji i roli płci pięknej, równocześnie wywyższając siłę i mądrość mężczyzn. Chciałby się rzec „takie były czasy". Czy jednak na pewno dziś jesteśmy wolni od tego typu osądzeń? Świat poszedł do przodu, a jednak osądzane, kategoryzowane są kolejne grupy. Okazuje się, że człowiek chętnie ocenia innych, lecz czy jest równie skory do oceny samego siebie?

Spektakl ogółem zrobił na mnie wrażenie. Z początku nie byłam przekonana do formy i niektórych wykorzystanych środków, jednak z czasem to doceniałam. Moim zdaniem na uznanie zasługuje muzyka Wojciecha Kilara (w opracowaniu Adama Wesołowskiego). To ona – głośna i gwałtownie zmienna – kieruje napięciem. Czasem swobodna, czasem mroczna, a czasem psychodeliczna - idealnie wpasowuje się w klimat opowieści. Scenografia – mimo że niezmienna - to daje możliwość do pokazania różnych (umownych) miejsc akcji. Szklana ściana z (czasem samoistnie otwierającymi się) drzwiami, daje dość duże możliwości, co dopełniają panoramy i obrazy, wyświetlane za nimi.

Oprócz tego wystarczyła naturalna instalacja buchająca powietrzem, pianino i parę krzeseł, by dopełnić całość. Aspekt ten wraz ze świetnymi kostiumami oraz (igrająca ze wzrokiem widza) grą świateł – są zasługą Katarzyny Borkowskiej. Natomiast Kaya Kołodziejczyk, odpowiedzialna za choreografię, w ciekawy sposób podkreśliła charaktery postaci, jednocześnie podbudowując całościowy klimat.

Pod względem aktorskim przedstawienie wypada bardzo dobrze. Większości aktorów udało się sprostać temu niełatwemu zadaniu, jakim jest stworzenie wielowymiarowych i intrygujących postaci. Nie chcę jednak zbytnio wchodzić w szczegóły, ponieważ najlepiej jest to po prostu zobaczyć. Aktorem, który zapadł mi wyjątkowo w pamięci był mężczyzna grający żonę Opica (właściciela sanatorium). Niestety trudno zidentyfikować mi aktora, ponieważ zarówno w bruszurce, jak i na stronie teatru przy nazwiskach aktorów nie figuruje podpis postaci, a trzeba przyznać, że charakteryzacja zrobiła swoje. Jednak wielkie brawa jednak należą się wszystkim bez wyjątku.

W spektaklu bardzo duży nacisk położono na aspekt postrzegania, widzenia. Nagminnie skupiamy się na fragmencie otaczającej rzeczywistości, nie dostrzegając całego obrazu lub przeciwnie – obejmujemy całość jako ogół, nie dostrzegając poszczególnych jej części składowych. Człowiek ma także skłonności do widzenia tego, co chce się w danej chwili zobaczyć. Ten aspekt oddają, wykorzystane w spektaklu sztuczki iluzjonistyczne (przygotowanie Paweł Kwiecień). Nie wszystko w życiu okazuje się tym, na co wygląda.

Jeśli chodzi o ogólny wydźwięk spektaklu, to jest on dość specyficzny. Mężczyźni lekceważąco wyrażają się o kobietach, przypisując im mniejszą inteligencję, a ich rolę ograniczają do istoty pomagającej zaspokoić żądze. Mężczyźni twierdzą, że mogliby się bez nich obyć na świecie. Stawiając je niżej od siebie, dają sobie przyzwolenie na używanie wobec nich przemocy. Wszystkie te aspekty przewijają się przez dialogi postaci. Trzeba przypomnieć, że akcja spektaklu dzieje się w ubiegłym stuleciu, a więc wiemy, co stało się z podobnym myśleniem na świecie. Mimo wszystko w obrębie świata przedstawionego postrzeganie kobiety nie zostaje na tym poziomie. Można powiedzieć, że ostatecznie kobiety zostały także utożsamione z czarownicami, zjawami, siłami nadprzyrodzonymi, a także związane z przyrodą. Poniekąd to one decydowały o losie mężczyzn w obrębie świata przedstawionego. A więc pozornie świat mężczyzn, a jednak podporządkowanie pewnej wizji kobiety. W tym obszarze tematycznym wyraźnie wybrzmiał feminizm autorki „Empuzjonu".

Idee spektaklu najlepiej oddaje wypowiedź samego reżysera – Roberta Talarczyka:
„„Empuzjon" to opowieść o dojrzewaniu młodego człowieka, który nie wie, kim jest, a także o świecie, który zmusza do jednoznacznych tożsamościowych deklaracji. To historia o pragnieniu miłości, która jest naszym przekleństwem. I o tęsknocie mężczyzn – a może wszystkich ludzi – do natury, która nas pociąga, a jednocześnie stanowi dla nas zagrożenie. I w końcu, jest to opowieść o sposobie myślenia mężczyzn, którym się wydaje, iż wojna jest lepsza niż śmierć naturalna. W powieści Olgi Tokarczuk najbardziej zafascynowało mnie, że nie opowiada tylko o strachu facetów kurujących się sto lat temu w Görbersdorfie, ale też świetnie koresponduje ze współczesnością. Mówi o strachu przed rosnącą siłą kobiet, która zmiecie budowany przez stulecia patriarchat, a także o strachu przed wielką wojną, która zastany świat obraca w zgliszcza. Nie wiadomo, co się po niej narodzi. W tym sensie „Empuzjon" silnie rezonuje z naszymi czasami."

„Empuzjon" nie jest spektaklem, który spodoba się każdemu. Wykorzystane środki wyrazu i wyrażone poglądy raczej nie wszystkim przypadną do gustu. Jednak uważam, że jest to ciekawy spektakl, który warto zobaczyć, choćby po to, by przetestować własny gust.

Oktawia Janowska
Dziennik Teatralny Katowice
13 maja 2023
Portrety
Robert Talarczyk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...