Święto wymyślonego miasta

"Klęski w dziejach miasta" - reż. Weronika Szczewińska - Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu

Gdziekolwiek będziesz w świecie, będziesz w Kaliszmarze. A może w jakimś innym mieście, które sobie wymyślisz, a które utkane jest z twoich wspomnień o twojej najbliższej okolicy.

Z niecierpliwością czekałam na ten spektakl, gdy tylko dowiedziałam się, że dwie przyjezdne twórczynie wzięły na swój warsztat gród nad Prosną. Ciekawa byłam ich twórczej analizy i - co tu ukrywać - liczyłam na artystyczny powiew świeżości, który przewietrzy nieco zakurzone muzeum refleksji o "najstarszym mieście w Polsce".

Agnieszka Jakimiak i Weronika Szczawińska dały się już poznać publiczności jako duet teatralnych dekonstruktorek, które rozwałkowały np. "Jeżycjadę" Małgorzaty Musierowicz. Tym razem wzięły na warsztat miasto jako takie, nie określane jednak architekturą czy powierzchnią. Tutaj miasto to niewidzialna struktura, tkana z dźwięków, wyobrażeń, oczekiwań, wspomnień tego, co w zbiorowej świadomości jako miasto funkcjonuje. W tle twórczych poszukiwań przewija się nazwisko włoskiego eseisty Italo Calvino i jego książki "Niewidzialne miasta", z której autorki spektaklu zaczerpnęły pomysł podróży wielkiego podróżnika Marco Polo (w tej roli gościnnie Natasza Aleksandrowitch) przez miasta. W spektaklu o swoich podróżach Marco Polo opowiada Wielkiemu Architektowi Van Derowi (Marcin Trzęsowski), bo takich miast - nieudanych i skazanych na klęskę - wielki architekt w swoich projektach nie przewidział. Cztery miejscowości o przezabawnych (inspirowanych chyba lingwistycznymi szaleństwami niektórych kaliskich klubów czy sklepów) nazwach do siebie tak podobnych, o przerysowanej, groteskowej historii szytej z faktów i legend. Z jednego ludzie uciekają, w innym nie mogą się dogadać nawet co do wspólnej historii, w kolejnym żyją, jakby zatrzymani w czasie wielkiego pożaru, w jeszcze innym nękani są rozmaitymi plagami. Tekst autorstwa Agnieszki Jakimiak zaskakuje celnością spostrzeżeń, błyskotliwością, poziomem dowcipu. Z kolei Weronice Szczawińskiej, która podjęła się reżyserii, udało się - wespół z pozostałymi twórcami i zespołem aktorskim - stworzyć przedstawienie, które ogląda się tak dobrze, jak przyjemnie patrzy się na precyzyjnie skonstruowaną machinę. To nowoczesne dzieło, obłożone przedziwnym, muzycznym instrumentarium, podbite kostiumami-metaforami. Oparte na dźwięku, geście, rytmie "Klęski w dziejach miasta" są jak dawna pieśń niesiona przez kolejne pokolenia żyjące na danej przestrzeni, swoisty oniryczny niby-przewodnik turystyczny. Albo może raczej - zaprzeczenie tego, co można turystyką (w szerokim znaczeniu) nazwać.

Dla samych kaliszan spektakl niesie dodatkową, czysto rozrywkową wartość, bo nic tak nie cieszy jak wyłapywanie lokalnych wątków. A tych tutaj nie brakuje. Zresztą sam tytuł odwołuje do kolejnego obok książki Italo Calvino punktu wyjścia dla tego przedstawienia. Reżyserka spektaklu przyznała na kilka dni przed premierą, że inspiracją była także książka Władysława Kościelniaka "Klęski w dziejach miasta Kalisza".

Mirosława Zybura
Ziemia Kaliska
2 maja 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia