Święto w Teatrze Śląskim

"Hamlet" - reż: Atilla Keresztes - Teatr Śląski w Katowicach

Brook, Bergman, Zadek, Kolada, Fokin, Korsunovas, Nekrosius, LeCompte - samo brzmienie tych nazwisk robi z pewnością wrażenie na każdym reżyserze, który sięga po "Hamleta". Attila Keresztes jednak w trakcie spotkania w Studium Wiedzy o Teatrze nie wspominał o tym, jak tragedię Szekspira interpretowali ci, którzy tworzą historię teatru - on po prostu robi swoje przedstawienie. Mimo, iż kończy się trzeci miesiąc prób - premiera dopiero w połowie stycznia - rumuński reżyser we wtorkowe popołudnie był uśmiechnięty i zrelaksowany

Attila Keresztes zaczął od żartu: mówi się, że Szekspir napisał wszystkie sztuki – włącznie z tymi, które powstały już po jego śmierci (np. „Mewa” Czechowa jest w pewien sposób kontynuacją „Hamleta”). Podobnie było z „Iwoną…”, która już w trakcie prób kojarzyła się reżyserowi z opowieścią o „wahającym się księciu” (Keresztes wówczas często porównywał Filipa do tego „rycerza w miękkich pantoflach”). Na tym nie koniec podobieństw między dworem gombrowiczowskim i tym w Elsynorze: Gertrudę, Ofelię, Klaudiusza i Hamleta będą grać ci sami aktorzy, co Małgorzatę, Iwonę, Ignacego i Filipa.

Kilka lat temu Jerzy Stuhr powiedział, że nadal uważa Hamleta za swojego reprezentanta. Również Keresztesowi bohater tragedii jest bliski z powodów osobistych – reżyser jest w wieku duńskiego królewicza. W trakcie spotkania – żartem lub całkiem serio – powiedział, że gdy będzie miał 60 lat, zrealizuje spektakl o tym, dlaczego jako młody człowiek nie był taki jak Hamlet. Zaznaczył, że tragedia ta jest bardzo prostą historią o tak młodych ludziach, jak ci, którzy we wtorkowe popołudnie zasiedli na widowni Dużej Sceny. Bohater zostaje wezwany z Wittenbergi do domu (u Szekspira to dwór, ale mogą to być równie dobrze np. Katowice). Uczył się tam filozofii, więc obdarzony pewnym bagażem etycznym musi skonfrontować się z tym, jak zachowują się Klaudiusz i Gertruda. Motywem jego działania jest zemsta za śmierć ojca, więc w efekcie nie może z tego wyniknąć nic dobrego. Reżyser chciałby w swoim przedstawieniu rozwikłać właśnie ten mechanizm przemocy, a także ułtawić wczytanie się w to, co jest tak naprawdę w tej tragedii napisane. Wyznał, że cieszy się, widząc na widowni tylu młodych ludzi, bo każdy z nich może się utożsamić z Hamletem. Tragedia ta jest piękną, poetycką opowieścią, ale można ją czytać również jako kryminał, horror lub historię miłosną. Próby trwają od początku września, a twórcy poświęcają wiele czasu i sił, by uwypuklić wszystkie przemyślenia, o których ludzie nigdy nie powinni zapomnieć.

Jan Kott napisał, że „Hamlet” jest jak gąbka, bo wchłania w siebie do razu całą współczesność. Podobnie myśli Attila Keresztes, uważając tragedię Szekspira za sztukę współczesną. Dla niego to nie jest rzecz o przejęciu władzy czy konspiracji, ale o tym, co dla nas obecnie najważniejsze – o konforntacji człowieka z samym sobą i z otoczeniem. Stradfordczyk łączy tam dwa języki – plebejski (przekład Macieja Słomczyńskiego faktycznie nie stroni od wulgaryzmów) i arystokratyczny. Szekspir umiał opowiedzieć o nierzadko ponurych rzeczach prostym językiem, dzięki czemu ten tekst będzie zroumiały również dla generacji, które będą żyć po nas.

Kazimierz Dejmek o swoim „Hamlecie” mówił, że spektakl ten wynika z potrzeby zmierzenia się z tajemnicą teatru, a tragedia Szekspira to „rdzeń, taka tajemnica tajemnic”. Z powodu śmierci reżysera przedstawienie dokończył Maciej Prus, który wspominał, że dla Dejmka najważniejsze były sceny z aktorami - to miał być spektakl o teatrze. Podobnie myśli Keresztes. W trakcie spotkania zaznaczył, że dla ludzi sceny (nie tylko w znaczeniu ogólnym, również dla twórców katowickiej inscenizacji) „Hamlet” jest wyznaniem wiary. Jest to jedyny dramat Szekspira, który łączy w sobie wszystkie dziedziny sztuki. Sam bohater zdaje sobie sprawę z tego, że jest aktorem – umierając, kieruje twarz w stronę widowni, ale i do tych setek pokoleń, które będą żyć później. Wyznaje widzom grzechy, mówi, gdzie popełnił błąd i prosi każdego z widzów z osobna: nie postępuj tak, jak ja.

Zapytany o kwestie, związane z Bogiem w tragedii, reżyser odpowiedział, że Hamlet jest dla niego wybrańcem (jak Mojżesz lub Jezus). Podczas, gdy my żyjemy w świecie dogmatów, bohater pojawienie się Ducha Ojca – przybywającego z czyśćca – przyjmuje jako oczywistość. Jest to zdarzenie tak namacalne, że daje księciu ogromną siłę wewnętrzną i od tej chwili nie może już zgodzić się na żadne kompromisy. O tym, jak rozwiązał scenę z Duchem Ojca, reżyser opowiadał bardzo szczegółowo. Nie będę tutaj jej streszczał, napiszę jedynie, że Attila Keresztes zaproponował bardzo interesującą interpretację.

Spotkanie – w scenografii do „Przygód Sindbada Żeglarza” - prowadził Tadeusz Bradecki, który od czasu do czasu inkrustował swoje pytania erudycyjnymi odwołaniami („Próby” Montaigne’a, „Hamlet po XX Zjeździe” Jana Kotta), pozwalając jednocześnie wypowiedzieć się bardzo obszernie reżyserowi. Gdyby nie ograniczenia czasowe (spotkania w SWoT z reguły trwają 45 minut), z pewnością dyrektor artystyczny zadałby Keresztesowi więcej pytań. Reżyser zrobił wyraźne postępy w nauce języka polskiego, opowiadał z humorem (Hamlet porównany do… Arnolda Schwarzeneggera) i bardzo łatwo nawiązał kontakt z młodymi widzami, pytając np. czy jest na widowni osoba, która wierzy w istnienie duchów. Koniecznie trzeba wspomnieć o Mieczysławie Dobrowolnym (znanym z tłumaczeń „Iksów”, „Przybysza” i „Szalbierza” Gyorgy Spiro), który usprawnił komunikację między dyrektorem Bradeckim, reżyserem i publicznością, starając się jak najdokładniej oddać to, co miał na myśli Attila Keresztes.

W lutym miną dwa lata od premiery „Iwony…”. W tym czasie Keresztes zrealizował m.in. „Chicago”, „Liliom” i „Słodką Annę”. Do każdego z tych tytułów kostiumy projektowała Bianca Imelda Jeremias (zdjęcia ze spektakli można obejrzeć na jej stronie). Również w „Hamlecie” stroje będą jej autorstwa, scenografią zajmie się Mirek Kaczmarek (katowickiej publiczności znany z „Barbary Radziwiłłówny…” i „Solaris”), a muzykę skomponuje Krzysztof Konieczny. Co ciekawe: na stronie Teatru Węgierskiego w Cluj w biogramie jednego z aktorów można znaleźć informację, że grał on Klaudiusza, Horacja, Poloniusza i Laertesa w „Hamlecie” w reżyserii… Attili Keresztesa.

Gustaw Holoubek w rozmowie z Małgorzatą Terlecką-Reksnis mówił: „Pojawienie się Hamleta w teatrze ekscytuje cały zespół, nikt nie pozostaje obojętny, bo to jest prawdziwe święto”. Nie ma wątpliwości, że 13 stycznia na katowickiej scenie również będzie uroczyście.

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
3 grudnia 2011
Portrety
Ludwik René

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...