Sylwester z kultowym spektaklem

"Griga" - reż. Piotr Sieklucki - Teatr Limen - teatr ciała

W Sylwestra zapraszamy na pierwszy, kultowy już spektakl Teatru Nowego GRIGA wg opowiadań Czechowa. Alkohol leje się strumieniami, a każdy wypity kieliszek rozwiązuje języki i - jak to u wschodnich sąsiadów bywa - otwiera dusze.

W zapadłej wsi gdzieś w Rosji, w rozlatującej się chałupie, w której jeszcze tylko wódki i śledzi w occie jest pod dostatkiem, na urodzinach u Griszy spotyka się troje przyjaciół z czasów studiów. Alkohol leje się strumieniami, a każdy wypity kieliszek rozwiązuje języki i - jak to u wschodnich sąsiadów bywa - otwiera dusze. Przyjaciele na zmianę to kłócą się, to znów godzą. W jednej chwili żartują i popadają w melancholię. I wspominają... Żadnego z nich matuszka Rosija nie rozpieszczała, każdy w jakimś stopniu zmarnował sobie życie. Młodzieńcze marzenia o świetlanej przyszłości zastąpiła gorzka rzeczywistość. To, co ich otacza, jest tak przygnębiające, że na trzeźwo tego "nie rozbieriosz". Więc piją, piją na umór i tęsknią do czegoś, co jest lepsze, bo to, że lepsze gdzieś na nich czeka, jest pewne jak potworny kac nazajutrz rano. ("Griga" - sztuka prawdziwa aż do bólu"M onika Rosmanowska Gazeta Wyborcza)

Widzowie przychodzący na "Grigę" starają się zająć miejsca w pierwszych rzędach, bo od nich zaczyna się częstowanie wódką. Nie trzeba się jednak przepychać - butelki z siwuchą (to całkiem dobra wódka!) wędrują po całej sali, bo rzadko kto ma odwagę wychylić szklaneczkę. Piotr Sieklucki nie lubi sztampy i utartych ścieżek, więc nawet takiego klasyka jak Czechów przerobił na własną modłę. Z kilku opowiadań stworzył spektakl barwny i prawdziwie wzruszający. Oto trójka przyjaciół ze szkoły spotyka się na imieninach jednego nich, tytułowego Grigi. Impreza, suto polewana, bo trudno nazwać to zakrapianiem, jest próbą powrotu w dawne, dobre czasy. Wesołe wspomnienia Soni, Piętki i Grigi przeplatają się z gorzkimi uwagami o życiu, które żadnego z nich nie rozpieszczało. Wszyscy są przegrani, skłóceni ze światem, a z młodzieńczych marzeń nie zostało nic. Cała trójka szuka ratunku przed samotnością. Raz jest śmiesznie, raz smutno. Wszystko w klimacie starej Rosji, z piosenkami, gadżetami i zapachem śledzia w occie, rozchodzącym się po widowni. Ten zapach i butelki wódki, które wędrują w ramach poczęstunku między publiczność, sprawiają, że sami czujemy się gośćmi Grigi. („Na imieninach Grigi" Lidia Cichocka Echo dnia)

W dobrze, czasem na krawędzi naturalistycznej brawury granym "Gridze", właśnie trwanie zdaje się być sednem; tym, co nęka najintensywniej. Parę metrów kwadratowych, kilka flaszek, prująca się opowieść bez szans na finał, album niewart funta kłaków, czyli wart tyle, co flaszka kolejna. To wszystko, co mają. Tak, mogliby się powiesić. Lecz po co, skoro przez te ciemności nawet koń skutecznie nie przebrnie, a co dopiero człowiek? Lepiej poczekać. Lepiej utłuc szyjkę butli, której korek nie ruszył ni "z łokcia", ni na wcisk. Lepiej widelcem utłuc butlę, ciekłą mgłę przez zrudziałe sito przecedzić, by wargi uchronić od szklanych drzazg. Lepiej wrócić do kulejących słów. Lepiej tak - więc czynią tak. Brzdęk - i nie ma już szyjki fatalnej. ("Żeby się nie bać" Dziennik Polski Paweł Głowacki)

http://teatrnowy.com.pl/spectacle/index/id/9/name/Griga.html

Ceny biletów sylwestrowych 70 zł do tego szampan wódka i śledź!

(-)
Materiał Teatru
13 grudnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...