Świnki z blokowiska

"Trzy świnki czyli Los Tres Vagabundos" - reż: Stanislav Staško - Teatr im. Andersena

Spośród wszystkich osób zgromadzonych na widowni Teatru Andersena na pierwszej w nowym sezonie premierze byłem zapewne jedną z najmniej odpowiednich. Nie tylko z powodu wieku (choć wśród widzów byli starsi ode mnie), lecz także stosunku do subkultury hip-hopowej, raperskiej czy jak tam ją zwać. Mówiąc wprost - nie lubię jej i nie cenię. Jedynym wyjątkiem jest grupa The Black Eyed Peas ze znakomitą Fergie, ale ortodoksyjni wyznawcy gatunku powiedzą, że to komercja.

Na premierę wszakże szedłem nie bez ciekawości, jak w ową subkulturę uda się wpisać klasyczną bajkę o trzech świnkach. Bo też zadanie to dość karkołomne. Przede wszystkim dlatego, że w wersji kanonicznej ta historia niesie przesłanie piętnujące niefrasobliwość i lenistwo, a będące pochwałą rozsądku i pracowitości, co wydaje mi się dosyć odległe od hip-hopowego stylu (chyba że za pracowitość uznamy paskudzenie ścian za pomocą spreju). Okazało się jednak, że można. Autor adaptacji Dariusz Czajkowski potrafił zgrabnie i wcale nie "łopatologicznie" przekazać nieodzowny w bajce morał. Młoda widownia "Trzech świnek, czyli Los Tres Vagabundos" uzna być może, że nie każdy "lamus" (tak bohaterowie sztuki określają dorosłych) to wróg, którego miejsce jest na śmietniku, lecz czasem i on ma coś do zaproponowania. Ale to jeszcze nie wszystko. Daje bowiem do myślenia również nam, "lamusom". Przypomina, że i my byliśmy młodzi i zbuntowani, choć nasza niezgoda na świat przybierała inne formy. Nie będzie więc nadużyciem stwierdzenie, że spektakl zachęca do tolerancji, traktując ją jako relację dwustronną. I to jego duża wartość.

Z przedpremierowych zapowiedzi wynikało, że reżyser Stanislav Staško wykorzystał w swej realizacji konwencję improwizacji. Okazało się, iż polega to na wciąganiu publiczności w akcję w scenach budowania przez "świnki" kolejnych domków. Jest w tym pewne ryzyko. Premierowa widownia, w dużej części dorosła, przyjmowała to dość powściągliwie, a i tak zabieg ów rozbijał nieco na ogół płynny tok spektaklu. Młoda publiczność podejdzie do tego z pewnością bardziej entuzjastycznie, zatem przed aktorami stanie zadanie niedopuszczenia do tego, by improwizacja stała się anarchią. To z pewnością wykonalne, bowiem cała trójka - Dominika Mrozowska, Konrad Biel oraz Mateusz Kaliński - potrafi nawiązać kontakt z publicznością. A również warsztatowo prezentuje się nieźle.

Nie roszczę sobie pretensji do miana znawcy gustów młodzieży, ale przypuszczam, że nowa realizacja Teatru Andersena powinna jej się podobać. A jeśli na widowni znajdą się jakieś "lamusy" - również dla nich nie będzie to chyba doświadczenie bolesne.

Andrzej Z. Kowalczyk
Kurier Lubelski
22 września 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia