Sztuka wpisana w plan x

"Lowers Saute" - reż: Mariusz Pogonowski - Teatr Dramatyczny, Płock

Mariusz Pogonowski, twórca "Lovers saute", najnowszej premiery płockiego teatru, przyznaje, że nie był zachwycony, kiedy dowiedział się, że ma do dyspozycji "Piekiełko", najmniejszą scenę. - Przecież tam przestrzeń tną na pół dwa wielkie filary - opowiada. - W końcu przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Przedstawienie zrobimy na planie litery x.

Twórcy "Lovers saute" - Mariusz Pogonowski (autor scenariusza i reżyser), aktorzy: Magdalena Tomaszewska, Katarzyna Anzorge, Łukasz Mąka i Jan Kołodziej, oraz dyrektor teatru, Marek Mokrowiecki, opowiadali o najnowszej premierze na wczorajszej konferencji prasowej.

Zaczął dyrektor: - Chcieliśmy zainaugurować stricte teatralną działalność Piekiełka, naszej najmniejszej sceny. Do tej pory odbywało się tam czytanie współczesnych dramatów, przy okazji - chcemy do tego wrócić, były także wieczorki tematyczne, takie przy kawie i herbacie. Chciałem jednak, żeby odbyła się tu w końcu premiera teatralna z prawdziwego zdarzenia. Realizację zaproponowałem naszemu aktorowi Mariuszowi Pogonowskiemu, on pokazał mi scenariusz, który napisał dla młodzieży z warsztatów teatralnych organizowanych w ramach projektu Huta Płock. Nazywał się "Love". Mariusz napisał ją w oparciu o blogi i fora internetowe. Tekst bardzo mi się spodobał, trzeba było tylko przerobić sztukę napisaną dla 16 wykonawców, na taką dla czterech aktorów. I po kilku dniach przyniósł mi kolejny tekst, w zasadzie już zupełnie inny, pod tytułem "Lovers saute". Przeżegnaliśmy się. I ruszyły próby.

Mariusz Pogonowski przyznał, że propozycja pracy w "Piekiełku" na początku nieco go zmartwiła. To nie jest łatwa sala, przestrzeń przecinają tam dwa potężne filary, kto usiądzie za filarem - raczej nic nie zobaczy. - Ale wpadłem na pomysł, by zrobić spektakl na planie litery x - mówił wczoraj reżyser. - Na dwóch jego końcach dzieje się akcja, na dwóch kolejnych - siedzą widzowie. Aktorzy z jednego końca nie widzą tych z drugiego, publiczność z jednego końca nie widzi tej z drugiego. Zapewniam jednak, że wszyscy widzowie widzą doskonale wszystko, co dzieje się na tych dwóch planach.

Pogonowski dodawał: - Sztuka na 16 wykonawców nie miała spójnej fabuły, ale dość szybko z tych opowieści kilkunastu osób, wykrystalizowały mi się cztery postaci i spajająca je historia. Mamy więc małżeństwo w trakcie kryzysu, do tego kobieta w związku i mężczyzna, który ją kocha. Tak, inspiracji szukałem w internecie, w końcu w moim skromnym życiu, które spędzam w dodatku niemal w większości w budynku teatru, nie dzieje się aż tak wiele. I tak, rzecz jest o miłości i o świecie, w którym zasady upadają, a każdy goni za szczęściem. Jest tam humor, z tragicznymi przebitkami. Są momenty nawet szokujące... Choć sami państwo sprawdzą, czy to, co zobaczycie, będzie was w stanie szokować.

I jeszcze dyrektor: - Rzecz dzieje się tu i teraz, dotyczy problemów pokolenia 25-30-latków. Zastanawialiśmy się nad wprowadzeniem ograniczenia wiekowego, ale w końcu nie zdecydowaliśmy się na to. "Lovers saute" jest ostra, ale nie wulgarna. Wszystkie sceny damsko-męskie są uzasadnione. Przekaz, wydźwięk sztuki jest jasny, ale w tym momencie chyba nie ma sensu o tym mówić, najlepiej zobaczyć przedstawienie samemu.

Na przedstawienia 5, 6 i 7 lutego nie ma już biletów. Na szczęście "Lovers saute" będzie można zobaczyć jeszcze 14 i 19 lutego.

Muzykę do spektaklu napisał Krzysztof Misiak. Będzie w "Lowers saute" także kilka piosenek - także jego autorstwa (prócz jednej, którą napisał Mariusz Pogonowski).

mo
Gazeta Wyborcza Płock
4 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia