Taniec i wirtualny świat

"La, La Land" - chor: Jacek Łumiński - Śląski Teatr Tańca

Najnowsza produkcja Śląskiego Teatru Tańca - "La, La Land" w choreografii dyrektora i założyciela tegoż teatru - Jacka Łumińskiego, jest kolejną próbą przełożenia relacji społecznych na język tańca współczesnego.

Dziś trudno jest sobie wyobrazić, jak nasze życie wyglądałoby bez Internetu, który jakby nie patrzeć zdominował i zmodyfikował współczesnego człowieka. Postępująca metamorfoza jest nieunikniona, bowiem prawie każdy użytkownik tego medium w swoisty sposób pozbywa się swojej prawdziwej tożsamości na rzecz kogoś wyimaginowanego, istniejącego tylko w wirtualnej rzeczywistości, która niczym wszechświat zdaje się być niekończącą się, pochłaniającą przestrzenią.

Jacek Łumiński w spektaklu „La, La Land” podjął próbę przedstawienia tego dziwnego zjawiska, jakim jest kreowanie samych siebie za pomocą techniki. Nasze trójwymiarowe odpowiedniki nie są samotnymi bytami, ponieważ pomiędzy nimi mogą zachodzić różnego rodzaju interakcje, które potem podobnie jak w normalnym życiu są źródłem naszych kontaktów z innymi ludźmi.

Choreograf zmierzył się z niewątpliwie trudnym zadaniem, ponieważ taniec w tym przypadku, stał się tylko narzędziem, dzięki któremu tancerze mogli oddać poziom zaawansowania w podłączaniu się do wirtualności. Natomiast pełnię zjawiska oddawał zestaw kamer, które w odpowiednich momentach rejestrowały sylwetki użytkowników-tancerzy. Ten techniczny element oczywiście ukonstytuował całość przedstawienia. Performerzy puścili oko do widza wprowadzając element pluszowych, uśmiechniętych kwiatów, które mimo czułości, jaką z nimi się obchodzono, nie pozwalały zapomnieć widzom, iż mamy tu do czynienia z czymś kompletnie sztucznym i nienaturalnym.

Performance był wzbogacony o elementy wizualizacji. Jednak przyznać trzeba, że mistrzowska choreografia nie dała na zbyt długi czas skupić się na mniej pochłaniającym uwagę ekranie. Siedmiu tancerzy (w tym trzy pary wiodące) naprawdę dało z siebie wszystko. W pierwszych momentach tancerki wchodziły pojedynczo – logując się na scenie, aby potem zostać zaskoczone przez dochodzących kolejnych użytkowników-tancerzy. Następnie interakcje pomiędzy nimi zaczęły nabierać tempa i powtarzalności.

Spektakl zdawał się odzwierciedlać nasze codzienne włączanie komputera, które często przybiera formę swoistego rytuału, bez którego dzisiaj trudno żyć. Niestety szczęście, które pewnie podświadomie szukamy w tym „secondo life” jest nieprawdziwe, choć równie miłe jak pluszowe, zawsze uśmiechnięte kwiaty.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
22 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia