Szczucie na antenie

Rozmowa z Anetą Groszyńską

Radio Maryja stało się imperium i zaczęło nadawać ton językowi innych mediów, które budują swoją tożsamość i siłę na wskazywaniu wroga. Najpierw byli nim uchodźcy, potem Żydzi, a teraz - geje i lesbijki. Kto następny? - wywiad Mike'a Urbaniaka z Anetą Groszyńską, reżyserką spektaklu "Wróg się rodzi", którego premiera odbędzie się dzisiaj w Teatrze im. Horzycy w Toruniu.

Z Anetą Groszyńską, reżyserką spektaklu "Wróg się rodzi", rozmawia Mike Urbaniak.

Mike Urbaniak: Czy można za ludobójstwo skazać człowieka, który nikogo nie zabił?

Aneta Groszyńska: - Można. Zadajemy w teatrze to pytanie, jednocześnie na nie odpowiadając. Dowodem jest Georges Ruggiu, prezenter rwandyjskiego radia RTLM. Jego sądowy proces otwiera nasz spektakl o Radiu Maryja. Ruggiu był jednym z czterech radiowców, którzy nie mieli w rękach żadnego narzędzia zbrodni, żadnego karabinu ani maczety, ale zostali skazani przez Międzynarodowy Trybunał Karny ds. Rwandy za podżeganie do zbrodni ludobójstwa. W Polsce mamy pierwsze ofiary rozsiewanej nienawiści, więc chcemy w związku z tym zapytać, ile jeszcze osób musi zginąć, żebyśmy powiedzieli w końcu "stop" i podeszli poważnie do tego, co się dzieje w mediach.

Zestawiasz radio odpowiedzialne za ludobójstwo z "katolickim głosem w twoim domu"? Na Boga!

- Na Boga powoływali się i jedni, i drudzy: i ci sączący nienawiść w Rwandzie, i ci sączący nienawiść w Polsce. Ale coś czuję, że sam nie wierzysz w to oburzenie we własnym pytaniu.

Bo ja generalnie niewierzący jestem.

- W spektaklu zajmujemy się końcówką działalności radia RTLM, które nie miało wtedy żadnych zahamowań. Otwartym tekstem nadawało, kogo i gdzie należy zamordować. Ale wcześniej to było zwyczajne radio z podawaną niewielkimi dawkami propagandą. Tak zresztą działają wszystkie dobrze zrobione propagandowe media - nienawiść sączona jest w nich niewielkimi, skutecznymi dawkami. I my zajmujemy się właśnie tymi mechanizmami. A zestawienie radia RTLM z Radiem Maryja jest postawieniem pytania o to, jak daleko można się posunąć w szczuciu na innych, w kreowaniu wroga.

Znów muszę być adwokatem - nomen omen - diabła i zapytać, czy nie przesadzasz.

- Cały problem z Radiem Maryja polega na jego bagatelizowaniu. Przez lata uważano, że to margines i dziwactwo sprowadzone do funkcjonującego w naszym życiu publicznym hasła "moherowe berety". Tymczasem to medium stało się imperium i zaczęło nadawać ton językowi innych mediów, które budują swoją tożsamość i siłę na wskazywaniu wroga. Najpierw byli nim uchodźcy, potem Żydzi, a teraz - geje i lesbijki. Kto następny? Chcielibyśmy pokazać na teatralnych deskach, że granica między szczuciem na antenie a użyciem noża jest cienka. I jeszcze jedno a propos przesady - tekst był gotowy w październiku, z aktorami spotkaliśmy się pierwszy raz w grudniu, a w styczniu w telewizyjnej relacji na żywo zasztyletowano człowieka.

Rzeczywistość przegoniła tekst.

- Cały czas przegania. Mam poczucie, że jesteśmy już o krok od nazywania ludzi karaluchami i nawoływania do ich zdeptania.

W centrum sztuki Marcina Kąckiego "Wróg się rodzi" są Radio Maryja i Tadeusz Rydzyk, ale sprowadzenie jej tylko do opowieści o toruńskim imperium wydaje mi się krzywdzące.

- Masz rację. Marcin napisał tekst wielopoziomowy. To jest także opowieść o medialnych mechanizmach, o manipulacji, strachu, samotności. Rydzyk i jego imperium są niejako pretekstem do zajęcia się tym wszystkim, ale warto się też przyjrzeć jemu samemu, szczególnie w teatrze, który jakoś go szerokim łukiem omijał.

Ze strachu?

- Nie. Powodem jest wspomniane już bagatelizowanie problemu.

Dla wielu ludzi Radio Maryja to jeden wielki mem.

- Kochamy oglądać w internecie te wszystkie toruńskie uroczystości, gdzie połowa rządu, trzymając się za ręce, śpiewa religijne pieśni. Przecież to jedna wielka beka. Tymczasem w tym nie ma nic śmiesznego. Przekonaliśmy się o tym z Marcinem podczas Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. To świat, o którym ci się nawet nie śniło w najgorszych koszmarach: antyaborcyjne transparenty z rozerwanymi płodami, tony antysemickiej i homofobicznej literatury, krzyżowcy, antyszczepionkowcy. Dlatego potraktowaliśmy z Marcinem temat bardzo poważnie, co było zaskoczeniem w teatrze, bo wiele osób myślało, że skoro chcemy zrobić przedstawienie o Radiu Maryja, to na pewno zrobimy kabaret.

To był wasz pomysł czy teatru?

- Paweł Paszta, dyrektor artystyczny, chciał, żebym zrobiła polską klasykę, ale kiedy pojechaliśmy z Marcinem do Torunia, od razu pojawił nam się pomysł spektaklu o Rydzyku i jego radiu. Paweł, o dziwo, od razu się zgodził.

To rzeczywiście zadziwia, że teatr się na to odważył. Nie chciał się potem wycofać?

- Nie, choć wiem, że były próby nacisku. Na szczęście nieskuteczne, więc mogliśmy się skupić na pracy, słuchaniu Radia Maryja i oglądaniu Telewizji Trwam.

I co tam widać i słychać?

- Nie zdawałam sobie przede wszystkim sprawy z tego, jak ogromny obszar zagospodarowują media Rydzyka i do jak wielu grup społecznych docierają. To nie są tylko starsze zdewociałe panie. Jest tam oferta dla dzieci, dla młodzieży, a wśród dzwoniących jest dużo mężczyzn w wieku 30-40 lat. Poza tym pamiętaj, że Rydzyk to nie tylko telewizja i radio, ale także gazety, wydawnictwa, rozmaite inicjatywy i w końcu Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, której absolwenci dominują dzisiaj w publicznych mediach. To są wierni żołnierze, których Rydzyk wyszkolił.

"Wróg się rodzi" jest tekstem wielowątkowym. Jest w nim miejsce na wątki antysemickie, homofobiczne, mizoginiczne, na Jana Pawła II, na Zuzannę Ginczankę, na Hitlera, na biskupa Hosera, na Dostojewskiego, na Smoleńsk. Zadziwiło mnie - muszę przyznać - że to wszystko trzyma się kupy.

- Miałam podobnie, kiedy go przeczytałam. Wszystko się zgadzało, a dostać dzisiaj w teatrze współczesny tekst, który jest dobry i zwarty, choć nie najkrótszy, jest sporym wyczynem. Śmieję się, że Marcin go napisał z wkurwu na współczesną dramaturgię.

Jak toruńscy aktorzy się w tym tekście znajdują?

- Jedna osoba zrezygnowała po pierwszym czytaniu, bo jest zaangażowana w Radio Maryja. I ja to szanuję. Wiem, że nie każdy chce sobie uprzykrzać życie, angażując się w coś, co może się okazać kontrowersyjne. Mamy też w zespole osobę, która jest w związku z osobą zaangażowaną w Radio Maryja, ale nie odeszła. Reszta zaangażowała się pełną parą. Dużo rozmawialiśmy, dużo oglądaliśmy i słuchaliśmy, rozkładaliśmy tekst na czynniki pierwsze. Myślę, że część zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, czym jest Radio Maryja, traktowała je właśnie jako coś nieszkodliwego i komicznego. Ale śmiech szybko zniknął i zajęliśmy się pracą, która nie jest konwencjonalna, bo wymaga od aktora wyjścia na scenę nie z postacią, ale z tematem.

Tematem opartym całkowicie na literaturze faktu?

- Zdecydowana większość tekstu jest zapisem rzeczywistości - albo cytatem, albo lekkim jego przetworzeniem na potrzeby dramaturgiczne. Nic nie wymyślamy.

Co jest jeszcze bardziej przerażające, kiedy czytasz: "Twoje dzieci będą smażyć się w piekle, żydowski pomiocie, a tłuszcz z ich wątroby będzie ściekał po palenisku jak po deskach stodoły w Jedwabnem, a oczy ich będą topić się, żydowska mendo. Ratuj radio, które opuściłeś w potrzebie".

Samo życie, mój drogi. Żadnej fikcji.

___

Aneta Groszyńska - absolwentka Wydziału Reżyserii oraz Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie i Akademii Praktyk Teatralnych w Gardzienicach. Stypendystka Ministra Kultury w 2011 r. Współpracowała z Iwanem Wyrypajewem jako asystentka reżysera („Taniec Delhi" w Teatrze Narodowym w Warszawie). Uczestniczyła w wielu warsztatach i stażach, m.in. w Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richard w Pontederze oraz w Centrum Vasilieva w Moskwie. Zajmuje się pracą pedagogiczną prowadząc warsztaty pracy z ciałem i głosem.

Marcin Kącki "Wróg się rodzi", reż. Aneta Groszyńska, Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu, premiera 30 marca 2019 r.

Mike Urbaniak
Wysokie Obcasy
1 kwietnia 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia