Taneczna antyutopia korporacyjna

I Międzynarodowa Konferencja i Festiwal Współczesnej Sztuki Tanecznej - Ekotopie Kultury:

The Human Expression Dance Company, czyli w skrócie T.H.E. Dance Company z Singapuru to czarny koń niejednego festiwalu. Przeglądając folder dowolnego wydarzenia artystycznego, bądź repertuar jakiegokolwiek teatru, widząc w nim spektakl singapurskiego zespołu, można śmiało bookować bilety, gdyż fakt, iż będzie to prawdziwa uczta dla ducha jest niezaprzeczalny. Nie inaczej stało się podczas katowickich „Ekotopii Kultury".

T.H.E. Dance Company to zespół założony w 2008 roku, odznaczający się perfekcjonizmem i doskonałym osadzeniem fabuły, scenicznej akcji w muzyce. Właśnie ona wyznacza tempo akcji, dyktuje ruch, wyznacza rytm oraz nadaje sensu tanecznej treści.

Spektakl „Hey Man!", którego premiera miała miejsce w 2012 r., jest niezwykle dynamiczny, wymaga od tancerzy nieustannego napięcia, gotowości i ustawicznego działania na najwyższych obrotach. We foyer teatralnym podczas przerwy między kolejnymi propozycjami tanecznymi, można było usłyszeć komentarze widzów, którzy nie tylko zazdrościli artystom kondycji, ale i przyznawali, że sami zmęczyli się podczas oglądania tak dynamicznego spektaklu.

„Hey Man!" wydaje się być zaprzeczeniem współczesnej apoteozy korporacyjności i hierarchicznie ustrukturyzowanego społeczeństwa. Charakteryzuje go oniryczne obrazowanie i maestria w reżyserii świateł. Choreograf spektaklu- Kim Jae Duk uważany jest współcześnie przez krytyków tańca za jednego z najbardziej zwracających uwagę, dysponujących świeżymi pomysłami i innowacyjnych artystów. W swoich choreograficznych realizacjach często podejmuje temat uwikłania jednostki w struktury społeczne.

Ten niezwykle energetyczny spektakl jest zarazem artystycznym manifestem sprzeciwiającym się wyzyskowi i uciskowi ludzi przez społeczeństwo. Tancerze ubrani w marynarki i wyjściowe spodnie, bądź sukienki stanowią wcielenie korporacyjnego żywiołu, który ogarnął swym zasięgiem całą Ziemię. Ludzie ulegli urokom rzucanym przez wielkie międzynarodowe firmy, zapewniające godziwą płacę i pakiet socjalny, kradnąc zarazem swym pracownikom fragment ich życia, trzymając na krótkiej smyczy powinności i wdzięczności. Spektakl poruszający tą aktualną tematykę wypełniony jest czarnym humorem i przesycony ironią.

Bohaterowie stanowią uosobienie współczesnych ludzi biznesu wprzęgniętych w tryby międzynarodowego systemu. Wykonują charakterystyczne gesty zakrywania ust na znak braku wolności słowa, czy strachu przed wolnomyślicielstwem, bądź podnoszenia rąk do góry zanosząc modły do Opatrzności. W kulminacyjnych momentach akcji tancerze energicznie wymachują rękami, a gesty przypominają agresywne poganianie konia, symbolizujące konieczność przyspieszenia pracy, brak odpoczynku. Znacząca jest także scena bezgłośnego dialogu szefa z podwładnym. Biznesmen skąpany w świetle reflektora oświetlającego jedynie pole pod nogami tancerza, oczekuje na przybycie podległego mu pracownika. Gdy ten wbiega niemal na czworakach, uginając się od zmęczenia, górujący nad nim kierownik podchodzi i bawi się nim jak marionetką. Kręci jego ciałem, jak dziecko bączkiem.

Po chwili do dwóch performerów dołącza cały zespół. Metaliczna muzyka sygnalizująca przemianę postrzegania bohaterów z pracowników na elementy jakiegoś mechanizmu, nakręcanego przez właściciela firmy, bądź osobę stojącą najwyżej w hierarchii społecznej. Reizacja ludzi, a więc ich uprzedmiotowienie na trwałe wpisała się już w realia naszego kosmopolitycznego i konsumpcyjnego społeczeństwa. Stopniowo, tancerze niczym dotknięci zaczarowaną różdżką „Wielkiego Zegarmistrza" sami zaczynają się nakręcać, starając się naśladować propagowane i podzielane przez większość społeczeństwa zachowania.

Muzyka staje się dominantą kompozycyjną, której zostają podporządkowani tancerze. Reagują oni na dźwięki, niczym struny uginające się pod palcami wirtuoza. Tancerze uwalniając się spod dyktatu mechanizmu, w który zostali zaprzęgnięci, wykonują także znaczący gest unosząc ręce do głowy i strzepując z niej coś niematerialnego. Dopiero po dopełnieniu tego rytuału przejścia sami są władni, by „nakręcać" pozostałych, aby nimi kierować. Gdy nasilają się dźwięki przywodzące na myśl tykającą wskazówkę zegara, tancerze zaczynają podskakiwać niczym piłeczki. Tańczą, tak jak im zagra korporacyjny przełożony, pozbywając się indywidualnych cech, czy pragnień. W finale tancerze zyskują głos i powtarzają zapewne formułki, którymi „korporacyjne szczury" karmione są na co dzień. W tym momencie dynamika choreografii sięga zenitu.

Tancerze zachwycając kondycją i perfekcjonizmem skaczą, tańczą... Istotnym artefaktem są skrzypce, zawieszone wysoko nad poziomem sceny. Tancerze traktują je z pietyzmem, jakby stanowiły przejaw kratofanii, naśladując zarazem utalentowanego skrzypka, pociągają za struny życia, dyrygują losem wyimaginowanych podwładnych. Po chwili ich taniec przemienia się w marsz wojenny. Energiczne ruchy, dynamiczny marsz, uderzanie pięścią w bezkresną przestrzeń i w konsekwencji upadek, któremu towarzyszy dźwięk werbli. Podnosząc się z podłogi tancerze przemieniają się w ludzkie zombie, które znikają wraz z sygnałem nadanym przez jednego z bohaterów. Choreografia jest doskonale płynna, zgrana, symultaniczna, po prostu idealna, a artyści brylują na scenie katowickiego Teatru Śląskiego. Widać, że tancerze przeszli klasyczne przeszkolenie i nienagannie wykonują wszystkie układy taneczne.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
3 lipca 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...