Szatan w ludzkim ciele – ile zostało z Dziecka Rosemary w spektaklu Rosemary (cz. 5)

Włamanie do teatru - inspiracje pozadramatyczne

Najnowszym przykładem spektaklu czerpiącego z kina jest "Rosemary" Magdy Fertacz, w reżyserii Wojciecha Farugi, którego ramą jest film Romana Polańskiego na podstawie powieści Iry Levina pt. Dziecko Rosemary.

Film Polańskiego z 1968 roku to dosłowne przełożenie powieści Levina. Opowiada o młodym małżeństwie, które sprowadza się do mieszkania w owianej złą sławą kamienicy, w której już na początku ich pobytu popełnia samobójstwo podopieczna ich sąsiadów. Rosemary i Guy, przejęci losem opiekunów zmarłej, postanawiają spotkać się z nimi, by dotrzymać im towarzystwa – i w ten sposób zacieśniają relację, z której Rosemary rozpaczliwie będzie chciała się uwolnić.

Niechętny do posiadania dzieci Guy, niedoceniany aktor, który nagle szczęśliwym zbiegiem okoliczności otrzymuje angaż (wcześniejszy odtwórca roli ślepnie), w przypływie euforii zgadza się na potomstwo i nawet wylicza Rosemary, kiedy ta ma dni płodne. W tym właśnie dniu małżeństwo je romantyczną kolację, uzupełnioną przyniesionym przez sąsiadkę Minnie musem czekoladowym, który jednak nie smakuje Rosemary. Po zjedzeniu kilku łyżek, w tajemnicy przed mężem, kobieta wyrzuca deser. Po kolacji kobieta zaczyna czuć silne zawroty głowy, tłumaczone zbyt dużą ilością wypitego alkoholu, porzuca więc wcześniejsze plany, a Guy zanosi ją do łóżka i rozbiera. Pojawiają się wtedy oniryczne wizje odurzonej kobiety, która raz jest naga, raz ubrana, podróżuje jachtem, a nagle znajduje się w dziwnym pomieszczeniu, otoczona przez nagich sąsiadów, którzy malują na jej ciele pentagram. Dochodzi wtedy do stosunku seksualnego z – jak myśli początkowo – mężem, jednak wkrótce widzi oczy mężczyzny, które w żadnej mierze nie przypominają ludzkich. Zaczyna wtedy się wyrywać, przypuszcza, że nie jest to sen i że właśnie jest gwałcona, czemu nazajutrz rano jej mąż zaprzecza twierdząc, że by nie marnować dni płodnych, postanowił jednak spłodzić potomstwo, mimo tego, że żona była nieprzytomna.

Dalsza część filmu polega na stopniowym odkrywaniu przez Rosemary prawdy o sąsiadach, którzy, jak się okazuje, trudnią się czarną magią. W końcu kobieta rodzi dziecko, jednak wmawia się jej, że nie przeżyło, co okazuje się nieprawdą. Rosemary odkrywa to, zakradając się do ukrytego pokoju, w którym spotyka wszystkich czarowników i własne dziecko, które, jak się dowiaduje, jest jedynym żyjącym potomkiem szatana i zostało sprowadzone na świat, by rządzić światem, w którym Bóg nie żyje (w nawiązaniu do tytułu magazynu „Time" Is God dead? z 8 kwietnia 1966 roku).

Historia stworzona przez Levina i zekranizowana przez Polańskiego jest odwróceniem historii Jezusa. Zostaje wybrana kobieta, która nawet w imieniu ma coś z Maryi, której tym razem nikt nic nie zwiastuje, a zostaje ona bez świadomości włączona w dzieło nie Boga, a jego przeciwieństwa, czyli szatana. Jej mąż bierze we wszystkim udział i to on wie wszystko – odwrotnie niż Józef, który musiał wykazać się niezwykłym zaufaniem i wiarą. Poczęcie dokonuje się nie w sposób niepokalany, a wręcz przeciwnie – poprzez gwałt. Sprowadzone na świat dziecko ma być wyjątkowe, rządzić światem, a nie być wyszydzone i zdradzone po to, by odkupić grzechy. Dziecko Rosemary jest historią o kobiecie, która mimo wszystko kocha swoje dziecko – mimo tego, jak się poczęło, jak wygląda i kim ma zostać. Ukazuje bezgraniczną miłość matki do syna, która mimo tego, że w pierwszej chwili nie chciała mieć z nim nic wspólnego, przełamuje się i postanawia go wychować. Jest opuszczona przez wszystkich, zdradzona przez egocentrycznego męża, bez przyjaciół, z dala od rodziny, jedyną bliską osobą jest właśnie dziecko, które choć początkowo budzi jej odrazę, w tym niewinnym wieku wzbudza w niej opiekuńczość.

Ta zawierająca wątki fantastyczne historia została poddana recyclingowi przez Magdę Fertacz, która użyła jej jako materiał dla komentarza otaczającej nas rzeczywistości. Recycling to metoda pisania nastawiona na „opowiadanie już opowiedzianego". Wykorzystuje się wtedy schematy fabularne, narracyjne, postaci i wątki, aktualizując je w zależności od nowych warunków – na przykład społecznych. Recycling to przywoływanie przeszłości, nawiedzanie doświadczenia percepcyjnego widza. Zadaniem tej metody jest ponowne wprowadzenie dzieł sztuki, form i strategii artystycznych w obieg kulturowy tak, by przestały one pełnić swą pierwotną funkcję, a zostały wpisane w nowe dyskursy i konteksty.

Tak właśnie stało się z filmem Polańskiego, który Magda Fertacz pozbawiła metafizyczności, stawiając na dosłowność. Początek spektaklu nie zwiastuje większych zmian w znanej nam historii, dopiero gdy na scenie pojawia się postać Samanthy, która opowiada o tym, że idzie na sesję z Romanem Polańskim, po czym popełnia samobójstwo, widz zdaje sobie sprawę, że spektakl roić się będzie od aluzji. Postać Samanthy towarzyszy zresztą głównej bohaterce przez całe przedstawienie, będąc głosem sumienia, czasem rozsądku, a czasem strachu.

W tej wersji nie ma miejsca dla szatana – w każdym razie nie dosłownie. Zło czai się w ludziach i jest to pokazane bardzo dosłownie – poprzez długą, przeciągającą się, niewygodną dla widza sceną gwałtu Guya na nieprzytomnej Rose. Reżyser zadbał o to, by publiczność nie miała wątpliwości, że nie ma tu mowy o istotach nadprzyrodzonych, że nawet w najbliższych można spotkać diabła. Autorzy zresztą nie poprzestają na tej „ponadczasowej" prawdzie, sięgają dalej. Poznajemy więc historię matki Rose, która była molestowana i gwałcona w dzieciństwie (przez obecnego sąsiada młodych państwa Woodhouse). Samantha z kolei została zgwałcona przez Polańskiego, a Rose miała wcześniej aborcję, którą niby zrobiła z własnej woli, a niby zmusił ją do tego mąż. Każda z kobiet – może poza demoniczną Minnie – ma za sobą jakąś traumę, symbolizowaną przez naszyjnik z czerwoną różą zamkniętą w kloszu oraz białe majtki z falbaną, które to rekwizyty przekazują sobie jedna po drugiej. Roman, sąsiad Rose, jest przerażająco miłym starszym panem, który podobno charytatywnie pracuje z dziećmi, tymczasem ma na swoim koncie gwałt i molestowanie nie tylko matki głównej bohaterki, ale wielu innych dzieci. Twierdzi bowiem, że miłość nie zna granic płci i wieku.

Rosemary stworzona przez Fertacz jest zupełnie inna niż ta w filmie – jest wygadaną, silną kobietą, zdającą sobie sprawę z krzywd, jakie doznała i mówiącą o nich otwarcie. Wykonuje nawet piosenkę, która w groteskowy sposób łączy muzykę w stylu techno/disco z tekstem mówiącym wprost o gwałcie męża.
Ostatnia scena jest najbardziej metafizyczna ze wszystkich – to w niej Rose, z aureolą nad głową i Samanthą w ramionach, recytuje jak mantrę decyzję o urodzeniu dziecka, które ma się stać czymś więcej – zamierza swojej córce nadać imię Lilith.
Lilith jest postacią, która w Biblii pojawia się tylko raz, w Księdze Izajasza, natomiast swoje najważniejsze źródła ma w Talmudzie. Tam też Lilith była demonem nocy. Żydowskie legendy opisują ją jako pierwszą żonę Adama, która tak samo jak on powstała z prochu i nie była podległa mężowi, szczególnie w kontaktach seksualnych, w których chciała górować. Opuściła więc Adama i stała się potworem nocy, płodzącym liczne zastępy demonów.

Imię nadane córce ma więc być symboliczne i sprawić, że nadejdzie kobieta, która będzie ponad mężczyznami, która nie będzie znała krzywd, ewentualnie sama je będzie zadawała.

Będzie silna, nieposkromiona. Będzie ponad wszystkim tym, co jest złem tego świata, sprawi, że kobiety nie będą już słabsze od mężczyzn.
Spektakl Rosemary ma wymiar wyraźnie feministyczny, stawiając kobietę w roli nie tylko prawie-świętej, ale też definiując jednoznacznie mężczyznę jako zło. Inscenizacja ta jest jednak ważnym głosem w toczącym się obecnie dyskursie na temat aborcji, molestowania, gwałtów, pedofilii i spraw, które zwykle zamiata się pod dywan.

Film Polańskiego wykorzystany został w formie ramy – jako dobrze znana wszystkim historia, w której winowajcą jest sam diabeł, który tutaj uobecnia się w ludziach. Został również zapewne wybrany ze względu na samą postać reżysera, którego oskarżenie o gwałt na nastolatce przewija się nieustannie i w mediach, i w samej treści spektaklu. Rosemary to ukazanie problemu krzywdzonej kobiety, jednak nie obrazuje jej jako biernej ofiary, ale jako świadomą i mówiącą głośno o swoich oprawcach o tym, co jej zrobiono. Być może ma być to apel do wszystkich ofiar, by się ujawniły, szczególnie w obliczu ostatnich miesięcy, gdy wielu molestowanych w dzieciństwie przez księży zaczęło zabierać głos. W tym spektaklu jednak temat pedofilii wśród kleru został jedynie wspomniany, w kwestii, w której wspomina się, że katem może być każdy: nauczyciel, lekarz, czy ksiądz.

Podsumowanie

Wybrane przeze mnie realizacje Teatru Śląskiego w Katowicach oraz zestawienie ich z odpowiednikami filmowymi pokazało przykłady dróg, jakie obierają reżyserzy teatralni, wykorzystując znane dzieła z dużego ekranu. Można zauważyć tendencję, że teatr coraz częściej przybiera rolę komentatora spraw społecznych i wykorzystuje do tego znane już widzom w innym kontekście teksty kultury. Zestawia w ten sposób „starą" interpretację z „nową", by podkreślić sensy i wzmocnić przekaz – tak, jak to miało miejsce w Pod presją i Rosemary. Czasem jednak jest to zabieg czysto komercyjny, co widoczne jest w takich spektaklach jak Skazany na bluesa, który mimo dość drogich biletów, nieustannie grany jest przy niemal pełnej widowni.

Teatr jest medium, które wydaje się oddziaływać na widza mocniej niż film z uwagi na cielesną obecność aktora kilka metrów od widza. I tak, jak na ekranie gwałt powoli przestaje robić na nas wrażenie, tak patrząc na (choć wiadomo, że udawaną) podobną scenę w teatrze, czujemy się niekomfortowo, przez co spektakl silniej wzbudza nasze emocje, bardziej zapada w pamięć, budzi dyskusję oraz refleksje.

 

Marta Szybiak
Dziennik Teatralny Katowice
7 listopada 2019
Portrety
Wojciech Faruga

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia