Taniec z pustymi rzeczami

"Klepsydra", Teatr KTO - Teatr A PART

Wyznania szczerego entuzjasty teatru

Kobieta jest krucha, koszula jest za duża. Czarna, męska, prostego kroju, wymięta, do zakładania na co dzień. Gubią się w niej plecy, pachy, piersi kobiety, gubi się wszystko. Skóra szuka sukna, czeka na dotyk. Gdyby kobieta nie podwinęła rękawów - dłonie by zniknęły, niczym u stracha na wróble. Koszula jest za duża i za duże są czarne, męskie spodnie banalnego kroju, wytarte na kolanach, do chodzenia na co dzień. Tyle zostało. On pewnie lubił się tak ubierać... Zostało? Lubił? Czas przeszły? Dokonany? Skąd to wiem?

Gdy Monika Wachowicz okutana za dużymi czerniami weszła na scenę, by swą opowieść odtańczyć - skąd wziąłem pewność, że będzie to historia o utracie? Nie wiem. Zadziałał jeden jej gest, którego nie złapałem? Może pół kroku? Albo uśmiech dziwny, nikły, ledwo widoczny? Zapewne. I było wiadomo - jego już nie ma. Przestał kochać? Porzucił? Odszedł, zobojętniały? Być może. Ale wolę myśleć, że nie żyje. Nie ma go tak, że mocniej już nie można nie być. Co ma robić krucha kobieta? Zgubiona w pustych rzeczach po nim - tańczy. Skóra szuka sukna. Może stygną tam jeszcze resztki dawnego ciepła? Może ruch obudzi wyschły na wiór zapach jego wód kolońskich? Może coś się przypomni, gdy w tańcu szew liźnie ramię? ... Tyle zostaje do zrobienia - łudzić się, że można coś odzyskać.

Łudzi się krucha kobieta. Pląsa z rzeczami. Kto tak nie pląsał? Kto, z butem zmarłego w garści w pustym pokoju stojąc nocą, nie próbował marnymi podrygami wydusić z siebie, jakby rzekł poeta, "nikłego uśmiechu"? Ten sam poeta wyznał: "Mój ojciec bardzo lubił France\'a/ i palił Przedni Macedoński/ w niebieskich chmurach aromatu/ smakował uśmiech w wargach wąskich/ i wtedy w tych odległych czasach/ gdy pochylony siedział z książką/ mówiłem: ojciec jest Sindbadem/ i jest mu z nami czasem gorzko". Co dalej? Po prostu: "na święta raz firanki zdjęto/ przez szybę wyszedł i nie wrócił".

Tak, gdy krucha kobieta tańczy z trupią garderobą - takie obrazy przychodzą do głowy. Jej mężczyzna jest Sindbadem już naprawdę i na zawsze. Krucha kobieta nie chce bezruchu. Gdyby była poetką - napisałaby wiersz. Nie jest. Tańczy. W głośnikach nuty Archive i Keitha Jarretta. Scena pusta - nie mogło być inaczej. Tylko krzesło z tyłu sceny. Tańczy kobieta. Coś przecież trzeba było zrobić z niedopalonym Przednim Macedońskim - coś trzeba teraz zrobić z opuszczonymi rzeczami. Tańczy, czeka na liźnięcie szwu, rozbiera się wolno... Tak, 40-minutowy seans Wachowicz to striptiz, tyle że nie ma on w sobie nic z mięsistej toporności kolebiących się w klubach Go-Go cielsk, ani nawet nic z pamiętnych wyczynów artystek od dawno już martwego dancingu w "Warszawiance".

Ani Go-Go, ani "Warszawianka", ani też śladu epatowania odwiecznym obrazem - zwarciem Tanatosa z Erosem. Dajcie spokój! W tanecznym monodramie Wachowicz są same nieuchwytności, tylko filigranowe gesty, żadnych jednoznaczności nachalnych. Krucha kobieta wie, że na popiołach trzeba tańczyć szeptem. Właśnie tak zdejmuje za dużą koszulę, tak wyjmuje nogi zza dużych nogawek, i tak - szeptem palców - odrzuci kusą spódniczkę, małą koszulinę, pończochy o koronkowych wykończeniach, biustonosz, majtki wreszcie. Zostanie naga. Tak. Z niewidzialnym, świeżym śladem szwu jego koszuli na skórze ramienia. Ale to za chwilę.

Na razie zdejmuje z siebie puste rzeczy po nim i układa z nich na scenie płaską postać. Niemożliwie delikatnym gestem podnosi czarny mankiet, trze go palcami, wącha, odkłada. I wtedy - nikły uśmiech, tylko przez sekundę, gdzieś między okiem a kątem warg. To wszystko. I tyle niech wystarczy. Mniej więcej tak właśnie brzmi każda z 40 minut striptizu kruchej kobiety.

40 minut delikatności. Akurat tyle jej, że odpuszczam dwóm inscenizacyjnym topornościom. Mówię tylko: proszę sobie, droga pani, darować malowanie szminką na swojej szyi smugi udającej ranę po tasaku. Nade wszystko zaś, niech pani nie wyjaśnia sensów przedstawienia, którego istota to nieuchwytność, cisza, sekret - recytowanym przez panią wierszem Ryszarda Krynickiego. Doprawdy: samotność, szept małego tańca, puste rzeczy - to jest wszystko.

Teatr KTO - Teatr A PART. "Klepsydra". Scenariusz i ruch sceniczny: Monika Wachowicz i Marcin Herich. Reżyseria Marcin Herich. Muzyka: fragmenty kompozycji Archive i Keitha Jarretta.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
18 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia