Tańczący z jaszczurami

"Galapagos" to historia rodziny prowadzącej ogromne terrarium. Zamieszkują je jaszczurki (prawdopodobnie legwany) ludzkiej wielkości.
Nietypowe hobby państwa Galapagos specjalnie nie dziwi, jeśli przyjrzymy się ich zachowaniu: ojciec (w tej roli Aleksander Sobiszewski) chodzi po mieszkaniu i mieli w młynku karmę dla swych pupili, matka (Anna Nabiałkowska), cała zgarbiona i przemęczona podczas domowych porządków śpiewa na całe gardło "Mea culpa" Edith Piaf. Przepiękny utwór doskonale kontrastuje z myciem podłogi i wyglądem kobiety, któremu daleko do podniosłości i dostojeństwa - wielkie odrosty, bura spódnica, zniszczona czasem twarz. Najciekawsza jest jednak postać syna (Mariusz Sikorski), który nie potrafi odnaleźć się w świecie istniejącym poza terrarium. Jego alienacja i nieprzystosowanie do życia wciąż się pogłębiają. Niezwykle wrażliwy na otaczającą go naturę, nie znajduje wspólnego języka z ludźmi. Piękna kobieta-kusicielka (Alina Szymczyk), która przechadza się w skąpym satynowym szlafroczku, nie robi na nim żadnego wrażenia, nie wzbudza zachwytu ani pożądania. Reaguje dopiero, gdy dziewczyna bezmyślnie zabija małe żyjątko (robaka?), z którym on przed chwilą się bawił. Podobnie wygląda jego przypadkowa przygoda z dwoma pływaczkami (Agnieszka Kulińska i Paulina Jóźwin). Kobiety wciągają go do erotycznego trójkąta, w którym on jest zupełnie bezwolnym, ale z drugiej strony obojętnym elementem. Dlatego w taki sposób traktowany jest przez płeć przeciwną - gimnastyczka (Szymczyk) wykorzystuje go jako przyrząd do ćwiczeń fizycznych. Chwilę później obserwujemy jego zabawę z jaszczurkami - dopiero wtedy, podczas przedziwnego tańca, czuje się naprawdę szczęśliwy. Prawdziwe zespolenie ze swymi gadzimi przyjaciółmi odczuwa jednak, gdy w akcie rozpaczy po śmierci jednego z nich przywdziewa jego skórę. Staje się wówczas zwierzęciem, ale nie wyzbywa się ludzkich uczuć - cierpi po odrzuceniu przez samicę, z którą połączyło go uczucie W "Galapagos" wyraźnie wyczuwa się "rękę Sobiszewskiego". Komizm (indyk - w tej roli Zbigniew Szymczyk - daje popis tańca baletowego) przeplata się z pełnymi powagi fragmentami, absurd sięga czasem zenitu, jak choćby podczas parady, która wmaszerowuje nie wiadomo skąd, czy zabawy w klubie (indyk śpiewa rockowe kawałki, jaszczurki piją i tańczą, aż nagle wszyscy doprowadzają się do stanu upojenia, transu, w którym wiją się zwierzęta i ludzie). Nawet widzowie o mocnych nerwach znajdą tu coś dla siebie - patroszenie zmarłej jaszczurki, którego dokonują państwo Galapagos wbrew protestom syna, jest długie i niezwykle plastyczne. Aktorzy Teatru Pantomimy potrafią naśladować wszystko. Katarzyna Sobiszewska, Artur Borkowski i Radomir Piorun doskonale opanowali jaszczurcze ruchy, które w połączeniu z kostiumami Aleksandry Stawik i Michała Dracza dają piorunujący efekt. Przez całe przedstawienie nie mogłam pozbyć się obrzydzenia, które zawsze odczuwam na widok wszelakich gadów Trudno oprzeć się wrażeniu, że pomysł na spektakl jest powielony, wszak w repertuarze wciąż są "Małpy" tego samego reżysera. Oczywiście, jest to kolejny popis zręczności zespołu, ale miejmy nadzieję, że twórcy są dalecy od tworzenia zwierzęcego serialu. Wrocławski Teatr Pantomimy we Wrocławiu, "Galapagos", reżyseria i choreografia Aleksander Sobiszewski.
Karolina Barańska
G-punkt
17 grudnia 2007

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia