Świat według Dziewczynki

rozmowa z Andrzejem Majczakiem

Rozmowa z Andrzejem Majczakiem, reżyserem przedstawienia "Między nami dobrze jest" autorstwa Doroty Masłowskiej

Choć mogłoby się to wydawać oczywiste, nie zawsze reżyser jest szczerym entuzjastą autora, którego sztukę realizuje. A ty lubisz twórczość  Doroty Masłowskiej?

Nigdy mnie nie rozczarowała. Bardzo cenię jej styl i poczucie humoru. Jestem pod silnym wrażeniem jej kolejnych tekstów: Wojny polsko – ruskiej, Pawia, a teraz Między nami dobrze jest. Tak, to zdecydowanie „moja literatura”.

W jednym z wywiadów na temat "Między nami dobrze jest" Dorota Masłowska powiedziała: „wszystko w tej sztuce jest dość makabryczne, przerysowane, ale wydaje mi się, że tutaj po raz pierwszy mówię  potencjalnie coś dobrego”. Też tak odbierasz ten tekst?

Można zgadywać, co chciała przez to powiedzieć. Dla mnie ważne jest pokazanie jak główna bohaterka, Mała Metalowa Dziewczynka, odkrywa własną tożsamość, jak dorasta do świadomości, skąd pochodzi, co ją kształtowało i kształtuje. W kulminacyjnym momencie akcji formułuje coś w rodzaju manifestu antypolskości i proeuropejskości. Przypomina on gombrowiczowski manifest niezależności: Polakiem jestem w dalszej kolejności, przede wszystkim jestem sobą. Jestem człowiekiem, jestem artystą i określa mnie to co robię a nie to skąd pochodzę. Lecz w mojej interpretacji - nie odbiegającej, jak sądzę, od intencji autorki - Dziewczynka  nieoczekiwanie dla samej siebie odkrywa, że to, co do tej pory negowała, jest istotną częścią niej samej. Bez tej części nie byłaby tym, kim jest ani taką, jaką jest. To zaskakująca jak na tę postać i - można powiedzieć - „pozytywna” przemiana.

Mówiąc o czymś „potencjalnie dobrym” Masłowska mogła też mieć na myśli postać Babci…

Może raczej jej relację z wnuczką? Osowiała Staruszka i Dziewczynka spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Z pozoru nastolatka nie rozumie świata sprzed lat, o którym opowiada jej seniorka. To obraz tak odmienny od wszystkiego, co zna, że wydaje jej się być kompletnym zmyśleniem. Zresztą starsza pani wydaje się być mało wiarygodna. Jest zupełnie niekomunikatywna i twardo zasklepiona w swej bogoojczyźnianej wizji rzeczywistości. Jednakże gdy jej zabraknie, Dziewczynka w bolesny sposób zrozumie, jak bardzo była do niej przywiązana i jak wiele wraz z jej śmiercią straci. Zupełnie tak samo myślę o więzi z moją babcią. Wiele nas różni w sposobie odbierania i pojmowania tego, co wokół nas, ale wraz z jej odejściem nie uniknąłbym poczucia utraty kogoś bardzo bliskiego. Dla mnie ten wątek sztuki jest bardzo istotny. Wydaje mi się, że Masłowskiej naprawdę udało się dzięki tym postaciom przerzucić pomost między pokoleniami. Sformułowała przy tym myśl dla większości z nas dobrze znaną. Czytając tekst, czy oglądając przedstawienie dochodzimy do konkluzji, że historia i przeszłość zawsze będą częścią naszej tożsamości. Kiedy podczas pierwszych studiów poznawałem Warszawę, uderzała mnie wszechobecna historia, pamięć o czasach okupacji i Powstaniu odciśnięta na jej murach. Włócząc się po mieście, w niezamierzony sposób przebywałem „drogę krzyżową” wzdłuż szeregu tablic upamiętniających tamte tragiczne wydarzenia. To było niezwykle przejmujące doświadczenie, które uzmysłowiło mi, że pamięć historyczna, z której nie do końca sobie wcześniej zdawałem sprawy, jest we mnie i mocno mnie porusza. Pracując nad Między nami, przypominałem sobie tamte warszawskie przeżycia. Zaryzykuję więc stwierdzenie, że, nawet jeżeli w powierzchownym odbiorze utwór Masłowskiej wydaje się być przepełniony buntem i ironią wobec patriotyzmu i tradycji, to w gruncie rzeczy jest wyrazem zaangażowanego, emocjonalnego i wcale nie tak jednoznacznie negatywnego stosunku do polskości.

Ale czasami naprawdę wstydzimy się, że jesteśmy Polakami.

Bo mamy do tego powody.

No, ale na miejscu, w kraju – zauważ, że to co mówię jest podszyte hipokryzją -  łatwiej nam to znosić. Coś tak jak w tym przysłowiu o praniu brudów we własnym domu.

Wiesz, myślę, że każdy naród ma masę takich brudów. Nie wydaje mi się, byśmy byli dużo gorsi od innych.

Czy "Między nami dobrze jest" ma charakter uniwersalnego dramatu?


Nie sądzę. Powiedzmy, że wątek międzypokoleniowej więzi lub jej braku jest tematem uniwersalnym, zrozumiałym pod każdą szerokością geograficzną. Ale istnieje wiele innych tekstów dużo głębiej penetrujących tę problematykę.
Natomiast wiele aspektów tego dramatu zostało osadzonych w naszych specyficznych realiach. Warto pamiętać, że utwór Masłowskiej pierwotnie powstał na potrzeby warszawsko-berlińskiej produkcji i miał poruszać problem zetknięcia polsko-niemieckiego, tych różnych niepozamykanych, ciągnących się spraw miedzy naszymi narodami. Autorka przy okazji spróbowała też opisać polaryzację polskiego społeczeństwa, do której doszło na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Kontrast pomiędzy polskim sukcesem a polską przegraną, pomiędzy - jak to ironicznie określiła - Polską A i  Polską F jest kolejnym wyraźnie zaakcentowanym przez nią tematem.

Społeczne kontrasty zawsze są nośne.

Tak, ale ciekawe, że tu akurat nie spotkamy się z jakąś uproszczoną tezą. Masłowska dla wszystkich potrafi być bezlitosna. Obnaża zarówno hedonizm jednych, jak i oszczędność graniczącą ze skąpstwem drugich, warszawski blichtr środowiskowy i prowincjonalne kompleksy, pretensjonalny pseudoartystyczny bełkot, ale także prymitywny masowy gust, pustkę mediów i bezkrytyczne uwielbienie dla sztucznie wykreowanych idoli. Fantastycznie udało jej się skompromitować obydwa te światy. Przyznam jednak, że, choć nie chciałbym tutaj iść na łatwiznę, bo stać po stronie słabszych zawsze jest łatwo (to w końcu takie szlachetne), trudno mi jednak uniknąć sympatii dla tej biedniejszej, pozbawionej perspektyw Polski niższej kategorii.

Wydaje mi się, że dużo uczucia masz dla Metalowej Dziewczynki…

Lubi ją pewnie sama Masłowska. Ta postać może być postrzegana jako porte parole autorki. Mam poczucie, że niejednokrotnie przemawia też w moim imieniu. Chcę, by oczy tego podrostka były tymi, którymi widz przygląda się wszystkim zdarzeniom. Zauważmy, że Mała Metalowa Dziewczynka nie obserwuje biernie świata wokół siebie, ale chętnie go po swojemu zmienia. Z czasem cała rzeczywistość sceniczna zostaje subiektywnie przetworzoną przez jej szaloną wyobraźnię. Zresztą i w innej postaci, w Mężczyźnie, a więc w tym niewydarzonym scenarzyście i reżyserze widzę po trosze siebie samego. Chłopak jest pogubiony ale intencje ma szczere. I lubię go właśnie za te intencje, bo naprawdę chce robić wartościowe rzeczy, tylko nie bardzo wie jak.

Ten tekst jak mało który w ostatnich latach zajął się próbą opisania polskiej współczesności.

Zgoda. To jeden z ważniejszych scenariuszy teatralnych powstałych w ostatnim dziesięcioleciu.

Dla mnie najbardziej uderzająca jest jeszcze jedna sprawa. A mianowicie to, że napisała go Naprawdę Młoda Osoba. Nie uznany twórca, który „przeżył swoje”, tylko Młoda Osoba. Może trzeba młodzieńczej bezczelności, dystansu i odwagi, by o sprawach ważnych pisać „po masłowskiemu”. W dodatku ten ważny tekst napisała kobieta, Młoda Polka, która ma do powiedzenia coś istotnego na temat swoich rodaków.


No tak, to widoczny znak naszych czasów.

Magdalena Furdyna
Materiały Teatru
6 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia