Sześćdziesiąt twarzy Luki Magnotty

„Mięso" - reż. Thomas Bo Nilsson - Schaubühne am Lehniner Platz w Berlinie - 49. Przegląd Teatrów Małych Form - Kontrapunkt

Dobiegła końca tegoroczna edycja międzynarodowego Przeglądu Teatrów Małych Form KONTRAPUNKT. Jak co roku, uczestnicy festiwalu mieli możliwość udziału w wyjeździe do Berlina, podczas którego zapoznali się z propozycjami teatralnymi, przygotowanymi przez zagranicznych reżyserów. Do najciekawszych projektów, odciskających w świadomości widza niezacieralny ślad z całą pewnością zaliczyć można monumentalną instalację Thomasa Bo Nilssona, zatytułowaną „Mięso".

Zaaranżowany w przestrzeni berlińskiego teatru Schaubühne projekt okazał się przedsięwzięciem na wielką skalę. Trwająca nieprzerwanie przez 240 godzin i obejmująca aż 600 metrów kwadratowych instalacja przypominała mroczny labirynt pomieszczeń, zamykający w sobie aż 60 aktorów, którzy przez całą dobę odgrywali przydzielone im role. Widzowie mogli nie tylko w dowolnej chwili zapuścić się w duszne korytarze tego wyjątkowo ponurego półświatka i pozostać w nim na wiele godzin, ale też śledzić poczynania bohaterów w internecie, wykorzystując zainstalowane w większości pomieszczeń kamery.

Inspiracją dla instalacji stała się mroczna historia Luki Magnotty – kanadyjskiego aktora porno, oskarżonego o bestialskie zabijanie kotów, morderstwo chińskiego studenta i kanibalizm. Tuż po zatrzymaniu przez policję, mężczyzna ten stał się obiektem żywego zainteresowania mediów. Śledztwo wykazało bowiem, iż poszukując ofiar wcielał się w coraz to nowe postacie, zakładając blisko 70 różnych profili na Facebooku, przebierając się, malując, przybierając wymyślone nazwiska i wykonując liczne operacje plastyczne. Po tym, jak Magnotta został zdemaskowany i trafił do więzienia, telewizje na całym świecie pokazały widzom zdjęcia jego mieszkania. Przerażające obrazy, ukazujące m.in. zakrwawione łóżko i złowieszczy napis na lustrze: „Jeśli nie podoba ci się odbicie, nie patrz w lustro. Mnie to nie obchodzi." wstrząsnęły telewidzami.

Odwiedzający instalację widzowie byli wpuszczani do wnętrza małymi grupkami, a każdy z nich wkraczał tam wciągany za rękę przez jednego z zamaskowanych aktorów. Po przekroczeniu wrót hotelowego labiryntu dosłownie stawali się jego częścią, pozostawiani w różnych pomieszczeniach, porzuceni jak gdyby na pastwę któregoś z kolejnych wcieleń mordercy. Niczym w kultowej powieści amerykańskiego pisarza, Johna Fowlesa, wtapiali się w tłum bohaterów, nie mogąc stwierdzić gdzie kończy się fikcja a gdzie zaczyna prawdziwy świat. Odtąd mogli już tylko przemieszczać się po miejscach odzwierciedlających prawidzwe lokale, sklepy, pokoje czy salony kosmetyczne, po jakich poruszał się Magnotta. Krążąc po korytarzach odwiedzali kolejno mroczny bar Tabasco, w którym można było spotkać Lukę przebranego za śpiewającą draq queen – Ritę Bauer, night club Lucky Star, gdzie blondwłose wcielenie Magnotty tańczyło wyzywający taniec na rurze czy mieszkanie mordercy obwieszone dziecinnymi pocztówkami w kocięta.

Aby zrozumieć, na czym polega zaaranżowany w tej klaustrofobicznej przestrzeni teatr, należało prowadzić dialogi z aktorami, usiąść pomiędzy nimi i stać się na chwilę częścią instalacji, a można to było osiągnąć stosunkowo łatwo, gdyż na cały performace przewidziano aż 4 godziny. Widząc jak Joel zamyka nam drzwi do swojego pokoju tuż przed nosem i szepcze z powagą: „bądź cicho, bo mój kot śpi" można było naprawdę poczuć na plecach ciarki. Podobne odczucia przynosiła samotna wędrówka przez zakrwawioną toaletę, odzwierciedlającą prawdziwe miejsce zbrodni, rozmowa z dilerem narkotyków, a także konieczność ciąłego uciekania przed parą dziwnie ubranuych azjatyckich bliźniąt, które krążyły za każdym z widzów przybierając przerażające nieobecne miny i zasłaniając się przezroczystą organzą.

Udział w „Mięsie" to jedna z niewielu okazji gdy widz może tak głęboko wniknąć w zaaranżowaną rzeczywistość i poczuć się tak, jakby trafił do wnętrza filmu lub komputerowej gry. Żywe zetknięcie się z prezentowaną historią z pewnością pozostawiło więc w wielu z odwiedzających niezapomniane wrażenie. Na uznanie zasługuje nie tylko odważna wizja Thomasa Bo Nilssona, który wcielił swój pomysł w życie, wykazując się niebywałym zaangażowaniem (warto dodać, że stworzona na użytek instalacji przestrzeń obfitowała w rozmaite kurioza, wyszperane chyba na wystawkach i targach staroci) i osobiście biorąc udział w przedsięwzięciu jako jedna z żyjących w „hotelu" postaci, ale także cała grupa aktorów, których zaangażowanie w projekt nie kończyło się na poświęceniu dziesięciu dni ze swojego życia, w trakcie których ani na chwilę „nie schodzili ze sceny", ale sięgało jeszcze dalej – wkraczało w wirtualny świat Facebooka, na jakim bohaterowie stworzyli własne konta.

Jedynym minusem instalacji na jaki mogłabym wskazać jest fakt, że zrozumienie, na czym polega „Mięso" wymagało od widzów wyjątkowo głębokiego zaangażowania, którym publiczność częstokroć nie chciała się wykazać. Siedząc przy zaaranżowanym barze Tabasco i popijając kawę pomiędzy rozmowami z poszczególnymi bohaterami, niejednokrotnie byłam świadkiem pośpiesznego przechodzenia ludzi przez labirynt, a z zasłyszanych przeze mnie rozmów odbiorców wynikało, że „spodziewali się czegoś więcej" i że „nie rozumieją o co chodzi w tej instalacji". Być może jednak jest to w ogóle problem współczesnego odbiorcy, który często nie potrafi zrozumieć, że czasem sens, do którego dąży i po który stara się sięgnąć we właściwym sobie pośpiechu tkwi w tym mijanym przez niego, niepozornym miejscu i chwili, jaka właśnie przemija.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
16 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...