Taniec indyjskich bogów
7. Brave Festival Przeciw Wypędzeniom z Kultury - Maskicalić od zapomnienia ginące kultury - to jedno z haseł przewodnich Brave Festival. Nie mamy wątpliwości, że tak właśnie się dzieje, gdy oglądamy takie wydarzenia jak taniec Swang w wykonaniu członków plemienia Saharyia. Ich występu nie można nazwać przedstawieniem, bo nie o wartości czy wrażenia artystyczne tu chodzi. Uczestniczymy w rytuale, który choć bywa dla nas Europejczyków niezrozumiały, niewątpliwie jest fascynujący
Saharyianie, zwani też Ludźmi Lasu, są ostatnim pierwotnym ludem zamieszkującym północno-zachodnie Indie. Z pewnością "nie pasują" do obiegowych skojarzeń z mieszkańcami tego kraju. Bliżej im do dzikich plemion afrykańskich i bynajmniej to nie tylko ze względu na nazwę, wywodzącą się od arabskiego słowa "sahara" (pustkowie). Żyją na terenach leśnych z dala od udogodnień cywilizacyjnych. Bliski związek z naturą ma odzwierciedlenie w ich systemie wierzeń i obrzędowości. Czczą oni wszystkich kanonicznych bogów hinduizmu, jednak szczególnie silnie wierzą w duchy i bóstwa i demony.
Właśnie przejawem tej wiary jest taniec Swang, podczas którego tancerze naśladują różne elementy świata nadprzyrodzonego, niemalże stając się na chwilę odgrywaną przez siebie postacią. Artystom towarzyszą pieśni-opowieści prezentujące wydarzenia związane z daną postacią. Saharyianie wierzą, że podczas rytuału tancerz zostaje niejako opętany przez ducha czy bóstwo, które przedstawia. Imitacja nabiera wartości metafizycznej.
Namiastkę takiego rytuału mieliśmy okazję obejrzeć na deskach wrocławskiego Teatru Współczesnego. Najpierw pojawili się muzycy, którzy zasiedli przy różnego rodzaju bębnach. Mistrzem ceremonii był główny pieśniarz. Potem na scenę po kolei wkraczali tancerze uosabiający konkretne bóstwa. Ich solowe występy trwały po kilkanaście minut. Wyglądali i poruszali się zjawiskowo.
Ciała mieli pomalowane na przeróżne, intensywne kolory (ponoć używa się do tego sproszkowanych skał, błota i roślin, których zdobycie jest również częścią rytuału). Z początku ich taniec wydawał się nieco chaotyczny. Dopiero potem - w zestawieniu ze wszystkimi - okazało się, że każdy tancerz oddawał swoimi ruchami charakter naśladowanego bóstwa. Ich zabarwione ciała poruszały się z jakąś pierwotną, niemalże zwierzęcą energią, a ruch sprawiał wrażenie jakiegoś transu. W tańcu uczestniczyły również ich twarze - języki, oczy i policzki. Dzięki czemu cały wstęp aż kipiał od ekspresji i emocji. Nieczęsto można doświadczyć takiej nieskrępowanej swobody na scenie.