Takiej uczty Platon pozazdrości

"Biesiada u Hrabiny Kotłubaj" - reż: I. Jun - Teatr Studio w Warszawie

Gombrowicz zawsze był bardziej teatralny niż filmowy. I nie chodzi tu tylko o jego dramaty. Całkiem udanie ,,Ferdydurke" pokazali Wojtyszko i Opryński, ,,Dziennik" został zaadaptowany przez Mikołaja Grabowskiego, nie wspominając o ,,Transatlantyku" w Starym Teatrze. A ,,Kosmos" Jarockiego, to chyba jak dotąd najlepsza adaptacja prozy mistrza z Małoszyc. Poza paroma nieudanymi przedsięwzięciami, jak ,,Pornografia" Śmigasiewicza, scena lepiej chłonęła Gombrowicza niż ekran. ,,30doorkey" Skolimowskiego jest chyba jego najsłabszym filmem, zaś Kolski w swojej ,,Pornografii" nieudolnie próbował wpisać tekst w poetykę czystego realizmu psychologicznego

Język pisarza jest nośnikiem wszystkich elementów kreowanego przez niego świata. Gombrowiczowskie patrzenie na to, co dookoła niego, jest bardzo kartezjańskie, choć pozbawione pewności swojej niezachwianej dominacji własnego ,,ja”. Tę właściwość musiała dostrzec Irena Jun. ,,Biesiada…” pierwotnie była jednym z opowiadań zawartych w zbiorze ,,Pamiętnik z okresu dojrzewania”, uzupełnionego później i zatytułowanego ,,Bakakaj”. Powierzchowna lektura daje przede wszystkim obraz bezkompromisowej, choć podszytej grozą kpiny z arystokratycznej maniery. Można dostrzec kiełkujące zarodki myśli o wszechobecnej Formie. Narrator jest już tym, który w zasadach dworu się odnajduje i szuka dróg ich dekonstrukcji, więc to taki pra-Józio. Jun uzupełniła spektakl o fragmenty z innych dzieł, przez co główny bohater nabiera głębszej osobowości.

Foyer Studia zostało zaadaptowane na potrzeby niewielkiej sceny, otoczonej z dwóch stron widownią. Na środku cztery zdobione obite krzesła, obok podest z miejscami dla muzyków ze stojakami na nuty. Muzycy w składzie: Ewa Grabowicz, Maria Wieczorek (notabene córka Jun), Bartosz Blachura, Piotr Grabowicz grają nie klasyczne, dworskie utwory, ale popularne tanga. Aktorka-reżyserka wciela się we wszystkie cztery postacie występujące w opowiadaniu: narratora, hrabiny, sepleniącej markizy i barona de Apfelbauma. Doskonała rola Jun to umiejętność nadania każdej z tych postaci własnych cech, zachowania, a przede wszystkim – wyszczególnienia języka, jakim każdy z bohaterów się posługuje. Gośćmi na biesiadzie są także widzowie, co może być Gogolowską z charakteru kpiną z przyzwyczajeń niektórych odbiorców, dla których teatr jest wyłącznie okazją do ,,pokazania się”. Ale atak na różne formy snobizmu pełni w przedstawieniu zaledwie dekoracyjną funkcję.

Bardzo dobrym pomysłem okazało się przestawianie krzeseł. U Gombrowicza bardzo często poruszenie ręką powoduje lawinę odzewów – ktoś ,,w zamian” porusza nogą, wstaje, niepokoi się, etc. Ten efekt motyla najgroźniej odzywa się w niebezpiecznej metafizyce ,,Kosmosu”. U Jun zmiany położenia siedzeń pokazują siłę ludzkiego działania, agresywne bądź niejasne zachowania uosabiane niejednokrotnie w pozornie nic nieznaczących gestach.

W dodatku siłą sprawczą, siłą pierwotną staje się Słowo. Zdania wypowiadane przez Jun rozbrzmiewają głośno w wysokiej sali PKiN, czyniąc pustą przestrzeń dla naszej wyobraźni pełną i zagadkową. Nie przypadkiem wspomina się Platona. Tylko muzyka jest zmaterializowanym elementem biesiady – czymś jedynie realnym, bo nie zamkniętym w ciasnej strukturze Słowa.  Sztuką? Chyba jednak nie, bo co prawda płynie w przestrzeń, ale to Słowo ma moc kreacji. ,,Biesiada…” w Studio jest właśnie spektaklem o tej niezgłębionej mocy liter, powołujących mity i opisujących świat. Czarna suknia, w której pojawia się na moment aktorka (przez większość czasu jest ubrana w za duży garnitur) jest wymowna znaczeniowo. Strój jako elegancki określamy my – robimy to, bo jest drogi i szykowny. Tylko że to my tak stwierdzamy. Wysoką cenę określił jeszcze ktoś inny, bo taki koszt ustalił dostawca materiału, który POWIEDZIAŁ, że tak chcieli dostarczyciele tkaniny, którzy z kolei powołali się na produkujących. A ci  ostatecznie określają Słowem wartość sukni. Względność i większa niż nam się zdaje moc Słowa przebija z Gombrowicza w fenomenalnym wykonaniu Jun i zespołu, pełniącego tutaj rolę chóru, zwielokratniającego wyrazy i otchłanie naruszonej przestrzeni. Jest to przekaz prosty, ale jednocześnie dobitnie podkreślający naturę człowieka, dla którego język jest wyznacznikiem człowieczeństwa.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
30 stycznia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia